Koszykarze PGE Spójni Stargard zmarnowali znakomitą szansę na przełamanie serii porażek. Zamiast pewnego zwycięstwa w meczu z Energa Icon Sea Czarnymi Słupsk była spektakularna porażka 83:96.
- Myślę, że w pierwszej połowie zagraliśmy jeden z najlepszych meczów w ataku. W obronie popełniliśmy parę błędów, dlatego nam też rzucili tyle punktów. Bardzo dobrze graliśmy do 25. minuty, kiedy prowadziliśmy 16 punktami i od tamtej pory, jakby nam ktoś odciął prąd i po prostu do końca nie istnieliśmy. Pozwoliliśmy drużynie ze Słupska rzucić 44 punkty w 15 minut, co jest nie do przyjęcia - mówił na konferencji prasowej po niedzielnym pojedynku trener Andrej Urlep.
PGE Spójnia Stargard prowadziła po 20 minutach 56:46, grając skuteczny i efektowny basket. Po kolejnych pięciu minutach było jeszcze lepiej. Gdy Luther Muhammad trafił pierwszy rzut wolny Biało-Bordowi wygrywali 69:52. Później jednak rywale odwrócili losy meczu. To nie jest największa różnica nawet w tym sezonie, jaką drużyna przegrywająca odrobiła i wygrała. Chociażby King Szczecin w końcówce grudnia odrobił 24-punktową stratę w Ostrowie Wielkopolski. Rozmiary zwycięstwa Energa Icon Sea Czarnych robią jednak wrażenie, bo ostatni kwadrans goście wygrali różnicą 30 punktów.
- Gratulacje dla drużyny ze Słupska. Zagrali dobry mecz. Trafiali trudne rzuty w ważnych momentach, ale myślę, że przegraliśmy mecz, dlatego, że stanęliśmy gdzieś po 25. Minucie - ocenił Andrej Urlep.
Niedzielny pojedynek przypominał spotkanie, które dwa tygodnie temu PGE Spójnia przegrała w Zielonej Górze. Wtedy Biało-Bordowi mieli 13 punktów przewagi, ale na koniec to rywale byli od nich lepsi o 13 "oczek". Jak do takich porażek podchodzi doświadczony trener? Szuka bardziej pozytywów, które można wyciągać na kolejne mecze, czy jednak skupia się na tym fatalnym fragmencie?
- Myślę, że naprawdę było bardzo dużo dobrego, ale niestety też ostatnich 15 minut po prostu fatalnych. To są rzeczy, które nie mają prawa się zdarzać, ale niestety nam się zdarzyło - skomentował krótko Andrej Urlep.
Tylko 47 sekund na parkiecie spędził Wesley Gordon. Co stało się z amerykańskim centrem? - Wygląda na poważną kontuzję, ale jeszcze nie wiadomo dokładnie co. Wcześniej miał problemy ze ścięgnem, ale teraz wygląda, że jest to kostka. To są pierwsze informacje, ale dokładnie nie mogę powiedzieć, dlatego że nie wiem - wyjaśnił słoweński szkoleniowiec.
W zespole nie ma już Ta'lona Coopera, który rozwiązał kontrakt z PGE Spójnią i trafi do ligi rumuńskiej. To oznacza, że pewne miejsce w składzie ma nowy rozgrywający. Trey Davis w niedzielnym meczu pokazał zdecydowanie więcej niż w swoim debiucie.
- Myślę, że Cooper jest bardzo dobrym graczem, tylko jeszcze nie jest tym, który może poprowadzić zespół. Myślę, że Davis pokazał, że stać go na to. Niestety jeszcze widać brak przygotowania fizycznego - podsumował Andrej Urlep.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany