Materiał sponsorowany
To był ofensywny i emocjonujący mecz w Ergo Arenie.
W 17. kolejce Energa Basket Ligi koszykarze Spójni Stargard wygrali z Treflem Sopot 98:96. Ten mecz trzeba było wygrać i to się udało, a stawka nie sparaliżowała koszykarzy. Stargardzianie odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie i opuścili ostatnią pozycję w tabeli. O punkt wyprzedzają ostatniego przeciwnika i mają taki sam bilans, jak 14. Miasto Szkła Krosno. Do utrzymania jeszcze daleko jednak biało-bordowi wykonali ważny krok w meczu za cztery punkty.
To była zupełnie inna Spójnia. Przede wszystkim wykorzystująca wszystkie ofensywne atuty. Debiutujący w niedzielę, jako pierwszy trener Kamil Piechucki, wcale nie dokonał cudu. To nie było potrzebne. Wystarczające okazało się wykorzystanie wszystkich najlepszych cech poszczególnych graczy. Najwięcej punktów (22) zdobył Norbertas Giga. Nie siłował się jednak z sopockimi podkoszowymi, a próbował z dystansu. Wychodziło mu to bardzo dobrze (4/6 za trzy).
Cała Spójnia trafiła 15/25 prób za trzy i 22/31 za dwa. Rewelacyjna skuteczność! Nie byłoby jej jednak bez zespołowej gry. W trudnych momentach, gdy gra chwilowo się nie układała, Kamil Piechucki apelował o zespołowość, szukanie kolegów i wolnych przestrzeni. To zaowocowało znakomitą liczbą 26 asyst (17 w pierwszej połowie).
Początkowo nieznacznie przeważali gospodarze. Oni jednak za bardzo poszli na wymianę ciosów i strzelaninę z daleka. Owszem trafili 17 trójek, ale w 32 próbach. Skuteczność też niezła jednak kompletnie nie wykorzystali niewątpliwej dziury, jaką szczególnie w obronie Spójnia ma pod koszem. Za mało akcji dogrywali do skutecznych zwykle Pawła Leończyka i Milana Milovanovicia.
Gdy Trefl się wystrzelał na parkiecie dominowała Spójnia, która w ogromnej Ergo Arenie była wspierana przez grupę swoich fanów. Po 20 minutach beniaminek prowadził 57:51. Trzecia kwarta była nieudana, ale na przełomie tej oraz ostatniej części stargardzianie odpowiedzieli serią 10:0. Od wyniku 70:74 wyszli na 80:74 i prowadzenia nie oddali już do końca.
Oczywiście Trefl niwelował różnicę. Starali się Ian Baker (21 punktów) oraz Ovidijus Varanauskas (17). Komfortu zatem nie było, ale po akcji 2+1 Piotra Pamuły przy wyniku 96:90 zwycięstwo stało się praktycznie pewne. Skończyło się 98:96, choć szkoda, że nie udało się powiększyć przewagi do siedmiu punktów i w pełni zrewanżować się za porażkę w Stargardzie (76:82). Była na to realna szansa, ale rzutów wolnych nie trafił Rod Camphor. Właśnie ten element był jedną z większych słabości Spójni (9/15). Do tego można wskazać wyraźnie przegrane zbiórki (20:31).
Na szczęście wielu koszykarzy rozegrało dobre zawody i skończyło ten mecz z dwucyfrowym dorobkiem. Piotr Pamuła zdobył 17 oczek (7/12 z gry). Marcin Dymała miał 12 punktów (5/6). Rod Camphor rzucił 14, a Dawid Bręk 12 punktów. Obaj rozgrywający rozdali też po siedem asyst, a Bręk zrobił to w 12,5 minuty. Do tego trafił 4/5 prób za trzy.
Kolejny mecz Spójnia rozegra w Stargardzie 2 lutego o godz. 17:00. Rywalem będzie mocny Polski Cukier Toruń. Tydzień później odbędzie się domowy pojedynek z AZS-em Koszalin, a następnie przed zespołami, które nie zakwalifikowały się do Pucharu Polski aż trzy tygodnie przerwy.
Trefl Sopot - Spójnia Stargard 96:98 (31:28, 20:29, 23:16, 22:25)
Trefl: Ian Baker 21, Ovidijus Varanauskas 17, Piotr Śmigielski 13, Łukasz Kolenda 11, Milan Milovanović 10, Sasa Zagorac 10, Paweł Leończyk 9, Jonte Flowers 3, Damian Jeszke 2, Grzegorz Kulka 0.
Spójnia: Norbertas Giga 22, Piotr Pamuła 17, Rod Camphor 14, Dawid Bręk 12, Marcin Dymała 12, Hubert Pabian 9, Marcel Wilczek 9, Shane Richards 3, Maciej Raczyński 0.
