Sam mecz był ciekawym widowiskiem. Na pewno takim, które da się zapamiętać na lata. Lepiej zaczęli gospodarze, którzy poprawili swoją największą bolączkę, czyli rzuty wolne. Mieli również wysoką skuteczność rzutów z dystansu - 13/22. Na szczęście biało-bordowi nie odstawali w tym elemencie - 12/24. Do tego przeważali w zbiórkach - 40:27. Popełnili jednak 16 strat przy ośmiu rywali.
Wszystko to jednak schodziło na dalszy plan, bo awans zbliżał się wielkimi krokami. Przełom nastąpił na koniec drugiej kwarty. Spójnia po serii dziewięciu punktów wyszła na prowadzenie 43:42. W trzeciej kwarcie przewaga rosła, choć Sokół starał się odgryzać.
Kulminacją emocji z tego sezonu była ostatnia część. Strzelecki festiwal z obu stron, a do tego dramatyczna końcówka. Po akcji 2+1 Macieja Raczyńskiego było 82:69. Wtedy praktycznie można było już świętować. Gospodarze walczyli jednak do końca. Bezwzględnie wykorzystali kilka błędów Spójni. Zmniejszyli stratę do trzech oczek, ale nasz doświadczony zespół na więcej nie pozwolił.
Spójnia pewnie rozegrała ostatnią minutę i wygrała 94:89. W sumie sześciu koszykarzy ekipy prowadzonej przez Krzysztofa Koziorowicza zdobyło ponad 10 punktów. Najwięcej Hubert Pabian - 20. Dawid Bręk miał 16 punktów i 12 asyst, a Alan Czujkowski 13 punktów i 8 zbiórek. Czekamy na powrót bohaterów do Stargardu.
Sokół Łańcut - Spójnia Stargard 89:94 (29:22, 13:21, 16:23, 31:28)
Sokół: Artur Włodarczyk 21, Marek Zywert 21, Maciej Klima 13, Rafał Kulikowski 11, Bartłomiej Karolak 10, Kamil Zywert 9, Maciej Parszewski 4, Adrian Warszawski 0.
Spójnia: Hubert Pabian 20, Marcin Dymała 17, Dawid Bręk 16, Alan Czujkowski 13, Wojciech Fraś 12, Marcel Wilczek 11, Maciej Raczyński 3, Karol Pytyś 2, Konrad Koziorowicz 0.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw) 3-0 dla Spójni Stargard.
Materiał sponsorowany