Wysokiej oceny nie zmienia końcówka roku i trzy porażki z dobrze dysponowanymi przeciwnikami. Najbardziej oczywiście żal pucharowego meczu z PGE FKS Stalą Mielec (1:2). Ligowe punkty można jeszcze odrobić, a ćwierćfinał Totolotek Pucharu Polski był na wyciągnięcie ręki. O ostatnim meczu, całej rundzie oraz planach na przyszłość porozmawialiśmy z trenerem Błękitnych Stargard, Adamem Topolskim.
Patryk Neumann: Spodobało się panu w Stargardzie? Nawiązuję oczywiście do nowej umowy, dzięki której pozostanie pan w Błękitnych na kolejny sezon (do 30 czerwca 2021).
Adam Topolski: Fajnie mi się tu pracuje. Stworzyliśmy ze sztabem szkoleniowym: Jarkiem Piskorzem i Sławkiem Szczecińskim dobrze pracujący kolektyw. Wyselekcjonowaliśmy dobrych, młodych piłkarzy i dlatego chcemy jak najwięcej jeszcze popracować.
Odnosicie sukcesy. Oczywiście na miarę możliwości klubu.
- Osiągnęliśmy to, co zamierzaliśmy. Można było zrobić więcej w Pucharze. Uważam, że bardziej zasłużyliśmy na zwycięstwo niż Stal. W lidze osiągnęliśmy to, co oczekiwaliśmy żeby mieć bezpieczne miejsce w tabeli i jak najszybciej zabezpieczyć sobie utrzymanie.
Zatrzymajmy się na chwilę na pucharowym meczu ze Stalą Mielec. Jak na gorąco ocenia pan to spotkanie? Trener gości powiedział, że oni mieli przewagę optyczną, ale różnie mogło się to skończyć.
- Połowicznie można się zgodzić z tą oceną. Wyszliśmy bojaźliwie i tu nas Stal zdominowała. Mimo szacunku dla przeciwnika, który jest na drugim miejscu Fortuna I ligi i ostatnio wszystko wygrywał liczyliśmy na niespodziankę. Takie mecze wyzwalają wśród zawodników dużo woli walki. To nam się udało, ale w drugiej połowie.
Rywale wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym.
- Mieliśmy rozpracowanego przeciwnika. Stałe fragmenty gry właśnie tak wykonują. Filip Karmański nie upilnował Paluchowskiego. Praktycznie nic się nie działo i padła bramka. Później strzeliliśmy ładną bramkę po akcji na 1:1. W drugiej połowie ten mecz się otworzył. Było widać jakość paru zawodników Stali. Ruszyli na nas i za dużo nie dali pograć, ale wróciliśmy do gry. Stworzyliśmy kilka sytuacji przy stanie 1:1.
Nie mieliście szczęścia, a do tego świetnie dysponowany był bramkarz rywali.
- Primel bronił w nieprawdopodobny sposób. Mieliśmy okazje na 2:1. Jakbyśmy strzelili bramkę pewnie byśmy wygrali, bo tak ten mecz się układał. Niestety szybka kontra. Uczulaliśmy zawodników, że grają prostopadłą piłką. Mają bardzo szybkich zawodników ogranych w Ekstraklasie. Nie mieliśmy nic do stracenia. Bronili wynik, wychodzili z kontry, ale my mieliśmy sytuacje na 2:2. To wszystko, co mogliśmy pokazać. Jest lekki niedosyt. Szczególnie po takim meczu, gdzie mieliśmy dużą szansę żeby to przejść i grać na wiosnę w pucharach. Gratulacje dla Stali Mielec. Wygrał mądrzejszy zespół, bardziej świadomy. Wypunktował nas tak, jak nieraz w ringu jest, że zawodnik doświadczony wygrywa z młokosem. Przy naszej młodej obronie nie możemy nic więcej żądać. Rozegraliśmy bardzo dobry mecz.
