Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

"Spójnia Pany" czyli wyjątkowa rozmowa o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Dodano: rok temu Autor:
Redakcja poleca!

Stargardzkie Centrum Nauki FILARy zorganizowało na Małej Scenie Stargardzkiego Centrum Kultury wyjątkowe spotkanie dla wszystkich sympatyków Spójni Stargard.

"Spójnia Pany" czyli wyjątkowa rozmowa o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Stargardzkie Centrum Nauki FILARY zorganizowało na Małej Scenie Stargardzkiego Centrum Kultury wyjątkowe spotkanie dla wszystkich sympatyków Spójni Stargard.

W środowym wydarzeniu wzięło udział wiele osób, które od lat są związane ze stargardzkim klubem w różnej formie: działacze, trenerzy, zawodnicy i kibice. Szczególnie dla młodszych fanów była to świetna okazja, żeby w pigułce poznać historię klubu. Prowadzący wydarzenie Wojciech Makowski wraz z zaproszonymi gośćmi przytoczyli wiele anegdot.

w pierwszej części spotkania zatytułowanego "Spójnia Pany" historię klubu wspominali Krzysztof Orzechowski (wieloletni prezes klubu również w okresie największych sukcesów) oraz Krzysztof Koziorowicz ( zawodnik, trener i działacz Spójni).

Krzysztof Orzechowski opowiedział o początkach swojej działalności w Spójni (1977 rok). Z czasem bazujący na wychowankach klub piął się w górę, aż za trzecim podejściem w 1994 roku awansował do ekstraklasy. Krzysztof Koziorowicz przypomniał, że wiele osób tworzyło historię Spójni. Wymienił między innymi wieloletniego trenera, Ryszarda Janika.

Nie zabrakło wspomnień z czasów pierwszego pobytu Spójni w ekstraklasie. Pod nazwą Komfort Forbo Stargard Szczeciński w 1997 roku prowadzony przez trenera Tadeusza Aleksandrowicza zespół odniósł największy sukces, zdobywając wicemistrzostwo Polski. Był to świetny czas dla stargardzkich koszykarzy, którzy również w innych sezonach byli w czołówce (czwarte i piąte miejsce) i występowali także w nieistniejącym już Pucharze Koracza. - Społeczeństwo Stargardu było zawsze za koszykówką - podkreślał Krzysztof Orzechowski.

W drugiej części gośćmi byli Wiktor i Dominik Grudziński. Ojciec i syn, którzy jeszcze w poprzednim sezonie wspólnie grali w drugim zespole Spójni (III liga).

- Bardzo chciałem, żeby Spójnia miała swój zespół w II lidze. Mogłem wyjść na parkiet i zagrać z Dominikiem swój ostatni sezon i pomóc mojemu klubowi, żebyśmy awansowali do II ligi. Nie udało się sportowo, ale i tak mam satysfakcję z tego, że ten temat jest kontynuowany i pan prezes podjął rękawicę. Mamy chłopaków 15-16latków, którzy wyglądają obiecująco. Rozmawialiśmy nawet z panem prezydentem, żeby docelowo w II lidze grało jak najwięcej stargardzian, żeby oni się rozwijali i dostawali minuty nawet kosztem wyniku sportowego - podkreślił Wiktor Grudziński, który opowiedział też o swoich koszykarskich początkach.

Zaczęło się w dawnej SP 12. Później trenował w juniorach Spójni u trenerów Krzysztofa Koziorowicza i Ryszarda Janika. Następnie dostał szansę trenowania w pierwszym zespole u trenera Tadeusza Aleksandrowicza i tak powoli budował swoją karierę. Również Dominik Grudziński mówił o swoich początkach z koszykówką.

- Koszykówka była w moim życiu od początku. W wieku dwóch miesięcy byłem już w hali. Już w wieku siedmiu lat zacząłem trenować we Włocławku tam, gdzie wtedy tata zdobywał wicemistrzostwo Polski. Zawsze chciałem grać w koszykówkę - mówił obecny zawodnik PGE Spójni Stargard.

Jego droga do pierwszej drużyny Biało-Bordowych była jednak długa i kręta. - Pan prezes Orzechowski opowiadał, że lata temu skład był budowany na wychowankach. Teraz jest zupełnie inaczej. Są zaciągi z Europy i Stanów Zjednoczonych. Niestety Polaków jest coraz mniej w lidze. To bardzo źle wygląda. Odnośnie wychowanków ja akurat wykazałem się dużą cierpliwością, żeby dostać to, czego chcę - zaznaczył Dominik Grudziński.

- Minęło bardzo dużo czasu, zaczynając od kadeta, juniora, po zespoły z Zielonej Góry, Ostrowa i innych miast. Musiałem czekać spokojnie na ostatnim miejscu na ławce i ciężko trenować, żeby nadszedł mój czas. Cieszę się, że on nadszedł, bo aktualnie należę do drużyny, która jest piąta w Polsce i to jest dla mnie ogromne wyróżnienie. To jest następna motywacja, żeby więcej pracować. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak też jest u mnie - kontynuował.

- Przejście z juniora do seniora myślę, że jest najtrudniejszym momentem dla każdego zawodnika. Jedni muszą mieć trochę szczęścia, inni wypracowali to sobie. Tak samo dostanie pierwszych minut na parkietach ekstraklasowych, bardzo często jest dziełem przypadku. Tak było też u mnie - podsumował przypominając historię z końcówki sezonu 2021/2022, gdy wykorzystał szansę, którą stworzyła Dominikowi Grudzińskiemu kontuzja Nicka Spiresa.

 


 

Materiał sponsorowany

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Retro Gaming w SCN FILARY. Fotorelacja