Ponad dwie godziny walki i zwycięstwo 92:87.
PGE Spójnia Stargard musiała jechać do Lublina, żeby przełamać niemoc w derbach z Kingiem Szczecin. Biało-Bordowi awansowali do półfinału Suzuki Pucharu Polski. W ten sposób już napisali historię, ale najlepsze może dopiero się wydarzy? W sobotę o godz. 15:00 mecz o finał.
W tych derbach wszystko było inne niż zwykle. PGE Spójnia prowadziła od pierwszej "trójki" Karola Gruszeckiego aż do ostatniej sekundy. Po kolejnym trafieniu z dystansu koszykarza, który zdobył łącznie siedem punktów było 12:2 i po czterech minutach o przerwę poprosił trener Arkadiusz Miłoszewski.
King w pierwszej kwarcie odrobił niemal całą stratę (18:20), ale to nie wpłynęło na PGE Spójnię. Biało-Bordowi rozegrali koncertową drugą odsłonę. Wygrana 31:16 część okazała się decydująca. Było nawet 18 "oczek" przewagi po akcji 2+1 Barreta Bensona (13 punktów w pierwszej połowie). Wcześniej świetną robotę wykonał Ajdin Penava. W całym meczu zdobył 20 punktów, trafiając 8/9 rzutów z gry. Miał też po pięć zbiórek i bloków.
Po zmianie stron PGE Spójnia broniła wypracowanej przewagi. W trzeciej kwarcie miała duże problemy. Do tego czwarte przewinienie popełnił Courtney Fortson i trener Sebastian Machowski musiał oszczędzać lidera Biało-Bordowych. King zbliżył się na siedem punktów, ale ważną "trójką" odpowiedział Paweł Kikowski. To jedyny celny rzut z dystansu PGE Spójni w drugiej połowie (1/7). W pierwszej części było zdecydowanie lepiej (5/9).
Większość czwartej kwarty była spokojniejsza od trzeciej. PGE Spójnia pomimo błędów (w całym meczu 19 strat przy 10 Kinga) utrzymywała kilkanaście punktów przewagi. Szczeciński zespół walczył do końca, a pressing na całym boisku zaczął przynosić efekty.
W porównaniu z ostatnimi ligowymi derbami sytuacja odwróciła się. King gonił, ale nie zdążył odrobić wszystkich strat. Nerwowo zrobiło się, gdy w kilka sekund szczeciński zespół zdobył pięć punktów. "Trójkę" trafił Bryce Brown i było tylko 90:85, ale właśnie różnicą pięciu punktów skończył się ten mecz (92:87).
Derbowy pojedynek trwał ponad dwie godziny, a PGE Spójnia wykonała aż 40 rzutów wolnych. Trafiła 32 i to był jeden z kluczowych elementów, bo King miał 20/25. Pomogła też fatalna skuteczność w rzutach z dystansu Kinga (5/24). Po kontuzji odniesionej w ostatnim ligowym meczu z Legią nie zagrał Tony Meier, który mógłby być odpowiedzią na tę niemoc.
Courtney Fortson zdobył 17 punktów (10/12 z rzutów wolnych). Miał też dziewięć asyst i sześć strat. Double-double skompletował Barret Benson (15 punktów, 10 zbiórek). Center PGE Spójni wykorzystał 7/12 rzutów wolnych, a Jordan Mathews do 14 "oczek" dołożył sześć zbiórek. Rozgrywający Kinga, Andrzej Mazurczak miał 11 punktów i dziewięć asyst. Popełnił tylko dwie straty, ale trafił 5/15 prób z gry.
King Szczecin - PGE Spójnia Stargard 87:92 (18:20, 16:31, 21:13, 32:28)
King: Zac Cuthbertson 18, Bryce Brown 16, Phil Fayne 16, Filip Matczak 13, Andrzej Mazurczak 11, Mateusz Kostrzewski 6, Maciej Żmudzki 4, Kacper Borowski 3.
PGE Spójnia: Ajdin Penava 20, Courtney Fortson 17, Barret Benson 15, Jordan Mathews 14, Brody Clarke 10, Karol Gruszecki 7, Paweł Kikowski 7, Adam Brenk 2, Dominik Grudziński 0, Tomasz Śnieg 0.
Materiał sponsorowany
Foto: Karina Wleklińska