Pisałem przed czwartkowym meczem, że Stal to najtrudniejszy rywal Błękitnych w Totolotek Pucharze Polski. Tak faktycznie było?
- Trzeba powiedzieć, że porównywalny do Wisły i Sandecji. Tam mieliśmy dwie sytuacje i wykorzystaliśmy. Tu mieliśmy pięć i wykorzystaliśmy jedną. Ten mecz był zakończeniem roku. Chcieliśmy zrobić dużo radości sobie i kibicom. Byliśmy przygotowani żeby grać piłkę kontaktową i otwartą żeby się nie przestraszyć. Niestety przeciwnik nas wypunktował. Szkoda, ale tak to jest w piłce. Nie zawsze sytuacje wygrywają, ale trzeba pochwalić zespół za całą rundę, że tak wypadł.
Zakończyliście rok trzema porażkami, ale tak ułożył się kalendarz. Trafiliście na przeciwników, którzy byli w dobrej formie: Elana, Widzew i Stal.
- Z Elaną to nie był mecz do przegrania, ale przegraliśmy. Z Widzewem to już taka walka z Goliatem. Różnie mógł się ten mecz potoczyć. Nie będę wnikał w sytuację, gdzie powinien być karny. Mecz ze Stalą będzie mi się odbijał czkawką przez cały okres świąteczny. Jakbyśmy wyraźnie przegrali nie mieli byśmy szans zupełnie inaczej przyjmuje się taką porażkę, ale ta szansa była.
Na pewno dogrywka była w zasięgu. Mielibyście jeszcze siły na kolejnych 30 minut?
- Byliśmy przygotowani na dogrywkę i rzuty karne. Przed meczem myślałem, że dojdzie do dogrywki i rzutów karnych. Sam mecz pokazał, że można było wygrać normalnie. Jakby Piotr Kurbiel uderzył na 2:2 to może byśmy jeszcze trzecią strzelili. Stal nie pokazała wielkiego futbolu i była do ogrania.
Runda w II lidze też udana. Jest siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. To dużo, czy mało?
- Dużo i mało. Przeciwnik z dołu musiałby wygrać trzy mecze żeby nas minąć, ale nie patrzymy na to. Trzeba zdobyć jak najszybciej 40-41 punktów i zapewnić sobie utrzymanie, a potem grać żeby trochę napsuć krwi zespołom z czołówki.
W drużynie może trochę zmienić się zimą?
- Najgorszy okres był, gdy tutaj przychodziłem. Mieliśmy dwóch zawodników do grania, a resztę trzeba było dobierać. Dzisiaj mamy taką sytuację, że prawie cała drużyna zostaje. Będziemy tylko wymieniali zawodników, którzy mają propozycje z wyższych klas i dwie, trzy zmiany będą zawodników, z których możemy być niezadowoleni. Na te miejsca przyjdą inni, ale generalnie zespół się nie zmieni.
Latem też była wymiana graczy, ale udała wam się.
- Są zawodnicy, którzy chcą do nas dojść i się odbudować. Są też młodzi zawodnicy, którzy widzą, że tutaj jest dobra robota i potrafimy tak przygotować oraz wyszkolić zawodników, że mają oferty gdzieś wyżej. Mimo tego, że mamy niskie kontrakty chcą u nas grać, bo wiedzą, że dzisiaj grają za niższe pieniążki, a jutro mogą grać za większe.
Najbliższe plany pana i drużyny? Wolne?
- Tak będzie wolne. W czwartek po meczu mamy zakończenie. Porozmawiamy sobie przy ognisku. Od piątku piłkarze idą na urlopy, ale pewne zadania muszą wykonać. Już od 7 stycznia zaczynamy bardzo mocną pracę dwa razy dziennie i tu nie będzie przebacz.
Ta runda była długa: 20 meczów ligowych i trzy pucharowe. Sporo grania za Błękitnymi Stargard.
