PGE Spójnia w niezwykłych okolicznościach odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Biało-Bordowi wygrali z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz 73:72. Po fatalnej drugiej kwarcie (15:31) sytuacja była jednak trudna. PGE Spójnia trafiła w tej części tylko 5/15 prób z gry, a rywale 12/18 w tym trzy "trójki". Goście mieli też więcej zbiórek (10:6) i po 20 minutach prowadzili 44:32.
- Były bardzo duże emocje. Musieliśmy ten mecz wygrać. Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Troszeczkę w pierwszej połowie przespaliśmy, ale udało nam się wrócić do gry i wygrać to spotkanie - powiedział dla naszego portalu Paweł Kikowski.
To jedyny koszykarz PGE Spójni Stargard, który trafił zza linii 6,75 metrów. Cały zespół spudłował 13/14 prób. O przyczynę takiej dystansowej niemocy zapytaliśmy koszykarza, który trafił jeden z dwóch swoich dystansowych rzutów, a łącznie zdobył pięć punktów.
- Ta hala jest z tego słynna, że nie jest łatwo trafiać za trzy punkty, ale na pewno w następnych meczach będzie lepiej - zaznaczył Paweł Kikowski.
W kolejnych meczach oczywiście musi być lepiej jeżeli PGE Spójnia chce regularnie wygrywać. Następny pojedynek stargardzianie rozegrają na wyjeździe. Ich rywalem (piątek 7 października, godz. 20:00) będzie Legia Warszawa. - Idziemy w górę. Będziemy mocno walczyć - zapewnił nasz rozmówca.
Bohaterem piątkowego spotkania został Jordan Mathews. Nie rozgrywał wielkiego meczu. Zdobył tylko dziewięć punktów, ale w ostatniej akcji potrzebował 0,5 sekundy, żeby trafić na zwycięstwo. Takie rzuty wspomina się przez wiele lat.
- świetnie rzucił ten ostatni rzut. Naprawdę chapeau bas. W końcu ma na imię Jordan to musi trafiać - ocenił krótko wyczyn kolegi Paweł Kikowski.
Materiał sponsorowany