Materiał sponsorowany
Nasz zespół w dobrych nastrojach udał się na święta. Czasu na odpoczynek nie będzie jednak dużo. Kolejny trening już 26 grudnia wieczorem, a trzy dni później spotkanie z Polpharmą Starogard Gdański. Niedzielny pojedynek ocenili krótko trenerzy i koszykarze obu ekip.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Koziorowicz (trener Spójni Stargard): Potrzebowaliśmy zwycięstwa jak tlenu. Były chyba chwile zwątpienia, ale wracaliśmy ciągle do gry. Cieszy, że w najważniejszym momencie, czyli dogrywce potrafiliśmy wykrzesać wszystko, co potrafimy. To jest dobry prognostyk na przyszłość.
Paweł Turkiewicz (szkoleniowiec GTK Gliwice): Przegraliśmy wygrany mecz. Mogliśmy spokojnie kontrolować sytuację mając przewagę 10 punktów cztery minuty przed końcem. Później niepotrzebne faule w ataku Damonte Dodda i głupie straty. Drużyna gospodarzy zdobyła proste punkty praktycznie z niczego. Myśleliśmy, że przy przewadze 10 punktów ten mecz już się skończył. Przestrzegałem zawodników przed tym. Na końcu dużo paniki, głupich decyzji. Nie wiem, dlaczego. To jest pod wpływem emocji i nerwów. Mieliśmy parę rzutów na zamknięcie meczu, ale ich nie trafiliśmy. Drużyna gospodarzy była bardziej zdeterminowana żeby mieć spokojne święta.
Dawid Bręk (rozgrywający Spójni): Cieszy zwycięstwo przed samymi świętami. Tym bardziej, że ostatnie mecze nie były w naszym wykonaniu najlepsze. Dużo lepiej dzieliliśmy się piłką i pozycje były otwarte. Wtedy łatwiej nam wszystkim trafiać i gra się lepiej klei. Na pewno mecz walki i z tego powodu też należy się cieszyć. W najważniejszych momentach daliśmy radę. Wygraliśmy trzeci mecz. Może to jest mało na tę chwilę, ale jeżeli będziemy grali lepiej, to mecze będą częściej przechylane na naszą korzyść.
Kacper Radwański (kapitan GTK): Gratulacje dla Spójni, która odniosła pierwsze zwycięstwo u siebie w domu. Kibice stworzyli bardzo gorącą atmosferę. Myślę, że jeszcze nie jeden zespół będzie miał problemy żeby tutaj odnieść zwycięstwo. Nazwę rzeczy po imieniu. Frajersko przegraliśmy ten mecz. Cztery minuty przed końcem wygrywaliśmy 10 punktami. Wystarczyło dowieźć zwycięstwo. Spójnia po time-oucie wykorzystała nasze głupie straty. Zgarnęli wszystkie stykowe piłki, zbiórki w ataku. Przez to uwierzyli, że mogą to wygrać. W dogrywce już niesieni dopingiem kibiców nie pozostawili złudzeń. Musimy się zastanowić, popracować w przerwie świątecznej i 30 grudnia zagrać lepiej z Anwilem