Nie tak powinno to wyglądać. Już w piątek koszykarze PGE Spójni Stargard rozegrają następny ligowy mecz.
Tylko 45 godzin przerwy pomiędzy środowym meczem w FIBA Europe Cup, a piątkowym spotkaniem 8. kolejki Orlen Basket Ligi ma PGE Spójnia Stargard. W podobnej sytuacji jest MKS Dąbrowa Górnicza. Różnica taka, że ekipa z Zagłębia rozegra dwa mecze w tak krótkim czasie na swoim parkiecie, a Biało-Bordowi muszą podróżować na drugi koniec Polski.
- Gram 13. sezon w PLK i nigdy jeszcze nie grałem meczu co dwa dni. Były zawsze trzy dni. Coś nowego, ale jest, co jest. Oni też grali w środę. Trzeba zacisnąć zęby i grać - powiedział dla naszego portalu koszykarz PGE Spójni Stargard, Sebastian Kowalczyk.
Oczywiście gra co dwa dni w play-offach jest czymś normalnym, ale taka krótka przerwa dzieli tylko mecze rozgrywane w jednym mieście. Przenosiny na parkiet drugiej drużyny to zawsze dodatkowy dzień przerwy. W rundzie zasadniczej tak krótkie przerwy nie powinny się zdarzać. Niestety PGE Spójnia nie jest pierwszym zespołem zmagającym się z taką sytuacją w tym sezonie. Wcześniej podobnie ekstremalny terminarz miały WKS Śląsk Wrocław i King Szczecin.
- Przede wszystkim uważam, że to bardzo niefortunne, że jesteśmy zmuszeni grać w piątek. Ponieważ nie mamy żadnej alternatywy, zrobimy wszystko od teraz, żeby gracze mogli się zregenerować i znaleźć energię. W czwartek będziemy podróżować i miejmy nadzieję, że w piątek będziemy gotowi, żeby dać z siebie 100% - mówił trener Sebastian Machowski, którego na konferencji prasowej po środowym meczu pytaliśmy o przygotowania do piątkowego meczu.
- Zespół z Dąbrowy także grał w środę. To będzie trudne dla obu drużyn, więc może to wyrówna pole gry. Nadal jednak dla zawodników granie w tych warunkach będzie niebezpieczne - dodał szkoleniowiec PGE Spójni Stargard. Tym niebezpieczeństwem jest większe ryzyko kontuzji. Na szczęście Biało-Bordowi ostatnio grają w pełnym składzie i żaden z 10 koszykarzy nie był mocno eksploatowany w środowym meczu z Heroes Den Bosch (73:65).
Piątkowy pojedynek zapowiada się ciekawie, ale czy da odpowiedź, jak mocna jest PGE Spójnia? Na pewno z przynajmniej jednym dodatkowym dniem przerwy ten obraz byłby bardziej klarowny. W obecnej sytuacji największą rolę może odegrać przygotowanie fizyczne.
Bez względu na wszystko drużynę zajmującą trzecie miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi czeka też duże sportowe wyzwanie. Stargardzianie wygrali pięć z siedmiu ligowych spotkań. MKS jest na piątym miejscu, ale tylko dlatego, że ma zaległy mecz z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk. Bilans 5-1 robi wrażenie, ale przede wszystkim ze względu na to, jakich rywali pokonali dąbrowianie i w jakim stylu to zrobili.
Hiszpański trener Boris Balibrea zbudował drużynę grającą bardzo efektownie i skutecznie. MKS po sześciu meczach ma niesamowitą średnią 100,7 zdobytych punktów. Na to składa się 60,5% skuteczności za dwa i 40,6 za trzy punkty. MKS trafia średnio 12,2 "trójki" na mecz. Dla porównania PGE Spójnia zdobywa po 80,3 punktu, trafiając 7,7 "trójek".
MKS w czterech meczach rzucał 100 lub więcej punktów. W ostatnim ligowym pojedynku (26 października) rozbił Dziki Warszawa 116:83. Wcześniej pokonał inne topowe ekipy z obecnego lub poprzedniego sezonu - King Szczecin (103:101), WKS Śląsk Wrocław (82:80) i Polski Cukier Start Lublin (112:87). Przegrał tylko we Włocławku (91:97).
Drużyna, która w tym sezonie wygrywa tylko u siebie, ostatnie zwycięstwo odniosła w środę. W Alpe Adria Cup pokonała KK Dinamo Zagrzeb 92:73. Uważać trzeba szczególnie na hiszpańskiego strzelca. Marc Garcia zdobył w tym meczu 23 punkty i potwierdził niesamowitą formę z ostatnich tygodni. W sześciu meczach zdobył 134 punkty i pod względem sumy to najlepszy wynik w OBL. Zawodnik MKS-u wyprzedza nawet koszykarzy, którzy rozegrali już siedem spotkań.
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Spójnia Stargard / piątek 10.11.2023 godz. 17:30.
Materiał sponsorowany