Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

Katarzyna Mądrowska - przy kawie w La Stradzie - cz.2

Dodano: 6 lat temu Autor:
Redakcja poleca!

Zapaśniczka Feniksa Pesty Stargard opowiada o swoich innych pasjach. W przeszłości grała w piłkę nożną, a obecnie studiuje.

Katarzyna Mądrowska - przy kawie w La Stradzie - cz.2
Materiał sponsorowany
Ile walk rocznie pani toczy?

- Sporo, ale dokładnie nie wiem. Musiałabym to sprawdzić, bo również mam pozapisywane wszystkie walki, które toczyłam. To zależy na ile zawodów w roku pojedziemy i jak na tych turniejach powalczę. Jeżeli będę wygrywać, walk jest więcej. Do tego jeszcze dochodzą walki sparingowe na zgrupowaniach. Dziennie może być nawet pięć, sześć sparingów.

Na miejscu spędza pani mało czasu. Baza w Stargardzie jest dla pani wystarczająca?

- Warunki na sali w klubie mamy dobre. Jest mata, która leży na stałe. Nie trzeba jej tak, jak kiedyś codziennie rozkładać. Wzbogaciliśmy się w klubie o sprzęt siłowy. Jest, na czym się wzmocnić, czyli uzupełnić to, czego mi brakuje. Powoli rozrastamy się pod każdym aspektem. Mamy też w Stargardzie grono obiektów, które można wykorzystać do treningu. Przede wszystkim pływalnię. Trening na basenie jest istotny. Są bieżnie, stadion. Można pobiegać. Jedyne z czym jest większy problem to sparingpartner na macie.

Czy zapasy to sport wymagający dużych nakładów finansowych?

- Myślę, że tak, bo nie ma wielkiej ilości sponsorów. Jest to sport bardzo mało medialny. Kiedy pan widział zapasy w telewizji? Jak była liga, bądź na igrzyskach olimpijskich. I to jest wszystko, ludzie tego nie oglądają, ani za dobrze nie znają. To skąd mają być sponsorzy? Chociaż ja mogę się cieszyć, bo dostaje wsparcie od miasta Stargard w postaci stypendium, czy wsparcie od klubu Feniks Pesta, zdarza się czasami i to niestety bardzo rzadko, że otrzymam jakieś jednorazowe nagrody sportowe za osiągnięcia, które zdobędę. Ale trzeba się cieszyć i dziękować za wszystko co się dostaję, bo to jest i tak wiele.

Dużo jest ośrodków zapaśniczych w Polsce?

- Uważam, że sporo.

Odnosi pani sukcesy. Miała pani propozycje transferowe z innych klubów?

- Miałam kilka propozycji i to już nawet w wieku kadetki. Z wielu przyczyn stało się tak, że jestem dalej w Stargardzie.

Co pani myśli o walkach MMA?

- Myślę, że ludzie uciekają, lgną z racji tego, że to jest medialne i przynosi duży zysk. Nie ma co się oszukiwać, że sporo sportowców z różnych dyscyplin idzie tam za pieniędzmi. To jest medialny i bardzo dobrze płatny sport.

Chciałaby się pani w tym spróbować?

- Na razie za bardzo nie interesuje mnie MMA i bicie się. Nie podoba mi się, zwłaszcza jak kobiety się biją. Proponowali mi już żebym zmieniła dyscyplinę, ale powiedziałam stanowczo nie. Na razie się tam nie wybieram. Nie wiadomo, co życie pokaże, ale do igrzysk na pewno nie pójdę, bo nie chcę i nie podoba mi się to.

Oprócz zapasów i wcześniej pływania trenowała również pani piłkę nożną.

- Zgadza się. W sumie od małego kopałam. Wychodziło się na boisko, grało się w piłkę, kiedyś były inne czasy i nie było tyle elektroniki. Z przyjaciółką nie odstawałyśmy za bardzo od chłopaków. Mogłyśmy grać razem. Było nam raźniej. Później przyszedł taki okres, że jednocześnie trenowałam piłkę i zapasy. Było to jednak niemożliwe do pogodzenia, ale miałam okazję pograć w II lidze, a później w I lidze kobiet. Aż w końcu podjęłam decyzję, że trenuję zapasy i zostawiam piłkę.

Treningi i zawody zapaśnicze były przydatne w grze w piłkę?

- Na pewno miałam cechy zaczerpnięte z zapasów, które dawały mi jakąś przewagę nad dziewczynami. Wydolność, koordynacja ruchowa, silne nogi, więc strzał też był. Potrafiłam pójść na trening piłkarski, po którym biegłam szybko na trening zapaśniczy, bądź odwrotnie. Stwierdziłam jednak, że zapasy to jest to, co chcę robić i cieszę się, że zostałam przy nich do dzisiaj.

