Koszykarze Legii Warszawa nie zagrali w Stargardzie wielkiego meczu, ale i tak dość łatwo poradzili sobie z PGE Spójnią. W zaległym spotkaniu 19. kolejki Energa Basket Ligi zwyciężyli 77:63.
Podobnie, jak z Arged BM Stalą również w środowym meczu Biało-Bordowi źle zaczęli i przegrywali 3:10. Trener Maciej Raczyński szybko poprosił o przerwę i chwilowo przyniosło to efekt. PGE Spójnia nie prowadziła w tym meczu nawet przez sekundę, ale w pierwszej kwarcie zbliżyła się na 10:13. Rywale jeszcze jednak w tej części uciekli na 10 "oczek". Stargardzianie trafili 4/7 prób za dwa, ale tylko 1/6 za trzy punkty. Do tego nie mieli żadnej zbiórki w ataku. Później poprawili się w tym elemencie, kończąc z dziewięcioma ofensywnymi zbiórkami.
W kolejnej odsłonie Legia prowadziła 36:22, ale faworyt również popełniał sporo błędów i prezentował się przeciętnie. Goście momentami tracili przewagę (38:30), ale wtedy się budzili (43:30). Po 20 minutach było 43:33 i teoretycznie wszystko mogło się jeszcze zdarzyć.
PGE Spójnia traciła 10 punktów do przeciwnika, ale właśnie tyle zdobyła w trzeciej kwarcie. Co z tego, że lepiej broniła, skoro nie potrafiła zniwelować różnicy, marnując nawet dogodne sytuacje po szybkim ataku. Co ciekawe dziewięć z 10 punktów drużyny zdobył w tej kwarcie Admon Gilder, który w pierwszej części trafił tylko 2/8 prób z gry.
Po zmianie stron było zdecydowanie lepiej (7/11) i czołowy strzelec Energa Basket Ligi skończył mecz z 21 punktami. Miał też pięć zbiórek i cztery straty. Justin Gray dołożył 10 "oczek" (4/9) i pięć zbiórek. Baylee Steele miał 10 punktów i dziewięć zbiórek, ale tylko 3/13 celnych prób z gry. W pierwszej połowie dobre wejście miał Nick Spires - siedem punktów (3/3). Na parkiecie spędził jednak tylko osiem minut, bo doznał kontuzji i nie wiadomo, czy będzie mógł wystąpić w kolejnym meczu z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz (sobota godz. 18:00).
Legia rekordowo miała 20 punktów przewagi (63:43), ale później była szansa, żeby zbliżyć się nawet na mniej niż 10 "oczek". Zabrakło ponownie wykorzystania swoich szans. O to było jednak trudno, trafiając tylko 37% prób z gry (23/61). Rywale trafili o jeden rzut więcej za dwa (18 przy 17 PGE Spójni).
Różnicę ponownie robiły "trójki" (6/24 przy 12/33). PGE Spójnia była regularna, trafiając w obu połowach po 3/12 prób z dystansu. Stargardzianie byli bezbronni, bo nie mieli atutów, żeby przełamać defensywę przeciwnika. Przy zespołach, które kilkanaście razy trafiają z dystansu, nie da się walczyć o zwycięstwo rzucając sześć "trójek".
Inne elementy również nie wypadły korzystnie. Rzuty wolne 11/18, zbiórki 42:35 na korzyść rywali, a asysty 24:9. Stargardzianie popełnili mniej strat (9:13). Dla Legii 15 punktów (5/9 za trzy) zdobył wracający do Stargardu Raymond Cowels III. Grzegorz Kulka miał 14 "oczek" (5/6 z gry) i dziewięć zbiórek.
PGE Spójnia Stargard - Legia Warszawa 63:77 (16:24, 17:19, 10:17, 20:17)
PGE Spójnia: Admon Gilder 21, Justin Gray 10, Baylee Steele 10, Nick Spires 7, Daniel Szymkiewicz 6, Tomasz Śnieg 3, Dominik Grudziński 2, Kerron Johnson 2, Kacper Młynarski 2, Oliwer Korolczuk 0, Szymon Szmit 0.
Legia: Raymond Cowels III 15, Grzegorz Kulka 14, Jure Skifić 11, Robert Johnson 9, Adam Kemp 9, Muhammad-Ali Abdur-Rahkman 7, Grzegorz Kamiński 6, Łukasz Koszarek 3, Dariusz Wyka 3, Szymon Kołakowski 0, Jakub Sadowski 0.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Bezbronna PGE Spójnia. Przeciętna Legia wygrała w Stargardzie