Niesamowite rzeczy dzieją się w finale Energa Basket Ligi. King Szczecin prowadzi 3:0 z WKS Śląskiem Wrocław. Do mistrzostwa Polski Wilki Morskie potrzebują już tylko jednego zwycięstwa.
Takiego święta koszykówki na Pomorzu Zachodnim dawno nie było. Po raz ostatni w finale mistrzostw Polski w 1997 roku grała Spójnia Stargard, ale przegrała 0:4 z Mazowszanką Pruszków. Rezultat osiągnięty przez sąsiadów już przebił King Szczecin, który w finale wygrał trzy mecze. Za kilka dni Wilki Morskie mogą zdobyć mistrzostwo Polski. Czy to wydarzy się już w piątek?
W dwóch wyjazdowych meczach King zdemolował rywala, zwyciężając 89:78 i 92:65. Szczególnie drugi mecz w Hali Stulecia miał być szokującym, zimnym prysznicem dla faworyta.
Taka sytuacja sprawiła, że na trzeci finałowy mecz rozgrywany w środowy wieczór szczecińska Netto Arena po raz pierwszy w historii koszykarskich zmagań w tym obiekcie wypełniła się kibicami. Bilety zostały wyprzedane błyskawicznie i podobnie jest w przypadku czwartego spotkania, które odbędzie się w piątek (godz. 20:00).
Nawet na derbowych meczach Kinga Szczecin z PGE Spójnią Stargard nie udało się osiągnąć kompletu w szczecińskim obiekcie. Niesieni gorącym dopingiem gospodarze, jakby nie czuli teoretycznie większej niż zwykle presji, która powinna na nich ciążyć. To oni od początku prowadzili (5:0). Śląsk jeszcze szybko odpowiedział (5:5), ale później był w sporych opałach.
Już w drugiej kwarcie było 38:23. Wtedy dwie "trójki" trafił konsekwentnie odpuszczany na dystansie Jeremiah Martin. Trener Arkadiusz Miłoszewski szybko poprosił o przerwę i dowodzeni przez niego koszykarze opanowali sytuację. Wrocławianie nie radzili sobie z obroną Kinga, ale po zmianie stron atak szczecińskiej drużyny się zaciął.
To sprawiło, że 6,5 minuty przed końcem meczu było tylko 64:58. Odpowiedź Kinga była imponująca - potężny długi finisz i zwycięstwo aż 90:67. Taka sytuacja może tylko jeszcze bardziej podłamać i tak już przybitego wcześniejszymi porażkami rywala.
- Po prostu wykonujemy w stu procentach plan, który trener nam narzucił na wszystkie mecze. Wygrywamy nieprawdopodobnie, bo rozjeżdżamy Śląsk. Jesteśmy w szoku. Mega szczęśliwi i zadowoleni z tego, co robimy. Oczywiście jest to szok jak najbardziej pozytywny - powiedział po środowym meczu dla naszego portalu skrzydłowy Kinga Kacper Borowski.
- Nie chcę zespołu mocno chwalić, bo wiemy, że jeszcze daleko nam do upragnionego celu. Zespół pokazał kolejny raz energię. Śląsk zbliża się, a my potrafimy odpowiedzieć. Taktyka jest nadal ta sama i dlaczego mamy ją zmieniać, skoro ona funkcjonuje? Lubimy grać widowiskowo, szybko i zdobywać punkty czasami z niewiarygodnych pozycji. To jest nasz styl i tego się trzymamy - analizował na pomeczowej konferencji prasowej trener Kinga, Arkadiusz Miłoszewski.
Szczeciński zespół już w piątek może zdobyć pierwszy tytuł mistrza Polski. Musi jednak po raz czwarty wygrać ze Śląskiem. Jeżeli przegra będzie miał kolejne szanse na wywalczenie tytułu. Wtedy jednak seria (na jeden mecz) przeniesie się do Wrocławia i WKS Śląsk może się jeszcze odrodzić. Czy to jednak realny scenariusz?
- Śląsk w każdej chwili może się podnieść i zrobi wszystko, żeby tak się stało. My jednak zrobimy wszystko, żeby mu na to nie pozwolić - podsumował Arkadiusz Miłoszewski.
King Szczecin - WKS Śląsk Wrocław 90:67 (24:18, 20:12, 16:17, 30:20)
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3-0 dla Kinga Szczecin
Materiał sponsorowany