Koszykarze PGE Spójni Stargard w czwartym ćwierćfinałowym meczu fazy play-off Orlen Basket Ligi wygrali z Anwilem Włocławek 86:68. Już po pierwszej połowie Biało-Bordowi prowadzili różnicą 18 punktów, a na początku trzeciej kwarty po "trójce" Karola Gruszeckiego było 48:27.
- Jeżeli ktoś by mi powiedział przed meczem, że po pierwszej połowie będziemy prowadzić różnicą prawie 20 punktów, nie uwierzyłbym w to. To nie tak, że nie wierzę w mój zespół, ale dlatego, że graliśmy przeciwko bardzo silnemu przeciwnikowi. To, jak broniliśmy, myśleliśmy o sobie nawzajem, poświęcaliśmy się, dzieliliśmy się piłką w ataku i wierzyliśmy, że wygramy ten mecz było nie do przecenienia - zaznaczył na konferencji prasowej po sobotnim spotkaniu trener Sebastian Machowski.
- Oczywiście jestem więc bardzo szczęśliwy, że teraz będziemy mieli piąty, decydujący mecz. Jestem bardzo dumny z naszego zespołu i naszego występu oraz atmosfery, którą mieliśmy w naszej hali. Miejmy nadzieję, że przyniesiemy taką samą energię, obronę i nasz duch zespołu we wtorek do Włocławka. W piątym meczu wszystko jest możliwe. Wierzymy, że możemy awansować do półfinału - dodał szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.
Biało-Bordowi podobnie, jak w czwartek zdobyli 86 punktów, ale lepiej bronili, tracąc tylko 68 "oczek". Sam atak jednak również funkcjonował inaczej. Prawie połowę punktów PGE Spójnia zdobyła dzięki 13 celnym "trójkom". W tym elemencie gospodarze uzyskali 30 punktów przewagi, bo Anwil trafił tylko trzy takie rzuty.
- Oczywiście to jest duży czynnik jeżeli trafia się rzuty na wysokim procencie tak, jak robiliśmy to w sobotnim meczu. To jest rzecz, której nie robiliśmy szczególnie w pierwszym meczu. Dla mnie zawsze jest istotne, jak te rzuty są kreowane. Czy to wszystko są akcje jeden na jednego, czy gramy zespołowo i dzielimy się piłką. Mówiłem także na konferencjach prasowych we Włocławku, że graliśmy we właściwy sposób, tylko nie trafialiśmy naszych rzutów. Myślę, że w sobotę również graliśmy we właściwy sposób, trafialiśmy nasze rzuty i wygraliśmy różnicą prawie 20 punktów - analizował Sebastian Machowski.
Zapytaliśmy trenera, czy PGE Spójnia może taką grę powtórzyć również we Włocławku w gorącej Hali Mistrzów? - Oczywiście wierzę, że wygramy ten mecz. Powiedziałem już, że pojedziemy do Włocławka wygrać mecz. Wierzę, że możemy powtórzyć naszą grę i ten rodzaj energii. Pokazaliśmy to w czterech meczach i zobaczymy, kto wyjdzie zwycięsko. Zobaczmy, kto będzie trafiał rzuty, kto jest silny mentalnie, żeby wykorzystać presję, którą wszyscy będą czuć we wtorek jako swoją przewagę, ale wierzę, że wygramy ten mecz - nie miał wątpliwości szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.
Nie wątpliwie pod większą presją będzie Anwil Włocławek, dla którego odpadnięcie w ćwierćfinale po tym, gdy wygrał rundę zasadniczą, byłoby sportową katastrofą. PGE Spójnia już zrobiła sporo, ale nadal nie będzie faworytem. - Anwil zagrał świetny sezon. Zasłużyli na to, żeby mieć decydujący mecz w domu. Mamy doświadczenie z dwóch meczów we Włocławku przed świetnymi fanami. Taka atmosfera jest również bardzo wspierająca i będzie trudna dla nas. Tak, jak już powiedziałem jeżeli zagramy taką koszykówkę, jaką już pokazaliśmy w czwartym meczu, z takim duchem i rodzajem energii, wygramy również we Włocławku - stwierdził Sebastian Machowski.
Co trener zmienił po dwóch przegranych meczach? Okazuje się, że kluczem było właśnie podejście mentalne. PGE Spójnia już nie mogła przegrać i to dodatkowo zmotywowało stargardzkich koszykarzy. Teraz ten czynnik może motywować również graczy Anwilu, którzy także wyczerpali limit porażek - przynajmniej w pierwszej rundzie play-off.
- Myślę, że my naprawdę pokazaliśmy, że nie chcemy przegrać. Przyczyną był ten twardy duch, chęć zwycięstwa. Nie chodzi o taktykę a o chęć zwycięstwa, pokonania przeciwnika, wygrania swojego pojedynku. Zobaczmy, czy jeżeli będziemy mogli przynieść to samo na wtorkowy mecz awansujemy do półfinału - podsumował Sebastian Machowski.
Materiał sponsorowany