Był 30 listopada 2019 roku. PGE Spójnia Stargard mierzyła się z Legią Warszawa prowadzoną przez trenera Tane Spaseva. Biało-Bordowi wygrali 71:69, a rzut na zwycięstwo trafił Tomasz Śnieg. Podobnie, jak w niedzielnym meczu z Polskim Cukrem Pszczółką Startem Lublin rozgrywający PGE Spójni zdobył 12 punktów. Teraz jednak finał był inny, bo decydującej akcji nie trafił i to goście cieszyli się z piątego zwycięstwa. Trener, który od tego czasu po raz pierwszy gościł w Stargardzie, przypomniał tamtą sytuację.
- Bardzo ciężki mecz. Tutaj bardzo trudno wygrać. Elijah Wilson zamknął ten mecz "trójkami" i jeszcze jaką obronę grał na Tomaszu Śniegu. Tomasz Śnieg jest bardzo dobrym zawodnikiem - chwalił rywala Tane Spasev.
Mniej powodów do radości miał stargardzki koszykarz. - Gratulacje dla drużyny z Lublina. Przez większość meczu byliśmy stroną dominującą i mieliśmy zawsze kilka punktów zapasu. Na koniec jednak to drużyna lubelska zwyciężyła, co bardzo boli. Przez swoje błędy wypuściliśmy to spotkanie z rąk - analizował Tomasz Śnieg.
Wpływ na porażkę miała krótsza rotacja (brak Nicka Spiresa i Szymona Szmita). Niestety stargardzianie nie mogli również dobrze przepracować trzytygodniowej przerwy pomiędzy ostatnimi meczami. - działo się trochę u nas. Na treningu nie mogliśmy zrealizować pewnych rzeczy, żeby przygotować się do tego meczu, ale to nie jest jakieś usprawiedliwienie - zaznaczył kapitan PGE Spójni.
O porażce zdecydowała ostatnia akcja, ale nie tylko to. Również wcześniejsze łatwe przestrzelone rzuty. - Myślę, że mieliśmy dobre momenty i powinniśmy zakończyć to spotkanie wcześniej i kontrolować do końca. Tak się nie stało. Ostatnia akcja i porażka - podsumował Tomasz Śnieg.
Materiał sponsorowany