- Trzeba tu zaznaczyć porównując do innych zespołów nie mieliśmy żadnych kontuzji. To jest ewenement żeby cała kadra była cały czas gotowa do gry. To świadczy o tym, że prowadzimy proporcjonalny trening do ludzi, którzy u nas są.
Patryk Neumann: Spodobało się panu w Stargardzie? Nawiązuję oczywiście do nowej umowy, dzięki której pozostanie pan w Błękitnych na kolejny sezon (do 30 czerwca 2021).
Adam Topolski: Fajnie mi się tu pracuje. Stworzyliśmy ze sztabem szkoleniowym: Jarkiem Piskorzem i Sławkiem Szczecińskim dobrze pracujący kolektyw. Wyselekcjonowaliśmy dobrych, młodych piłkarzy i dlatego chcemy jak najwięcej jeszcze popracować.
Odnosicie sukcesy. Oczywiście na miarę możliwości klubu.
- Osiągnęliśmy to, co zamierzaliśmy. Można było zrobić więcej w Pucharze. Uważam, że bardziej zasłużyliśmy na zwycięstwo niż Stal. W lidze osiągnęliśmy to, co oczekiwaliśmy żeby mieć bezpieczne miejsce w tabeli i jak najszybciej zabezpieczyć sobie utrzymanie.
Zatrzymajmy się na chwilę na pucharowym meczu ze Stalą Mielec. Jak na gorąco ocenia pan to spotkanie? Trener gości powiedział, że oni mieli przewagę optyczną, ale różnie mogło się to skończyć.
- Połowicznie można się zgodzić z tą oceną. Wyszliśmy bojaźliwie i tu nas Stal zdominowała. Mimo szacunku dla przeciwnika, który jest na drugim miejscu Fortuna I ligi i ostatnio wszystko wygrywał liczyliśmy na niespodziankę. Takie mecze wyzwalają wśród zawodników dużo woli walki. To nam się udało, ale w drugiej połowie.
Rywale wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym.
- Mieliśmy rozpracowanego przeciwnika. Stałe fragmenty gry właśnie tak wykonują. Filip Karmański nie upilnował Paluchowskiego. Praktycznie nic się nie działo i padła bramka. Później strzeliliśmy ładną bramkę po akcji na 1:1. W drugiej połowie ten mecz się otworzył. Było widać jakość paru zawodników Stali. Ruszyli na nas i za dużo nie dali pograć, ale wróciliśmy do gry. Stworzyliśmy kilka sytuacji przy stanie 1:1.
Nie mieliście szczęścia, a do tego świetnie dysponowany był bramkarz rywali.
- Primel bronił w nieprawdopodobny sposób. Mieliśmy okazje na 2:1. Jakbyśmy strzelili bramkę pewnie byśmy wygrali, bo tak ten mecz się układał. Niestety szybka kontra. Uczulaliśmy zawodników, że grają prostopadłą piłką. Mają bardzo szybkich zawodników ogranych w Ekstraklasie. Nie mieliśmy nic do stracenia. Bronili wynik, wychodzili z kontry, ale my mieliśmy sytuacje na 2:2. To wszystko, co mogliśmy pokazać. Jest lekki niedosyt. Szczególnie po takim meczu, gdzie mieliśmy dużą szansę żeby to przejść i grać na wiosnę w pucharach. Gratulacje dla Stali Mielec. Wygrał mądrzejszy zespół, bardziej świadomy. Wypunktował nas tak, jak nieraz w ringu jest, że zawodnik doświadczony wygrywa z młokosem. Przy naszej młodej obronie nie możemy nic więcej żądać. Rozegraliśmy bardzo dobry mecz.
Pisałem przed czwartkowym meczem, że Stal to najtrudniejszy rywal Błękitnych w Totolotek Pucharze Polski. Tak faktycznie było?
