Anwil Włocławek nie zamknął ćwierćfinałowej rywalizacji w czwartkowym meczu. Kolejną szansę na awans do półfinału dostanie w sobotę, ale inny plan na ten dzień ma PGE Spójnia Stargard, która chce wrócić na wtorkowy, decydujący pojedynek do Hali Mistrzów.
- Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy ćwierćfinałowy mecz z Anwilem Włocławek. Cieszę się również, że wygraliśmy pierwszy mecz play-off od momentu, gdy jestem trenerem PGE Spójni Stargard. To był bardzo wyrównany mecz. Mieliśmy bardzo dobry początek. Myślę, że broniliśmy na bardzo wysokim poziomie - mówił na konferencji prasowej po wygranym 86:82 meczu z Anwilem Włocławek trener PGE Spójni Stargard, Sebastian Machowski.
Dla Biało-Bordowych to istotny sukces, bo dopiero po raz drugi od awansu do Orlen Basket Ligi wygrali mecz w fazie play-off. Na tym etapie najistotniejszy jest jednak awans do kolejnej rundy, a do tego jeszcze daleka droga. PGE Spójnia jest w połowie trasy na piąty mecz do Włocławka, który odbędzie się we wtorek. Żeby jednak na prawdę udać się w taką podróż Biało-Bordowi muszą jeszcze po raz drugi pokonać Anwil w spotkaniu, które odbędzie się również w hali OSiR w sobotę 11 maja o godz. 18:30.
- Walczymy o 2:2. W sobotę postaramy się o następne zwycięstwo. Jeżeli wygraliśmy pierwszy mecz to dlaczego nie wygrać i drugi? - pytał w rozmowie z naszym portalem koszykarz PGE Spójni Stargard, Dominik Grudziński.
Co zmieniło się w porównaniu z meczami, które kilka dni temu odbyły się w Hali Mistrzów? Wtedy Anwil wygrał 89:70 i 98:84. - Inwestowaliśmy dużo energii. Walczyliśmy o każdą piłkę. Również w sytuacjach stykowych przejmowaliśmy piłkę. Nie miało to miejsca w dwóch pierwszych meczach i to dało nam szansę na zwycięstwo w czwartkowym spotkaniu. Oczywiście na koniec trafiliśmy kilka wielkich rzutów i to dało nam szansę, żeby powalczyć w czwartym meczu, żeby wrócić do Włocławka na decydujący, piąty mecz. Miejmy nadzieję, że przy wsparciu naszych fanów i całego miasta hala na sobotni mecz będzie wyprzedana i odniesiemy zwycięstwo - skomentował trener Biało-Bordowych.
- Tak, jak trener powiedział, czuję, że graliśmy bardzo dobrze. Graliśmy zespołowo i po prostu tworzyliśmy duże miejsca, kiedy ich potrzebowaliśmy. Również zatrzymywaliśmy ich w obronie kiedy tego potrzebowaliśmy. To był bardzo wyrównany mecz. Jestem dumny z tego, co zrobiliśmy w tym meczu i miejmy nadzieję, że możemy to też zrobić w sobotę - dodawał na konferencji prasowej Alex Stein, który do 11 punktów dołożył pięć asyst i trzy zbiórki.
- Myślę, że w przeciwieństwie do nas PGE Spójnia zagrała bardzo dobry mecz. W takim ciężkim meczu trafili parę bardzo trudnych rzutów szczególnie na koniec przez ręce przy sekundzie do końca akcji. Abstrahując od tego, że trzeba mocno pracować po obu stronach parkietu, to takie rzuty też trzeba trafić. Nie będę mówił o założeniach, bo mamy mecz za chwilę, ale popełniliśmy taką ilość błędów, że można obdzielić trzy albo nawet cztery mecze. Kompletnie nie realizowaliśmy założeń, które do tej pory dobrze funkcjonowały i efektem tego jest naszych 15 rzutów wolnych, a PGE Spójni 29. W pewnych momentach bardzo słabo wyglądała nasza obrona - nie ukrywał trener Anwilu, Przemysław Frasunkiewicz.
Goście pomimo dwóch wysokich zwycięstw nie zakładali, że na pewno w czwartek zakończą ćwierćfinałową serię. Podobnie do czwartego meczu powinna podejść PGE Spójnia, która nie może jeszcze planować wyjazdu na piąty pojedynek do Włocławka. Biało-Bordowi nadal nie będą faworytem a o szansę na sprawienie dużej sensacji, muszą jeszcze powalczyć.
- Nic nie zakładaliśmy. Jeżeli ktoś zakłada przed meczem, że się ten mecz wygrywa to 9/10 razy się ten mecz przegrywa, ale przegraliśmy przez to, że tak, jak wcześniej powiedziałem, pamięć nas zawiodła. Na pewno nasza gra tak nie miała wyglądać. Egzekucja jeszcze nie była tak zła, jak obrona. Nie powiem, że my się nie staraliśmy, bo jestem daleki od tego. Ta drużyna robi, co może natomiast oprócz pracy na 100% musi też być jakiś poziom koncentracji, żeby można było wykonać pewne elementy. Mam wrażenie, że nie było u nas stuprocentowej koncentracji - zaznaczył Przemysław Frasunkiewicz.
Czy właśnie koncentracja oraz dodatkowa motywacja to były atuty PGE Spójni Stargard w trzecim meczu? - Myślę, że wszyscy to rozumieją. Kiedy przegrywasz pierwsze dwa mecze i jeżeli przegrasz jeszcze jeden, wracasz do domu. Może to jest ekstra motywacja, której potrzebowali gracze? Może to pytanie jest bardziej do Alexa niż do mnie. W czwartek także graliśmy w Stargardzie. Mówiłem po pierwszych dwóch meczach, że będzie inaczej, kiedy seria przeniesie się z Włocławka do Stargardu - wyjaśnił Sebastian Machowski.
Nie tylko obręcze były atutem PGE Spójni, ale również lokalizacja "młyna" jak potocznie nazywa się fanklub zagrzewający zespół gorącym dopingiem. O ten fakt trenera Anwilu zapytał Marek Szubski z portalu wlc. - Wiem, że to przeszkadza bardzo. Jakby młyn w każdej hali był koło ławki gości, to na pewno grałoby się ciężej. To jest jakiś plusik dla gospodarzy - skomentował krótko Przemysław Frasunkiewicz.
Frekwencja w sobotę może być jeszcze wyższa, bo do kompletu sporo brakowało jednak szczególnie w końcówce, PGE Spójnia była niesiona potężnym dopingiem. - Tutaj zawsze tak było i zawsze tak będzie, że zawodnicy i drużyna przyjezdna tutaj gra słabe mecze ze względu na kibiców. Bardzo się cieszymy, że w czwartek przyszło tak dużo ludzi ze Stargardu mimo tego, że byliśmy w bardzo ciężkiej sytuacji - podsumował Dominik Grudziński.
PGE Spójnia Stargard - Anwil Włocławek / sobota 11.05.2024 godz. 18:30.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2-1 dla Anwilu Włocławek.
Materiał sponsorowany