W 17. kolejce Energa Basket Ligi koszykarze Spójni Stargard wygrali z Treflem Sopot 98:96. Ten mecz trzeba było wygrać i to się udało, a stawka nie sparaliżowała koszykarzy. Stargardzianie odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie i opuścili ostatnią pozycję w tabeli. O punkt wyprzedzają ostatniego przeciwnika i mają taki sam bilans, jak 14. Miasto Szkła Krosno. Do utrzymania jeszcze daleko jednak biało-bordowi wykonali ważny krok w meczu za cztery punkty.
To była zupełnie inna Spójnia. Przede wszystkim wykorzystująca wszystkie ofensywne atuty. Debiutujący w niedzielę, jako pierwszy trener Kamil Piechucki, wcale nie dokonał cudu. To nie było potrzebne. Wystarczające okazało się wykorzystanie wszystkich najlepszych cech poszczególnych graczy. Najwięcej punktów (22) zdobył Norbertas Giga. Nie siłował się jednak z sopockimi podkoszowymi, a próbował z dystansu. Wychodziło mu to bardzo dobrze (4/6 za trzy).
Cała Spójnia trafiła 15/25 prób za trzy i 22/31 za dwa. Rewelacyjna skuteczność! Nie byłoby jej jednak bez zespołowej gry. W trudnych momentach, gdy gra chwilowo się nie układała, Kamil Piechucki apelował o zespołowość, szukanie kolegów i wolnych przestrzeni. To zaowocowało znakomitą liczbą 26 asyst (17 w pierwszej połowie).
Początkowo nieznacznie przeważali gospodarze. Oni jednak za bardzo poszli na wymianę ciosów i strzelaninę z daleka. Owszem trafili 17 trójek, ale w 32 próbach. Skuteczność też niezła jednak kompletnie nie wykorzystali niewątpliwej dziury, jaką szczególnie w obronie Spójnia ma pod koszem. Za mało akcji dogrywali do skutecznych zwykle Pawła Leończyka i Milana Milovanovicia.
Gdy Trefl się wystrzelał na parkiecie dominowała Spójnia, która w ogromnej Ergo Arenie była wspierana przez grupę swoich fanów. Po 20 minutach beniaminek prowadził 57:51. Trzecia kwarta była nieudana, ale na przełomie tej oraz ostatniej części stargardzianie odpowiedzieli serią 10:0. Od wyniku 70:74 wyszli na 80:74 i prowadzenia nie oddali już do końca.
Oczywiście Trefl niwelował różnicę. Starali się Ian Baker (21 punktów) oraz Ovidijus Varanauskas (17). Komfortu zatem nie było, ale po akcji 2+1 Piotra Pamuły przy wyniku 96:90 zwycięstwo stało się praktycznie pewne. Skończyło się 98:96, choć szkoda, że nie udało się powiększyć przewagi do siedmiu punktów i w pełni zrewanżować się za porażkę w Stargardzie (76:82). Była na to realna szansa, ale rzutów wolnych nie trafił Rod Camphor. Właśnie ten element był jedną z większych słabości Spójni (9/15). Do tego można wskazać wyraźnie przegrane zbiórki (20:31).
Na szczęście wielu koszykarzy rozegrało dobre zawody i skończyło ten mecz z dwucyfrowym dorobkiem. Piotr Pamuła zdobył 17 oczek (7/12 z gry). Marcin Dymała miał 12 punktów (5/6). Rod Camphor rzucił 14, a Dawid Bręk 12 punktów. Obaj rozgrywający rozdali też po siedem asyst, a Bręk zrobił to w 12,5 minuty. Do tego trafił 4/5 prób za trzy.
Kolejny mecz Spójnia rozegra w Stargardzie 2 lutego o godz. 17:00. Rywalem będzie mocny Polski Cukier Toruń. Tydzień później odbędzie się domowy pojedynek z AZS-em Koszalin, a następnie przed zespołami, które nie zakwalifikowały się do Pucharu Polski aż trzy tygodnie przerwy.
Trefl Sopot - Spójnia Stargard 96:98 (31:28, 20:29, 23:16, 22:25)
Trefl: Ian Baker 21, Ovidijus Varanauskas 17, Piotr Śmigielski 13, Łukasz Kolenda 11, Milan Milovanović 10, Sasa Zagorac 10, Paweł Leończyk 9, Jonte Flowers 3, Damian Jeszke 2, Grzegorz Kulka 0.
Spójnia: Norbertas Giga 22, Piotr Pamuła 17, Rod Camphor 14, Dawid Bręk 12, Marcin Dymała 12, Hubert Pabian 9, Marcel Wilczek 9, Shane Richards 3, Maciej Raczyński 0.