Fani ponieśli zespół do zwycięstwa. Szybko zareagowali na boiskowe wydarzenia. W pierwszej połowie nawet ośmioma punktami prowadzili rywale. - Kibice bardzo nam pomogli - zaznaczył Dawid Bręk. - Zrobili spektakl podczas tych zawodów - wtórował trener Krzysztof Koziorowicz.
Szkoleniowiec chwalił za drugą część wygraną 51:20. Nie mógł jednak obojętnie przejść nad fragmentem, w którym jego zespół zdobył trzy a stracił 17 punktów. Spójnia podejmowała wtedy złe decyzje. Oddawała nieprzygotowane szybkie rzuty z dystansu.
- Cieszymy się ze zwycięstwa, bo to jest nadrzędne. Wiadomo, że styl również się liczy. W pierwszej połowie wyszliśmy na 38:30. Wydawało się, że złapaliśmy rytm. Troszkę zaczęliśmy sobie uświadamiać, że już jest po meczu a Sokół to naprawdę ciekawy biegający zespół umiejący grać na obwodzie. Nie można było myśleć, że to będą łatwe zawody. Druga połowa pokazała, że naprawdę potrafimy dobrze bronić. Z tego poszły szybkie ataki i sporo łatwych punktów. Już obrona strefowa Sokoła nie funkcjonowała tak, jak w pierwszej połowie. Dlatego musimy szanować każdą piłkę. Nie możemy pozwalać sobie na chwile dekoncentracji - analizował stargardzki trener.
- Słabsza pierwsza połowa, szczególnie w defensywie. Straciliśmy 47 oczek. W tym było dużo łatwych punktów. Po naszych stratach przeciwnicy kończyli akcje sam na sam z koszem. Na takie rzeczy musimy uważać. Po przerwie wyszliśmy bardzo skoncentrowani. To było widać szczególnie w defensywie. Straciliśmy tylko 20 punktów w 20 minut. Wiadomo, że przy dobrej obronie atak sam się nakręca. Mimo nienajlepszej skuteczności, głównie mojej zwycięstwo wyszarpaliśmy walką, energią. To jest fajny prognostyk. Nie sztuką wygrywać, jak wszystko idzie fajnie tylko w takim momencie, kiedy gra się nie klei. Wtedy trzeba pokazać charakter - ocenił Dawid Bręk.
Na pochwały pomimo wysokiej porażki zasłużył również Sokół Łańcut. Goście większych szans powinni upatrywać w poniedziałkowym meczu w Kołobrzegu. Nie odpuścili jednak i solidnie przetestowali faworyta I ligi. - Nie ma co się oszczędzać. Trzeba grać na całego w każdym spotkaniu i walczyć o jak najlepszy wynik. Uważam, że zagraliśmy dobre zawody poza połową trzeciej i czwartą kwartą. Przeciwstawiliśmy się zespołowi gospodarzy. Wynik końcowy jest jak dla mnie za wysoki, ale tak się stało. Trochę nam głowy pospadały w sytuacji łatwych strat i wynik został szybko powiększony poprzez punkty z kontrataku - powiedział trener Dariusz Kaszowski.
Opiekuna gości martwił jedynie uraz podstawowego podkoszowego. Choć pierwsze diagnozy były dość optymistyczne to Michał Sadło nie dokończył sobotniego meczu. A był skuteczny, bo w osiem minut zdobył osiem punktów. - Nasz podstawowy gracz podkoszowy, który bardzo dobrze zaczął mecz. Zabrakło go w przestrzeni całego spotkania. Duża strata dla nas. Na pewno z Michałem na boisku gra do końca wyglądałaby trochę inaczej - przyznał Kaszowski.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Spójnia - Sokół. Krzysztof Koziorowicz: Kibice zrobili spektakl. Styl również się liczy