Materiał sponsorowany
Nasi koszykarze mieli dobre momenty. Na czołowy zespół w Polsce to jednak zdecydowanie za mało. Stargardzianie stracili najwięcej punktów w sezonie i doznali 19. porażki.
Przed meczem trudno było przewidywać, jak zaprezentują się gospodarze, którzy walczyli o przełamanie serii porażek. Spójnia do Zielonej Góry pojechała w pełnym składzie i ze wsparciem ponad setki kibiców. Od początku przeważał jednak Stelmet, który prowadził 12:4, a po trzypunktowym trafieniu Przemysława Zamojskiego 20:8. Sporo problemów naszej drużynie podobnie, jak w pierwszym meczu sprawiali Michał Sokołowski i Adam Hrycaniuk. W Spójni dobrą zmianę dał Marcel Wilczek, który w pierwszej kwarcie zdobył sześć punktów i trochę zniwelował różnicę.
W drugiej kwarcie gospodarze mieli nawet 14 punktów przewagi (39:25). Końcówka tej części należała jednak do Biało-Bordowych. Wstrzelił się Rod Camphor, który trafiał niesamowite rzuty i miał na swoim koncie 10 oczek. Dziewięć punktów dorzucił Piotr Pamuła, a siedem Shane Richards.
Po 20 minutach było 54:46, bo w ostatniej akcji trafił Quinton Hosley. Stelmet miał znakomitą skuteczność (14/20 za 2 i 7/14 za trzy). Spójnia też się poprawiała, ale z dystansu trafiła tylko 3/8.
Niestety po przerwie stargardzianie długo nie trafiali z dystansu. Dopiero w końcówce dołożyli dwie trójki. Wtedy było jednak już po meczu. Druga kwarta dała nadzieję na korzystny rezultat. Szybko okazało się jednak, że nie będzie szans na zwycięstwo. Kłopotem oprócz skuteczności było coraz więcej strat. Stelmet kontrolował sytuację. W końcówce na parkiecie pojawił się młody Kacper Mąkowski, który rzutem z dystansu ustalił wynik na 104:87.
Stelmet miał sześciu koszykarzy, którzy rzucili więcej niż 10 punktów. Najlepszym strzelcem był Sokołowski (18). Markel Starks trafił 6/7 prób, a efektywny Łukasz Koszarek 4/4.
W Spójni tylko Camphor rzucił 22 punkty, a 15 dodał Pamuła. Amerykanin popełnił też siedem strat. Dobrze w drugiej połowie wypadł Wojciech Fraś (siedem punktów, trzy zbiórki). Słabo na tle rywali prezentowali się natomiast Tweety Carter i przede wszystkim Jimmie Taylor, który nie poradził sobie z Hrycaniukiem i Darko Planiniciem. Tylko cztery punkty zdobył powracający po kontuzji Norbertas Giga.
Następny mecz Spójnia rozegra we wtorek 9 kwietnia. Rywalem w tym bardzo ważnym pojedynku będzie na wyjeździe GTK Gliwice.
Stelmet Enea BC Zielona Góra - Spójnia Stargard 104:87 (25:16, 29:30, 24:18, 26:23)
Stelmet Enea BC: Michał Sokołowski 18, Markel Starks 14, Adam Hrycaniuk 13, Przemysław Zamojski 13, Darko Planinić 12, Łukasz Koszarek 11, Quinton Hosley 6, Kodi Justice 5, Zeljko Sakić 5, Kacper Mąkowski 3, Gabe Devoe 2, Jarosław Mokros 2.
Spójnia: Rod Camphor 22, Piotr Pamuła 15, Hubert Pabian 9, Tweety Carter 8, Wojciech Fraś 7, Shane Richards 7, Marcel Wilczek 6, Jimmie Taylor 5, Marcin Dymała 4, Norbertas Giga 4, Dawid Bręk 0.
Przed meczem trudno było przewidywać, jak zaprezentują się gospodarze, którzy walczyli o przełamanie serii porażek. Spójnia do Zielonej Góry pojechała w pełnym składzie i ze wsparciem ponad setki kibiców. Od początku przeważał jednak Stelmet, który prowadził 12:4, a po trzypunktowym trafieniu Przemysława Zamojskiego 20:8. Sporo problemów naszej drużynie podobnie, jak w pierwszym meczu sprawiali Michał Sokołowski i Adam Hrycaniuk. W Spójni dobrą zmianę dał Marcel Wilczek, który w pierwszej kwarcie zdobył sześć punktów i trochę zniwelował różnicę.
W drugiej kwarcie gospodarze mieli nawet 14 punktów przewagi (39:25). Końcówka tej części należała jednak do Biało-Bordowych. Wstrzelił się Rod Camphor, który trafiał niesamowite rzuty i miał na swoim koncie 10 oczek. Dziewięć punktów dorzucił Piotr Pamuła, a siedem Shane Richards.
Po 20 minutach było 54:46, bo w ostatniej akcji trafił Quinton Hosley. Stelmet miał znakomitą skuteczność (14/20 za 2 i 7/14 za trzy). Spójnia też się poprawiała, ale z dystansu trafiła tylko 3/8.
Niestety po przerwie stargardzianie długo nie trafiali z dystansu. Dopiero w końcówce dołożyli dwie trójki. Wtedy było jednak już po meczu. Druga kwarta dała nadzieję na korzystny rezultat. Szybko okazało się jednak, że nie będzie szans na zwycięstwo. Kłopotem oprócz skuteczności było coraz więcej strat. Stelmet kontrolował sytuację. W końcówce na parkiecie pojawił się młody Kacper Mąkowski, który rzutem z dystansu ustalił wynik na 104:87.
Stelmet miał sześciu koszykarzy, którzy rzucili więcej niż 10 punktów. Najlepszym strzelcem był Sokołowski (18). Markel Starks trafił 6/7 prób, a efektywny Łukasz Koszarek 4/4.
W Spójni tylko Camphor rzucił 22 punkty, a 15 dodał Pamuła. Amerykanin popełnił też siedem strat. Dobrze w drugiej połowie wypadł Wojciech Fraś (siedem punktów, trzy zbiórki). Słabo na tle rywali prezentowali się natomiast Tweety Carter i przede wszystkim Jimmie Taylor, który nie poradził sobie z Hrycaniukiem i Darko Planiniciem. Tylko cztery punkty zdobył powracający po kontuzji Norbertas Giga.
Następny mecz Spójnia rozegra we wtorek 9 kwietnia. Rywalem w tym bardzo ważnym pojedynku będzie na wyjeździe GTK Gliwice.
Stelmet Enea BC Zielona Góra - Spójnia Stargard 104:87 (25:16, 29:30, 24:18, 26:23)
Stelmet Enea BC: Michał Sokołowski 18, Markel Starks 14, Adam Hrycaniuk 13, Przemysław Zamojski 13, Darko Planinić 12, Łukasz Koszarek 11, Quinton Hosley 6, Kodi Justice 5, Zeljko Sakić 5, Kacper Mąkowski 3, Gabe Devoe 2, Jarosław Mokros 2.
Spójnia: Rod Camphor 22, Piotr Pamuła 15, Hubert Pabian 9, Tweety Carter 8, Wojciech Fraś 7, Shane Richards 7, Marcel Wilczek 6, Jimmie Taylor 5, Marcin Dymała 4, Norbertas Giga 4, Dawid Bręk 0.