Pokonali MKS Dąbrowa Górnicza 101:87. Po raz pierwszy w sezonie zdobyli ponad 100 punktów. Długo też musieli czekać na wyjazdowe przełamanie, bo od końcówki października, gdy zwyciężyli w Lublinie.
Trener Marek Łukomski przebudował pierwszą piątkę. Znaleźli się w niej Tomasz Śnieg i Nick Spires. Z ławki zaczęli natomiast Erick Neal i Kacper Młynarski. Gospodarze prowadzili 6:2, bo skuteczny był Devin Marble. Później inicjatywę przejęła PGE Spójnia (11:15). Dwie "trójki" trafił Spires, czym na pewno zaskoczył gospodarzy. We wcześniejszych meczach oddał z dystansu tylko jeden niecelny rzut.
W pierwszych 10 minutach PGE Spójnia była nieprawdopodobnie skuteczna. Trafiła 13/17 prób z gry i prowadziła 32:26. Admon Gilder miał 10 "oczek", Justin Gray siedem, a Baylee Steele oraz Nick Spires po sześć. Przez całą kolejną odsłonę Biało-Bordowi utrzymywali się na kilkupunktowym, ale dość pewnym prowadzeniu. Świetnie finiszowali Steele i Gray. Po ich trafieniach z dystansu było 57:47.
Skuteczność w tej części zmalała tylko nieznacznie (8/12). W pierwszych 20 minutach PGE Spójnia trafiła 16/19 prób za dwa punkty. Za trzy również było dobrze (5/10). Rywale trafili połowę swoich prób z gry. Walczyli jednak o ponowienia na atakowanej tablicy, a znakomici w ataku stargardzianie popełniali sporo błędów w obronie. MKS wykorzystywał to trafiając komplet 16 rzutów wolnych.
MKS jakby podłamał się końcówką drugiej kwarty. Ledwo wyszedł z szatni, a już do odrobienia było nie 10, a 16 "oczek", bo "trójki" trafili Gilder i Gray. Po kolejnych nieudanych akcjach swojej drużyny trener Jacek Winnicki poprosił o przerwę. Było nawet 72:54. W tej części skuteczność jednak wyraźnie spadła. Był też dłuższy przestój. Gospodarze zbliżyli się na 10 "oczek", ale powinni jeszcze bardziej, bo zmarnowali kilka świetnych szans. Dla nich ofensywnie to również była najsłabsza kwarta.
Na początku czwartej kwarty zrobiło się nerwowo (71:79). PGE Spójnia grała długie akcje, ale pudłowała i traciła przewagę. Miejscowi mogli liczyć na zaciętą końcówkę, ale nic z tego. Dostali serię 12 "oczek" i przegrywali 71:91. Siedem punktów w tym fragmencie zdobył Justin Gray. A to wszystko bez Ericka Neala na parkiecie, który boisko opuścił trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty. W sumie w 15,5 minuty miał pięć punktów, sześć asyst i cztery straty.
MKS nie poddał się odpowiadając serią 11 punktów (82:91). "Trójką" sytuację uspokoił jednak Steele, a na 98:84 z dystansu trafił Kacper Młynarski. Wynik akcją 2+1 ustalił amerykański center. Dzięki temu Biało-Bordowi wygrali wszystkie kwarty, co nie zdarza im się często.
Zmiany w pierwszej piątce i rotacji, skuteczność, zespołowa gra i fatalna defensywa gospodarzy. To wszystko złożyło się na wysokie zwycięstwo PGE Spójni. Biało-Bordowi trafili 22/33 prób za dwa i 12/26 za trzy punkty. MKS wykorzystał tylko 3/15 prób z dystansu i ostatecznie 30/37 rzutów wolnych. PGE Spójnia miała w tym elemencie 21/27. Przeważała również w zbiórkach (33:26) i asystach (25:10). Popełniła 14 strat przy 10 przeciwnika.
Zdobywając ostatnie punkty Baylee Steele z 23 "oczkami" został najlepszym strzelcem PGE Spójni. Trafił 9/15 prób z gry i miał również pięć zbiórek. Admon Gilder dołożył 22 punkty (6/13), a Justin Gray 20 (8/9). Tomasz Śnieg grał dłużej niż ostatnio (23 minuty) i uzyskał siedem punktów oraz sześć asyst. Kacper Młynarski był bezbłędny (3/3 z gry i 4/4 z rzutów wolnych). Dało to 11 "oczek" a warto także odnotować sześć zbiórek (najwięcej w zespole). Po drugiej stronie 37 punktów zdobył Devyn Marble (10/19 z gry i 16/17 z rzutów wolnych).
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Spójnia Stargard 87:101 (26:32, 21:25, 20:22, 20:22)
MKS: Devyn Marble 37, Michael Lewis II 16, Milivoje Mijović 13, Josip Sobin 9, Filip Małgorzaciak 5, Alan Czujkowski 3, Marcin Piechowicz 3, Adam Brenk 1, Jakub Motylewski 0, Wiktor Rajewicz 0.
PGE Spójnia: Baylee Steele 23, Admon Gilder 22, Justin Gray 20, Kacper Młynarski 11, Nick Spires 8, Tomasz Śnieg 7, Erick Neal 5, Daniel Szymkiewicz 4, Dominik Grudziński 1, Szymon Szmit 0.
Materiał sponsorowany