Dzisiaj jest: 27.4.2025, imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty

Co wyście zrobili? Nieprawdopodobna zapaść i porażka PGE Spójni Stargard

Dodano: ok. 8 godzin temu Autor:
Redakcja poleca!

To się nie miało prawa wydarzyć. Nie w tak ważnym meczu, nie przy takim prowadzeniu.

Co wyście zrobili? Nieprawdopodobna zapaść i porażka PGE Spójni Stargard

To się nie miało prawa wydarzyć. Nie w tak ważnym meczu, nie przy takim prowadzeniu. PGE Spójnia Stargard prowadziła w pojedynku z MKS-em Dąbrowa Górnicza przez ponad 33 minuty, a na początku czwartej kwarty miała jeszcze 11 "oczek" przewagi. Skończyło się porażką 74:79. Fani, którzy przez cały mecz gorąco wspierali zespół, nie wierzyli w to, co się działo. Po końcowej syrenie pożegnali koszykarzy potężną porcją gwizdów, choć walka o utrzymanie w Orlen Basket Lidze nie jest jeszcze skończona.

Goście zaczęli od prowadzenia 9:5. Początek z obu stron był nerwowy, ale "trójki" trafili Cobe Lee Williams oraz Raymond Cowels III. PGE Spójnia odpowiedziała serią dziewięciu "oczek". Stargardzianie przede wszystkim mocno bronili. W ataku powinni bardziej wykorzystać ten fragment. W pierwszej kwarcie MKS trafił tylko 3/15 rzutów z gry (1/9 za dwa). Goście wykorzystali też 3/6 rzutów wolnych.

Szalony przebieg miała już druga kwarta. W tej części PGE Spójnia trafiła 9/13 rzutów z gry. Przełożyło się to na 14 "oczek" przewagi (34:20). Taką zaliczkę zbudowali zmiennicy. Każdy koszykarz wchodzący z ławki dołożył coś do dorobku drużyny. Najwięcej, bo pięć z 18 punktów rezerwowych miał Yehonatan Yam. Zmiennicy MKS-u w pierwszej połowie zdobyli tylko cztery punkty. Duet Williams - Mattias Markusson utrzymał jednak MKS w grze. Po drugiej "trójce" w meczu Cowelsa różnica zmalała do punktu (36:35). Po 20 minutach było jednak 39:35, bo swoją drugą "trójkę" trafił Malik Johnson.

Rozgrywający zaczął trzecią kwartę od dwóch udanych akcji, ale zatrzymał się na 12 punktach. Później już nie trafił do kosza (5/10 z gry w całym meczu). Popełnił również pięć strat i miał tylko cztery asysty. W tej części sytuacja się powtórzyła. PGE Spójnia uciekła na 15 punktów (51:36), ale później zaczęła tracić przewagę. Kilka ważnych rzutów trafił dla gości Jan Wójcik, a po punktach Aleksandra Załuckiego MKS przegrywał po 30 minutach już tylko 57:63.

Okazało się, że to, co działo się w dwóch wcześniejszych odsłonach, było tylko wstępem do dramatu z ostatniej kwarty. Tę część już tradycyjnie lepiej rozpoczęli Biało-Bordowi i gdy rzuty wolne wykorzystał Yehonatan Yam prowadzili 71:60. Chwilę później przy wyniku 71:62 rezerwowy rozgrywający opuścił parkiet i już więcej się na nim nie pojawił.

MKS natomiast popisał się niewiarygodną serią 17 "oczek". PGE Spójnia przez ponad siedem minut nie zdołała przeprowadzić żadnej skutecznej akcji. Niewykluczone, że to, co wydarzyło się w sobotni wieczór w hali OSiR zapisze się w najczarniejszych kartach historii stargardzkiego klubu. Tylko osiągnięte w jakiś szczęśliwy sposób utrzymanie w Orlen Basket Lidze może sprawić, że ten mecz nie będzie wspominany jeszcze przez wiele lat.

