Długo jednak zapowiadało się na rekordowo niski wynik. Po trzech kwartach było 45:45, a tyle punktów zespoły rzucają zwykle już w pierwszej połowie. Później jednak stargardzianie znaleźli słabe strony rywala również w ataku. Wcześniej w znakomity sposób zneutralizowali jego główne atuty.
- Przede wszystkim gratuluję zawodnikom pełnej determinacji, walki. Przez 40 minut graliśmy bardzo dobrze w obronie. Mieliśmy problemy w ataku. Otworzyliśmy się w czwartej kwarcie. Zdobyliśmy 33 punkty. To zwycięstwo cieszy podwójnie, ponieważ wygraliśmy więcej niż Spójnia przegrała w Sopocie. To dla nas jest bardzo ważne - powiedział trener Jacek Winnicki.
Stargardzianie w piątkowy wieczór zgarnęli pełną pulę. Gdy Trefl prowadził 50: 45, a kolejne akcje kompletnie się nie układały można było uznać, że sukcesem będzie nawet minimalne zwycięstwo. Dlaczego gra w ataku tak wyglądała i czy była spowodowana świetną obroną ekipy z Sopotu?
- Zabrakło nam płynności gry, ruchu piłką. Piłka zbyt długo była w jednym miejscu. Momentami, kiedy zagraliśmy szybciej, nasza akcja była płynniejsza, wyglądało to lepiej. Trzeba też oddać, że zespół z Sopotu grał bardzo agresywną obronę. Bardzo dobrze grał od początku Michał Kolenda na Cowelsie i zmuszał go do trudnych rzutów. W końcu znaleźliśmy sposób najprostszy, jaki mógł być. Zagraliśmy grę dwójkową w pasie środkowym. W czwartej kwarcie zagraliśmy zdecydowanie cierpliwiej. Mieliśmy swoje szanse już wcześniej, ale taka jest teraz koszykówka - tłumaczył trener Biało-Bordowych.
Zwrócił on też uwagę na indywidualne akcje, co odzwierciedla tylko 11 asyst. Stargardzianie szczególnie na początku nie wykorzystali swojej szansy. Prowadzili 6: 0, a powinni wygrywać różnicą kilkunastu punktów.
- Zbyt indywidualnie chcieliśmy na początku. Mieliśmy szanse żeby zbudować przewagę na początku spotkania. Nie wykorzystaliśmy sytuacji. Za bardzo zawodnicy chcieli i graliśmy za bardzo indywidualnie. Przez to bardzo trudno było złapać rytm. Nie było płynności. Na szczęście trzymaliśmy się defensywą. Graliśmy bardzo dobrze w obronie. Mieliśmy swoje założenia i z ich realizacji bardzo się cieszę. Do tej pory najsilniejszą bronią była gra wysokich i bardzo duża skuteczność tych zawodników. Naszą defensywą zmusiliśmy ich do innego grania. Zabraliśmy im rzuty - przyznał Jacek Winnicki.
PGE Spójnia Stargard wygrała pięć z siedmiu ostatnich spotkań. Ma też serię trzech domowych zwycięstw, co nie zdarzyło się od powrotu do Energa Basket Ligi. W końcu słowa rywali o trudnym i gorącym terenie nie są jedynie kurtuazją, a oddają rzeczywistość. - Bardzo dobrze czujemy się w naszej hali. Mamy super kibiców. Jest świetna atmosfera. Oni powodują, że w ważnych momentach potrafią zdeprymować przeciwnika. Dzięki bardzo dobremu dopingowi powodują, że nam się gra lepiej - podsumował trener Jacek Winnicki.
- Przede wszystkim gratuluję zawodnikom pełnej determinacji, walki. Przez 40 minut graliśmy bardzo dobrze w obronie. Mieliśmy problemy w ataku. Otworzyliśmy się w czwartej kwarcie. Zdobyliśmy 33 punkty. To zwycięstwo cieszy podwójnie, ponieważ wygraliśmy więcej niż Spójnia przegrała w Sopocie. To dla nas jest bardzo ważne - powiedział trener Jacek Winnicki.
Stargardzianie w piątkowy wieczór zgarnęli pełną pulę. Gdy Trefl prowadził 50: 45, a kolejne akcje kompletnie się nie układały można było uznać, że sukcesem będzie nawet minimalne zwycięstwo. Dlaczego gra w ataku tak wyglądała i czy była spowodowana świetną obroną ekipy z Sopotu?
- Zabrakło nam płynności gry, ruchu piłką. Piłka zbyt długo była w jednym miejscu. Momentami, kiedy zagraliśmy szybciej, nasza akcja była płynniejsza, wyglądało to lepiej. Trzeba też oddać, że zespół z Sopotu grał bardzo agresywną obronę. Bardzo dobrze grał od początku Michał Kolenda na Cowelsie i zmuszał go do trudnych rzutów. W końcu znaleźliśmy sposób najprostszy, jaki mógł być. Zagraliśmy grę dwójkową w pasie środkowym. W czwartej kwarcie zagraliśmy zdecydowanie cierpliwiej. Mieliśmy swoje szanse już wcześniej, ale taka jest teraz koszykówka - tłumaczył trener Biało-Bordowych.
Zwrócił on też uwagę na indywidualne akcje, co odzwierciedla tylko 11 asyst. Stargardzianie szczególnie na początku nie wykorzystali swojej szansy. Prowadzili 6: 0, a powinni wygrywać różnicą kilkunastu punktów.
- Zbyt indywidualnie chcieliśmy na początku. Mieliśmy szanse żeby zbudować przewagę na początku spotkania. Nie wykorzystaliśmy sytuacji. Za bardzo zawodnicy chcieli i graliśmy za bardzo indywidualnie. Przez to bardzo trudno było złapać rytm. Nie było płynności. Na szczęście trzymaliśmy się defensywą. Graliśmy bardzo dobrze w obronie. Mieliśmy swoje założenia i z ich realizacji bardzo się cieszę. Do tej pory najsilniejszą bronią była gra wysokich i bardzo duża skuteczność tych zawodników. Naszą defensywą zmusiliśmy ich do innego grania. Zabraliśmy im rzuty - przyznał Jacek Winnicki.
PGE Spójnia Stargard wygrała pięć z siedmiu ostatnich spotkań. Ma też serię trzech domowych zwycięstw, co nie zdarzyło się od powrotu do Energa Basket Ligi. W końcu słowa rywali o trudnym i gorącym terenie nie są jedynie kurtuazją, a oddają rzeczywistość. - Bardzo dobrze czujemy się w naszej hali. Mamy super kibiców. Jest świetna atmosfera. Oni powodują, że w ważnych momentach potrafią zdeprymować przeciwnika. Dzięki bardzo dobremu dopingowi powodują, że nam się gra lepiej - podsumował trener Jacek Winnicki.
Materiał sponsorowany