Gospodarze prowadzili po trafieniu z rzutu karnego Tomasza Pustelnika 1:0. W ostatnim kwadransie stracili jednak kontrolę nad spotkaniem. - Kluczowa była sytuacja Mosiejki. Powinien podwyższyć wynik na 2:0 i już byłby spokój. Z tego trudnego meczu wyszlibyśmy obronną ręką. Wychodził sam na sam. Za mocno wypuścił piłkę. Sfaulował bramkarza. Miałem takie wrażenie, że dla nas mecz się skończył w tym momencie. Może już myśleliśmy, że będzie łatwo. Odkryliśmy się za mocno. Zamiast kontrolować mecz grając spokojnie z tyłu to wszyscy się cofnęli. Zupełnie niepotrzebnie - ocenił Krzysztof Kapuściński.
Golkiper gości musiał opuścić boisko, ale jego zmiennik nie miał wiele pracy. Trudne chwile przeżywał za to Mariusz Rzepecki. Choć po raz pierwszy skapitulował to i tak spisał się bardzo dobrze.
- Zamiast wygrać to mogliśmy ten mecz przegrać. Tylko bardzo dobre interwencje bramkarza uchroniły nas przed porażką a szkoda, bo zostawiliśmy bardzo dużo zdrowia. Potwierdza się to, że zawsze bardzo chcemy wygrać. Chcemy grać widowiskowo i nie kalkulujemy. Chcemy szybko podwyższyć wynik, grać pięknie dla kibiców a ta liga wymusza mniej widowiskowe zagrania. Zabrakło wyrachowania w końcówce meczu - przyznał trener Błękitnych.
Szkoleniowiec Znicza żałował zmarnowanych szans. Zwrócił również uwagę na przewinienia Mosiejki i Grzegorza Szymusika. - Możemy mieć pretensje tylko do siebie, że nie zdobyliśmy trzech punktów. Mieliśmy do tego naprawdę dobre okazje. Sytuacja też jest taka, że kolejny mecz, gdzie wątpliwy rzut karny. Dwa faule na czerwoną kartkę i sędziowie nie reagują. To zaczyna troszeczkę boleć, ale nie mam na to wpływu. W środę mamy następny mecz. Musimy się szybko zregenerować i postarać się wyciągnąć to, co dobre i zapunktować - krótko skomentował Dariusz Żuraw.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Błękitni - Znicz. Krzysztof Kapuściński: Zabrakło wyrachowania w końcówce