Dzisiaj jest: 6.5.2024, imieniny: Beniny, Filipa, Judyty

Tomasz Pustelnik - przy kawie w La Stradzie - cz. 2.

Dodano: 6 lat temu Autor:
Redakcja poleca!

Prezentujemy drugą część wywiadu z kapitanem Błękitnych Stargard, Tomaszem Pustelnikiem.

Tomasz Pustelnik - przy kawie w La Stradzie - cz. 2.
Jest pan osobą rozpoznawalną w mieście?

Tomasz Pustelnik: Nawet bardzo. W każdym miejscu, gdzie jestem ktoś mnie spotka, zaczepi. Od najmłodszych po najstarszych.

Autografy, zdjęcia?

- Pojechałem kiedyś z pracy do Olsztyna. To było po meczach z Lechem. Idąc przez rynek ludzie podchodzili i prosili o zdjęcie.

Sytuacja jest inna, gdy się jest jednym z zawodników takiej drużyny w porównaniu do tego, kiedy się strzela dwie bramki Lechowi Poznań.

- Po meczu z Lechem wchodząc na Facebooka dowiedziałem się, że dzieciaki z Warszawy założyły mi fanpage’a. Wrzucali tam różne zdjęcia i filmiki z tych meczów. Chcieli to rozgłaszać.

Bramki, które strzelił pan Lechowi były najważniejszymi zdobytymi dla Błękitnych?

- Zdecydowanie tak. Nic mi się tak w życiu nie udało, jak te dwie bramki. Wziąłem się wtedy za siebie od początku roku. Miałem takie postanowienie. Schudłem 6 kg. Byłem dynamiczniejszy, sprawniejszy. Czułem się lekki. Wszystko mi wychodziło. Byłem w szczytowej formie.

Ma pan jakiś kącik historyczny, w którym zbiera medale, puchary?

- Jestem po przeprowadzce i mam to wszystko w kartonach, ale zbieram sobie puchary. Jeżdżę też na różne zawody z Państwowej Straży Pożarnej i mam różne statuetki. Nie tylko sport pożarniczy, ale również piłka nożna. Zbieram dużo tych statuetek.

Co to znaczy być kapitanem? Jaka dodatkowa odpowiedzialność na panu spoczywa?

- Odpowiadam za wszystkich. Na pewno pomagam trenerowi trzymać dyscyplinę w szatni i poza nią.

Czują respekt przed panem?

- Tak, boją się (śmiech). Jestem w stanie krzyknąć i mają się dostosować do tego. Młodzieży trzeba pilnować na każdym kroku. Ręka na pulsie, dyscyplina. Jak jest luz to jest luz. Kiedy trzeba pracować i trzymać się dyscypliny to trzeba.

Oddziela pan sferę prywatną od zawodowej? Jak wygląda dzień meczowy?

- Dzień meczu to jest święto. W szatni jestem trzy godziny przed meczem i trzy godziny po meczu. Mam przyjętą taką tradycję, że idę wcześniej i wychodzę ostatni, jako kapitan tego zespołu. Młodych ciężko zgarnąć, żeby przyszli wcześniej tylko są na styk. W domu funkcjonuję normalnie. Gdy jestem w pracy myślę o pracy. Przychodząc do domu myślę o rodzinie. Gdy idę na trening myślę o treningu.

Jak lubi pan spędzać czas wolny? Niewiele go?

- Wspólne spacery z rodziną. Wyjście na salę zabaw (kulki). Do tego kino, jakiś koncert w amfiteatrze lub na Miedwiu.

Jakiej muzyki pan słucha?

- Disco-polo, jak jeździmy na mecze. W domu też, ale również techno, house, hip-hop.

Co pan gotuje?

- Makarony to podstawa, ale ulubione danie to ryż z filetem pieczonym. Do tego brokuły, marchewka i kalafior.

Dieta cały czas?

- Nie. Pozwalam sobie na różne słodkości, bo lubię, ale dbam o siebie.

Gdzie chodzi pan zjeść?

- Chińska restauracja najczęściej. Tam jem kurczaka Gong-Bao na słodko-kwaśno.

Wyznaczył sobie pan moment, w którym zawiesi buty na kołku? Czy taka decyzja przyjdzie spontanicznie?

- Zależy od zdrowia. Powiem szczerze, że młodzież próbuje wygryźć starszego zawodnika ze składu, ale wiadomo człowiek ma charakter i tym musi nadrabiać. Może nie jestem już tak sprawny, jak oni, ale charakter, doświadczenie, zaangażowanie, serce pozwala żeby im uprzykrzyć trochę życia. Do czerwca mam umowę z klubem. To nie ode mnie zależy, bo to klub wychodzi z propozycją do mnie. Ja tylko podpisuję. Chciałbym na pewno zostać jeszcze na rok lub dłużej. Jak się nie uda to się na pewno nie będę załamywał. Skupię się na pracy, jako strażak. Zajmę się domem, rodziną. Pomyślę też o innych rzeczach. Może pójdę w stronę trenera lub pójdę sobie pokopać w niższej lidze.

Klub, któremu pan kibicuje?

- Czytając wywiad trenera trochę już opowiedział o naszych sprzeczkach w szatni i poza nią. On jest kibicem Barcelony. Ja jestem kibicem Realu.

Jest jakiś piłkarz, pewnie obrońca, na którym się pan wzoruje?

- Mówili kiedyś na mnie stargardzki Ramos.

Interesuje się pan innymi dyscyplinami?

- Uwielbiam koszykówkę, ale nie polską tylko NBA. Gdy siedzę w domu i mam pilot w ręku zawsze włączam mecz. Jeżdżę na Miedwie grać w ping ponga. Nie boję się żadnych dyscyplin. Za dzieciaka się próbowało wszystkiego. Byłem zapaśnikiem w Fenixie. Mieszkałem na Jugosłowiańskiej 50 metrów od stadionu. Tu mi najbardziej pasowało, bo boiska miałem pod blokiem.

Podsumowując na koniec. Czego się pan spodziewa po mundialu w Rosji?

- Dużo jest głosów, że Polacy zajdą wysoko. Tak naprawdę mamy dobrą jedenastkę, ale nie mamy zmienników. Nie ma tak dobrego zaplecza, jak w innych reprezentacjach. Żeby się nie okazało tak, jak kiedyś, że pojechaliśmy do Korei i nie wyszliśmy z grupy. Reprezentacja Polski pokazała w eliminacjach, że jeżeli jest drużyną to potrafi dużo.

Wywiad przeprowadzili Dariusz Górski i Patryk Neumann

 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Święto Konstytucji 3 Maja. Fotorelacja