Skończyło się szczęśliwie, bo PGE Spójnia Stargard odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie. Pokonała najsłabszą w tabeli Asseco Arkę Gdynia 79:64.
Po porażce 70:110 z GTK Gliwice było gorąco. Koszykarzy PGE Spójni na prezentacji przywitały nieśmiałe, ale słyszalne gwizdy. Taką sytuację w Stargardzie trudno sobie przypomnieć. Większą porcję gwizdów otrzymał trener Marek Łukomski. Był również transparent przygotowany przez klub kibica skierowany w stronę zarządu.
Początkowo to wszystko przyniosło szokujący efekt. Gospodarze zaczęli jeszcze gorzej niż w Gliwicach i po nieco ponad trzech minutach przegrywali 2:16. Asseco Arka trafiła w tym czasie cztery "trójki". Część kibiców oklaskiwała udane zagrania gości i nieudane gospodarzy. Gdy zanosiło się na kolejną kompromitację z czasem gra ruszyła.
Już w pierwszej kwarcie PGE Spójnia wyszła na prowadzenie 24:22, a ta część skończyła się remisem. Kluczowa okazała się kolejna odsłona. Biało-Bordowi dołożyli 24 punkty i zatrzymali przeciwnika na 13 "oczkach". Trener Marek Łukomski zupełnie inaczej niż we wcześniejszych meczach rotował składem. Nawet po przerwach na żądanie gospodarze zdobywali punkty.
Najlepszym przykładem "trójka" Kacpra Młynarskiego kończąca drugą kwartę. Skrzydłowy do ośmiu punktów dołożył sześć zbiórek. Po meczu starł się z częścią kibiców, co tylko pokazało, że pomimo zwycięstwa atmosfera nadal była gorąca. Na drugim biegunie klub kibica fetujący z koszykarzami zwycięstwo. Można było odnieść wrażenie, że zespół szybko odzyskał zaufanie najzagorzalszych fanów.
Druga połowa już nie taka dobra - tylko 31 zdobytych punktów. Osiem minut przed końcem po "trójce" Młynarskiego było najwyższe prowadzenie 73:52. Później atak się zaciął, ale zwycięstwo 79:64 udało się dowieźć defensywą. Walka i lepsza obrona to klucze do tego sukcesu. Pomimo przekonującego zwycięstwa trudno jednak stwierdzić, czy będzie to początek czegoś lepszego.
Asseco Arka to najgorsza ofensywa w lidze i w Stargardzie trafiła tylko 35% prób z gry. PGE Spójnia miała 18/32 za dwa i 12/29 za trzy punkty. Gospodarze wygrali też zbiórki (41:34) i mieli więcej asyst (16:10). Na minus aż 20 strat, ale przeciwnik nie był wiele lepszy (16).
Justin Gray miał 20 punktów, osiem zbiórek oraz trzy bloki. Erick Neal sprawdził się w nowej roli. Zaczął z ławki i w 21 minut zdobył 18 punktów (4/9 za trzy). Popełnił również cztery straty. Gdy rywale nie mogli się na nim aż tak bardzo koncentrować, radził sobie lepiej niż jako lider zespołu. Do swojej niedawnej roli, czyli podstawowej "jedynki" wrócił Tomasz Śnieg. W prawie 35 minut miał 10 punktów i sześć asyst. Na pewno nadal są rezerwy, ale szczególnie na początku, gdy tak bardzo nie szło, kapitan pociągnął zespół.
W końcu większą rolę miał Piotr Niedźwiedzki. To był krótki, ale efektywny i efektowny występ. Center spędził na boisku 8,5 minuty. Więcej nie mógł, bo popełnił pięć przewinień, ale dał z siebie wszystko. Do czterech punktów dołożył sześć zbiórek, trzy bloki i zebrał zasłużone brawa. W ataku po raz kolejny mało było Jonasa Zohore. Podstawowy center dobrze radził sobie w defensywie, o czym świadczy fakt, że mocny podkoszowy duet Adam Hrycaniuk - Adrian Bogucki zdobył łącznie pięć punktów. Dla Asseco Arki 16 "oczek" zdobył Novak Musić, a w pierwszej połowie 13 punktów rzucił Dominik Wilczek.
PGE Spójnia Stargard - Asseco Arka Gdynia 79:64 (24:24, 24:11, 19:14, 12:15)
PGE Spójnia: Justin Gray 20, Erick Neal 18, Tomasz Śnieg 10, Kacper Młynarski 8, Jake O'Brien 7, Daniel Szymkiewicz 6, Piotr Niedźwiedzki 4, Jonas Zohore 4, Szymon Szmit 2.
Asseco Arka: Novak Musić 16, Bartłomiej Wołoszyn 14, Dominik Wilczek 13, Filip Dylewicz 11, Adrian Bogucki 3, Adam Hrycaniuk 2, Mateusz Kaszowski 2, Olaf Perzanowski 2, Nikola Misković 1, Wojciech Tomaszewski 0.
Materiał sponsorowany