W końcówce jedynie Aleksandar Langović trafił "trójkę" dla PGE Spójni, ale było już za późno, bo MKS miał przed jego rzutem sześć punktów przewagi. Mecz wsadem skończył Mattias Markusson, który do 17 punktów dołożył 12 zbiórek (pięć w ataku). MKS w pierwszej połowie miał aż 11 z 12 swoich ofensywnych zbiórek. PGE Spójnia poprawiła się po przerwie w tym elemencie i łącznie miała 11 zbiórek w ataku. Przyjezdni zagrali zdecydowanie bardziej zespołowo (21 asyst przy 11 PGE Spójni). Gospodarze popełnili 16 strat przy 17 takich błędach przeciwnika.

Trener Jean-Denys Choulet na pomeczowej konferencji prasowej mówił wiele o zespołowości, ale istotne były też indywidualności. To MKS miał na parkiecie dwóch najlepszych koszykarzy. Obok Mattiasa Markussona był to Cobe Lee Williams, który zdobył 23 punkty. Dla PGE Spójni po 12 punktów zdobyli Malik Johnson i Elijah McCadden, który podobnie, jak rozgrywający miał też sporo strat (cztery). Dołożył też sześć zbiórek, jednak już tradycyjnie nieskutecznie wykonywał rzuty wolne (4/9).

Dobrą zmianę przeciwko swojemu byłemu klubowi dał Dawid Słupiński. W nieco ponad 10 minut zdobył dziewięć punktów i miał pięć zbiórek. Popełnił też cztery przewinienia jednak szkoda, że gdy wynik uciekał, nie pojawił się już choćby na chwilę na parkiecie. Wesley Gordon miał 10 zbiórek, cztery przechwyty i trzy bloki, ale zdobył tylko cztery punkty. Co jednak bardziej wymowne z nim na parkiecie PGE Spójnia była o 14 "oczek" gorsza od MKS-u.

- Bardzo ciężki mecz. Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie tak wyglądał. Wiedzieliśmy, o co gramy. Początek zdecydowanie dla PGE Spójni. Było nam bardzo ciężko, ale później zaczęliśmy grać drużynowo, zaczęliśmy walczyć, wierzyliśmy w to i udało się wyszarpać zwycięstwo. Mam ogromny szacunek dla PGE Spójni i bardzo kibicuję temu klubowi. Teraz gram w Dąbrowie Górniczej i jestem profesjonalistą. Zawsze chcę wygrywać. Przyznam, że gdy przegrywaliśmy w czwartej kwarcie różnicą 11 punktów, wdarło się trochę stresu, natomiast myślę, że ten stres wdarł się obu drużynom. My sobie z nim poradziliśmy lepiej - nie ukrywał na pomeczowej konferencji prasowej Adam Łapeta, czyli obecny koszykarz MKS-u, który jeszcze w poprzednim sezonie grał dla PGE Spójni.

PGE Spójnia Stargard - MKS Dąbrowa Górnicza 74:79 (16:11, 23:24, 24:22, 11:22)

PGE Spójnia: Malik Johnson 12, Elijah McCadden 12, Paweł Kikowski 10, Aleksandar Langović 9, Dawid Słupiński 9, Yehonatan Yam 7, Sebastian Kowalczyk 5, Kacper Borowski 4, Wesley Gordon 4, Isiah Ross 2.

MKS: Cobe Lee Williams 23, Mattias Markusson 17, Raymond Cowels III 8, Jan Wójcik 8, Tyler Cheese 6, David Höök 6, Aleksander Załucki 6, Marcin Piechowicz 2, Szymon Ryżek 2, Adam Łapeta 1, Wiktor Rajewicz 0.

Foto: Tomek Burakowski

 


 

Materiał sponsorowany

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Dzień otwarty Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Stargardzie. Fotorelacja