Piłkarze Błękitnych Stargard w niezwykłych okolicznościach przegrali wyjazdowy mecz z PGE GKS Bełchatów 2:3. Niedzielny pojedynek skomentował trener Krzysztof Kapuściński.
Spotkanie 18. kolejki II ligi dobrze ułożyło się dla naszej drużyny. - Pierwszą połowę graliśmy dobrze i prowadziliśmy 2:0. Po drugim golu dostaliśmy sygnał, że ten mecz się jeszcze nie skończył. Giel wyszedł sam na sam. W tym momencie jeszcze nie strzelił, ale te pięć minut do gwizdka to dominacja GKS-u - zaznaczył szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
Końcówka pierwszej połowy była ostrzeżeniem, ale chyba nikt nie spodziewał się, że rywale tak szybko odrobią straty. Coraz częściej nawet na wyższym poziomie przewaga dwóch bramek nie gwarantuje zwycięstwa. Nieczęsto jednak się zdarza, że przegrywający zespół w pięć minut strzela trzy gole i odwraca rezultat na swoją korzyść. Tak stało się jednak w tym przypadku.
- Uczulałem drużynę, że GKS się na nas rzuci, że musimy być skoncentrowani i nie możemy szybko stracić bramki. Stało się zupełnie inaczej. Dostaliśmy gonga i zanim się ocknęliśmy było już 3:2 - ocenił na pomeczowej konferencji prasowej trener Krzysztof Kapuściński.
Błękitni mogą żałować wypuszczonej szansy. W rywalizacji z trudnym przeciwnikiem byli blisko kompletu punktów. To zdecydowanie oddaliłoby ich od strefy spadkowej i pozwoliło awansować na ósmą pozycję w tabeli. - Myślę, że wszystko, co miałem do powiedzenia padło w szatni po meczu. Moi zawodnicy mają świadomość, że zawiedli. Przede wszystkim samych siebie. Zostawili dużo zdrowia na boisku a 10 minut wyłączenia się spowodowało, że przegraliśmy mecz - zakończył stargardzki szkoleniowiec.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Prowadzenie uśpiło Błękitnych?