Koszykarze PGE Spójni Stargard odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu w Energa Basket Lidze z zespołem walczącym o utrzymanie. Pokonali GTK Gliwice 64:54. To jedyna dobra wiadomość po tym meczu. Całe szczęście, że rywale byli tak słabi.
Zaczęło się od fatalnych pudeł z obu stron. PGE Spójnia trafiła 1/7 prób z gry, a GTK 1/6. W kolejnych minutach zdecydowanie lepiej prezentowali się stargardzianie. Admon Gilder zdobył siedem punktów, a Justin Gray i Baylee Steele po cztery. To było wystarczające na bardzo słabo dysponowanego przeciwnika. Po 10 minutach gospodarze, którzy trafili 8/18 prób z gry prowadzili 18:8. Przyjezdni nie mieli nawet jednej asysty, ale przy skuteczności 4/19 to nie było wielkim zaskoczeniem.
Druga kwarta odbyła się na poziomie "oferowanym" przez GTK. Na szczęście przy kilkunastopunktowej różnicy. Goście tylko raz zbliżyli się na 26:19, ale PGE Spójnia zakończyła tę część serią 8:2 i prowadzeniem 34:21. Stargardzianie trafili 12/25 prób za dwa punkty. Większe problemy mieli na linii rzutów wolnych (7/13), a praktycznie w ogóle nie korzystali z "trójek" (1/5). GTK w tych dwóch ostatnich elementach wyglądało katastrofalnie (odpowiednio 1/6 i 0/11), dlatego taki wynik po 20 minutach.
W trzeciej kwarcie rywale zbliżyli się z 16 na 10 punktów, bo trafili dwie "trójki" z rzędu. Nic jednak nie zapowiadało, że do końca będzie ciekawie. W końcówce tej części PGE Spójnia prowadziła nawet 50:34. Wtedy się zaczęło. Siedem punktów z rzędu dla GTK zdobył Jabarie Hinds.
Niemoc przeciągnęła się na połowę czwartej kwarty. Stargardzianie nie tylko byli nieskuteczni, ale popełniali też ogrom strat. Łącznie mieli ich 18 przy dziewięciu GTK, a w pierwszej połowie popełnili tylko sześć strat (większość to przewinienia w ataku). Łącznie seria GTK skończyła się na 14 punktach. Goście przegrywali 48:50 i mieli rzut, żeby wyjść na prowadzenie.
Trudno przewidzieć, jakby się to skończyło gdyby trafili. Na szczęście na ich błędy można było liczyć. Niemoc PGE Spójni po kontrataku przerwał Kerron Johnson, a rywale przez kolejne cztery minuty powiększyli swój dorobek tylko o sześć "oczek". Zwycięstwo dowieźli Johnson i Gilder punktując głównie z rzutów wolnych.
Przyjezdni trafili o cztery rzuty z gry więcej. PGE Spójnia uratowała się rzutami wolnymi, które i tak wykonywała przeciętnie (22/33). Rywale mieli w tym elemencie 3/10, a w próbach trzypunktowych 3/25. W tym elemencie stargardzianie też się nie popisali (2/14). Mieli za to wyraźną przewagę w zbiórkach (50:40). To, jak wyglądało środowe spotkanie odzwierciedla też liczba asyst (10 PGE Spójnia i dziewięć GTK).
Zdecydowanie najlepszy był w środowym meczu Admon Gilder. Do 19 punktów dołożył 10 zbiórek. Trafił 6/12 prób z gry i komplet pięciu rzutów wolnych. We wskaźniku efektywności dało to 25. W GTK double-double osiągnął Kristijan Krajina (12 punktów i 10 zbiórek). Najskuteczniejszy z 13 punktami (6/9) był Jonathan Williams.
Wracając do PGE Spójni 12 punktów miał Kerron Johnson (3/5 z gry i 6/8 z rzutów wolnych). Baylee Steele uzyskał 11 "oczek" i osiem zbiórek, ale to nie był dobry mecz środkowego. Trafił 3/10 z gry i 5/10 rzutów wolnych, a do tego miał cztery straty. Justin Gray oraz Kacper Młynarski mieli po sześć punktów i osiem zbiórek. Tym razem polski skrzydłowy był jednak nieskuteczny (2/9).
PGE Spójnia Stargard - GTK Gliwice 64:54 (18:8, 16:13, 16:20, 14:13)
PGE Spójnia: Admon Gilder 19, Kerron Johnson 12, Baylee Steele 11, Justin Gray 6, Kacper Młynarski 6, Nick Spires 5, Tomasz Śnieg 3, Daniel Szymkiewicz 2, Dominik Grudziński 0.
GTK: Jonathan Williams 13, Kristijan Krajina 12, Jabarie Hinds 11, Roberts Stumbris 9, Damonte Dodd 4, Daniel Gołębiowski 4, Aleksander Wiśniewski 1, Filip Put 0, Kacper Radwański 0.
Materiał sponsorowany