- Trzeba powiedzieć, że porównywalny do Wisły i Sandecji. Tam mieliśmy dwie sytuacje i wykorzystaliśmy. Tu mieliśmy pięć i wykorzystaliśmy jedną. Ten mecz był zakończeniem roku. Chcieliśmy zrobić dużo radości sobie i kibicom. Byliśmy przygotowani żeby grać piłkę kontaktową i otwartą żeby się nie przestraszyć. Niestety przeciwnik nas wypunktował. Szkoda, ale tak to jest w piłce. Nie zawsze sytuacje wygrywają, ale trzeba pochwalić zespół za całą rundę, że tak wypadł.
Zakończyliście rok trzema porażkami, ale tak ułożył się kalendarz. Trafiliście na przeciwników, którzy byli w dobrej formie: Elana, Widzew i Stal.
- Z Elaną to nie był mecz do przegrania, ale przegraliśmy. Z Widzewem to już taka walka z Goliatem. Różnie mógł się ten mecz potoczyć. Nie będę wnikał w sytuację, gdzie powinien być karny. Mecz ze Stalą będzie mi się odbijał czkawką przez cały okres świąteczny. Jakbyśmy wyraźnie przegrali nie mieli byśmy szans zupełnie inaczej przyjmuje się taką porażkę, ale ta szansa była.
Na pewno dogrywka była w zasięgu. Mielibyście jeszcze siły na kolejnych 30 minut?
- Byliśmy przygotowani na dogrywkę i rzuty karne. Przed meczem myślałem, że dojdzie do dogrywki i rzutów karnych. Sam mecz pokazał, że można było wygrać normalnie. Jakby Piotr Kurbiel uderzył na 2:2 to może byśmy jeszcze trzecią strzelili. Stal nie pokazała wielkiego futbolu i była do ogrania.
Runda w II lidze też udana. Jest siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. To dużo, czy mało?
- Dużo i mało. Przeciwnik z dołu musiałby wygrać trzy mecze żeby nas minąć, ale nie patrzymy na to. Trzeba zdobyć jak najszybciej 40-41 punktów i zapewnić sobie utrzymanie, a potem grać żeby trochę napsuć krwi zespołom z czołówki.
W drużynie może trochę zmienić się zimą?
- Najgorszy okres był, gdy tutaj przychodziłem. Mieliśmy dwóch zawodników do grania, a resztę trzeba było dobierać. Dzisiaj mamy taką sytuację, że prawie cała drużyna zostaje. Będziemy tylko wymieniali zawodników, którzy mają propozycje z wyższych klas i dwie, trzy zmiany będą zawodników, z których możemy być niezadowoleni. Na te miejsca przyjdą inni, ale generalnie zespół się nie zmieni.
Latem też była wymiana graczy, ale udała wam się.
- Są zawodnicy, którzy chcą do nas dojść i się odbudować. Są też młodzi zawodnicy, którzy widzą, że tutaj jest dobra robota i potrafimy tak przygotować oraz wyszkolić zawodników, że mają oferty gdzieś wyżej. Mimo tego, że mamy niskie kontrakty chcą u nas grać, bo wiedzą, że dzisiaj grają za niższe pieniążki, a jutro mogą grać za większe.
Najbliższe plany pana i drużyny? Wolne?
- Tak będzie wolne. W czwartek po meczu mamy zakończenie. Porozmawiamy sobie przy ognisku. Od piątku piłkarze idą na urlopy, ale pewne zadania muszą wykonać. Już od 7 stycznia zaczynamy bardzo mocną pracę dwa razy dziennie i tu nie będzie przebacz.
Ta runda była długa: 20 meczów ligowych i trzy pucharowe. Sporo grania za Błękitnymi Stargard.
- Trzeba tu zaznaczyć porównując do innych zespołów nie mieliśmy żadnych kontuzji. To jest ewenement żeby cała kadra była cały czas gotowa do gry. To świadczy o tym, że prowadzimy proporcjonalny trening do ludzi, którzy u nas są.
Materiał sponsorowany