Nie gra już pani, ale czy interesuje się dalej piłką?

- Dziewczynom została teraz tylko III liga, ale wiem, że są na pierwszym miejscu w tabeli. Oczywiście chodzę oglądać, bo gra tam grono moich koleżanek, przyjaciół. Fajnie jest czasami pójść zobaczyć. Poza tym brat też gra w piłkę. Ostatnio się nawet dobrze wybił, także na jego mecze również chodzę. Śmieję się, że wiem, co to spalony to mogę iść popatrzyć.

Czyli rodzinę ma pani sportową.

- Tak, bo brat Krystian i siostra Kinga byli też medalistami mistrzostw Polski w zapasach w grupie młodzików, ale później przestali już trenować. Drugi brat też trenował. Teraz jest jednym ze szkoleniowców u nas w klubie. Prowadzi zajęcia dla najmłodszych adeptów, którzy później mam nadzieję będą lepsi ode mnie. Drugi brat przeszedł w piłkę nożną. Nie żałuje. Fajnie się rozwija, gra do dziś, a ja im wszystkim zawsze kibicuje, nie zważając na to jaką trenują dyscyplinę sportową.

Łączy pani sport z nauką. Co pani studiuje i jak udaje się to pogodzić?

- Jestem na pierwszym roku studiów magisterskich. Kierunek to wychowanie fizyczne. W wakacje obroniłam licencjat. Uważam, że jeżeli ktoś czegoś w życiu chce to poradzi sobie ze wszystkim. Wiadomo, że czasami jest ciężko. Gdy wracam trzeba przysiąść i zaliczyć kilka egzaminów w kilka dni, co nie jest proste, bo zaległości jest sporo. Mam nadzieję, że wszystko będzie zgodnie z planem tak, jak do tej pory i już niedługo zostanę Panią magister.

Jak u pani jest z czasem wolnym?

- Mam go mało. Swój wolny czas spędzam na uczelni żeby pozaliczać to co muszę. To, co mi zostanie staram się przekładać na rodzinę i przyjaciół, bo uważam, że to są najważniejsze osoby w moim życiu.

Co pani robi z przyjaciółmi?

- My czasami mamy bardzo szalone pomysły, więc lepiej o nich nie mówmy. Ale część moich przyjaciół też jest sportowcami, więc sporo czasu spędzamy aktywnie. Idziemy na treningi, siłownię, basen, lodowisko. Czasami pójdziemy do kina czy zjeść coś niezdrowego, co rzadko jest możliwe.

Jak lubi pani spędzać wakacje?

- Ciężko trafić z wakacjami. Wiadomo, że mamy jakiś okres wolny. W tym roku nawet udało mi się pojechać na trzy dni nad morze, wyciszyć się od wszystkiego. Może nie od treningów, bo gdy przyjechałam zrobiłam bieg po plaży, ale to już jest chyba zboczenie zawodowe.

Jeżdżąc na zgrupowania i zawody udało się zwiedzić jakieś ciekawe miejsca?

- To zależy gdzie. Jak jedziemy gdzieś dłużej na zgrupowanie jest możliwość. Wiadomo, że przychodzi w końcu taki dzień na tym zgrupowaniu, który jest luźniejszy. Wtedy można pozwiedzać. Na zawodach jest trochę gorzej. Po zawodach można wyjść wieczorem, ale to zależy jak się powalczyło i jaki ma się humor po walkach bo z tym bywa różnie.

Wspomina pani jakieś miejsca, które pani zwiedziła?

- Na pewno ładnie wyglądał Azerbejdżan. W Turcji też mi się podobało, jak byliśmy na zawodach. Brazylia już średnio mi się podobała. Nie było tam nic specjalnego. Za to w Paryżu mi się podobało. Ten widok Wieży Eiffla, która wieczorem była bardzo ładnie oświetlona.

Czy ma pani sportowego idola?

- Nie chciałabym kogoś odwzorowywać. Małymi kroczkami po swoich błędach staram się iść do tego, co uważam za słuszne, a nie odwzorowywać się na tym, co robią ludzie. Jednemu może to pomóc, innemu zaszkodzić. Każdy reaguje na to wszystko inaczej. Wiadomo, że oglądam różnych sportowców. Pomiędzy treningami czytam dużo książek, biografii różnych sportowców. Idola sportowego nie mam i raczej nie będę miała.

Rozmawiał Dariusz Górski. Opracował Patryk Neumann.

 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Retro Gaming w SCN FILARY. Fotorelacja