Trener PGE Spójni Stargard podsumował sobotni mecz z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski. Biało-Bordowi wygrali 65:62 i po trzech kolejkach Orlen Basket Ligi są niepokonani.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wygraliśmy ten mecz i ze sposobu, w jakim to zrobiliśmy. Wiem, że niemożliwe jest wygrywanie wszystkich meczów, a szczególnie zwyciężanie różnicą 20 punktów. Oczywiście jako trener chciałbym, żeby tak było, ale to nie są nasze realia - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Sebastian Machowski.
Trener sam nawiązał do domowej inauguracji z poprzedniego sezonu. Sytuacja znacząco się różniła, ale również teraz o zwycięstwie PGE Spójni zdecydował rzut z ostatniej sekundy. Stephen Brown trafił z dalekiego dystansu i sprawił, że stargardzianie wygrali bez konieczności rozgrywania dodatkowych pięciu minut.
- Słyszałem już trzy razy, że to było tak, jak w pierwszym domowym meczu ostatniego sezonu, kiedy wygraliśmy buzzer-beaterem. Także Ben Simons o tym mówił. Myślę, że on musi mieć nocne koszmary z tym buzzer-beaterem przeciwko drużynie z Bydgoszczy, w której grał - przypomniał trener PGE Spójni.
Tym razem Amerykanin był w zespole, który w niesamowitych okolicznościach wygrał mecz. Zapamiętany zostanie ostatni rzut Stephena Browna, ale sukcesu nie byłoby bez pracy, jaką koszykarze wykonali we wcześniejszych momentach spotkania.
- Na koniec liczy się jeszcze jedno ważne zwycięstwo, które odnieśliśmy przed wspaniałą stargardzką publicznością. Fani byli niewiarygodni. Oni pchali nas do inwestowania całej energii, żebyśmy mogli wygrać ten mecz defensywą. Oczywiście możemy powiedzieć, że wygraliśmy "trójką" na koniec, ale chcę wierzyć, że nasza obrona, która zatrzymała jeden z najlepszych zespołów w lidze na 62 punktach jest także przyczyną naszego zwycięstwa - analizował Sebastian Machowski.
- To, co pokazaliśmy w obronie to zespołowa praca. W drugiej połowie poprawiliśmy się w zbiórkach. Na przykład Wesley Gordon blokował rzuty. Wiele składowych miało wpływ na to zwycięstwo. Na końcu może potrzeba trochę szczęścia, ale wierzę, że szczęście zdarza się, gdy poprzez przygotowania stworzy się ku temu okazje. To właśnie wydarzyło się w sobotnim meczu - kontynuował trener PGE Spójni Stargard.
Trudno pominąć fakt, że rywale mieli spore kłopoty kadrowe. Nie zagrało czterech koszykarzy, a tylko siedmiu graczy pojawiło się na parkiecie. Jak docierające już wcześniej informacje z Arged BM Stali wpłynęły na przygotowania PGE Spójni? Szkoleniowiec koncentrował się na swojej drużynie. Również Sebastian Machowski w wyrównanym meczu nie rotował tak szeroko, jak w dwóch wcześniejszych wysoko wygranych spotkaniach. Tak jednak wyjaśnił podejmowane decyzje.
- Na koniec liczy się zarówno gra defensywna, jak i rytm w ataku. Generalnie próbujemy grać wszystkimi koszykarzami w pierwszej połowie. Każdy ma czas na grę. W drugiej połowie musimy wygrać. Moim głównym zadaniem podczas meczu jest upewnić się, że mamy pięciu możliwie najlepszych graczy na koniec na parkiecie, którzy zabezpieczą zwycięstwo szczególnie w wyrównanym meczu. Mówiąc najlepszych zawodników, mam na myśli takich, którzy mają najlepszy rytm i grali najlepiej do tej pory w czasie meczu - podsumował Sebastian Machowski.
Materiał sponsorowany