Dzisiaj jest: 24.4.2024, imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

Maciej Raczyński zostaje w Spójni Stargard. Kapitan podsumował udany sezon

Dodano: 7 lat temu Autor:
Redakcja poleca!

W rozmowie z naszym portalem kapitan Spójni podsumował sezon, który stargardzianie zakończyli na trzecim miejscu.

Maciej Raczyński zostaje w Spójni Stargard. Kapitan podsumował udany sezon
Maciej Raczyński potwierdził również, że na kolejny rok zostaje w klubie z Pomorza Zachodniego.
 
Patryk Neumann: Mija prawie miesiąc od ostatniego meczu Spójni Stargard. Chyba tylko dobre wspomnienia są z minionego sezonu?
 
Maciej Raczyński: Jak najbardziej. Wydaje mi się, że sezon historyczny, bo najwyższe miejsce zespołu w I lidze. Nie byliśmy rozstawieni z przewagą parkietu w play-offach, bo zajęliśmy piąte miejsce. Tak naprawdę najgorsze przez cały sezon, bo wcześniej zawsze byliśmy wyżej. Pokazaliśmy jednak, że walczyliśmy w tych play-offach bardzo dobrze. Udało się osiągnąć ten brązowy medal, z czego bardzo się cieszyliśmy. Zależało nam bardzo żeby osiągnąć jak najlepszy wynik.
 
PN: Po ostatnim meczu rundy zasadniczej przegranym wysoko z GTK Gliwice było duże rozczarowanie wśród kibiców, że nie trafiliście z formą na najważniejszy moment sezonu. Okazało się zupełnie odwrotnie. Świetnie zaczęliście od serii 10 zwycięstw a dobra dyspozycja była również w play-offach czyli tej kluczowej części.
 
MR: Wspominając nasz początek to wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, że mieliśmy bardzo dobry start. Niewiele brakowało i ten bilans mógł być jeszcze wyższy, bo pechowa porażka w Łańcucie po dogrywce a później były kolejne zwycięstwa. Dobry początek podbudował nas na cały sezon. Wiadomo, że zdarzają się gorsze dni i zniżki formy, ale w przekroju całej rundy zasadniczej można było czuć niedosyt, bo zajęliśmy piąte miejsce i straciliśmy przewagę parkietu. Koszykówka jest takim sportem, że nie można patrzyć na miejsce w tabeli. Udowodniliśmy to wywożąc cenne zwycięstwo z Tychów. Udało się ten ćwierćfinał wygrać. Wchodząc do strefy medalowej wiedzieliśmy, że to już będzie dla nas spory sukces.
 
PN: Ostatni mecz w Łańcucie przegraliście, ale nikt tym się specjalnie nie martwił, bo zdobyliście medal.
 
MR: Mecze o trzecie miejsce były traktowane, jako dwumecz, więc wiedzieliśmy, że musimy podejść zwłaszcza do pojedynku u nas zdeterminowani. Każdy wiedział, jakim niewygodnym terenem jest Łańcut. Staraliśmy się o jak największą przewagę. Udało się u nas. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Mieliśmy sporą zaliczkę, chociaż dwa razy Sokół miał już przewagę 18 punktów. Emocje były do samego końca, ale udało się utrzymać trzecie miejsce.
 
PN: Indywidualnie chyba również udany sezon. Średnie statystyki - 7,6 punktu nie odzwierciedlają tego, jaki miałeś wpływ na grę zespołu.
 
MR: Myślę, że statystyki nie pokazują, jaki był ten mój sezon. Uważam, że był zdecydowanie lepszy niż poprzedni. Podobnie ocenił to trener i władze klubu angażując mnie na kolejny sezon. Nie ukrywam, że podpisałem już kontrakt na kolejny sezon. Wydaje mi się, że z dwóch lat w Spójni ostatni rok był dla mnie zdecydowanie lepszy.
 
PN: Na pewno zaufanie od trenera jest, co w drugiej części rozgrywek zaowocowało również miejscem w pierwszej piątce.
 
MR: Zaczynałem też mecze, jako pierwszy wchodzący z ławki. Byłem kapitanem tej drużyny i musiałem pomagać zespołowi w różny sposób. Przyszedł taki czas, że trener zobaczył, że trafiłem z formą, dobrze się czuję i dał mi szansę. Rzeczywiście od lutowego meczu z Legią u nas otworzyłem się z dystansu. Później już było zdecydowanie łatwiej. Zwłaszcza druga część sezonu pokazała, że do obrony mogłem dołożyć sporo w ataku. Nabrałem dużo pewności siebie, za co dziękuję trenerowi.
 
PN: Trudno było pełnić rolę kapitana w tej drużynie? Właśnie atmosfera była jednym z kluczowych elementów sukcesu.
 
MR: Dobrym pomysłem było to, że wyjechaliśmy na obóz. Sporo zawodników było nowych, więc potrzebowaliśmy czasu, żeby się poznać. Nie był to długi okres, ale 10 dni wspólnie daje dużo. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy i to jedna z przyczyn udanego początku sezonu.
 
To jest grupa 12 ludzi. Nie zawsze wszyscy mają takie samo zdanie. Trzeba pójść na kompromis. Wydaje mi się, że w tym sezonie znalazła się grupa chłopaków, którzy byli ambitni i walczyli o zwycięstwo w każdym meczu do ostatniej minuty. Dało się zauważyć, że było sporo spotkań, w trakcie których wszyscy mówili, że będzie porażka. Nie uda się, grają słabo, a nagle włączaliśmy wyższy bieg i odnosiliśmy zwycięstwo.
 
PN: Wiemy już co dalej, czyli trzeci sezon Macieja Raczyńskiego w Spójni Stargard. Jest stabilizacja.
 
MR: Cieszę się z tego. Jest stabilizacja dla mnie i rodziny. Żona pracuje w Stargardzie. Dzieci chodzą do szkoły i przedszkola. Dla sportowca to jest idealna sytuacja, że nie przemieszcza się cały czas. Pierwszy raz w mojej karierze będę w zespole przez trzy sezony z rzędu.
 
PN: Jakie plany na te najbliższe miesiące?
 
MR: Czekamy na zakończenie roku szkolnego i wyjeżdżamy na krótki urlop. Jestem takim zawodnikiem, że gdy tylko mam chwilę wolną to można mnie znaleźć w hali. Pracuję do południa na siłowni. Robię sobie ogólnorozwojowe ćwiczenia. Nie można nic nie robić przez dwa miesiące. Trzeba być przygotowanym do okresu przygotowawczego. Staram się wypełniać swoje założenia posezonowe i zawsze jestem gotowy w okresie przygotowawczym pracować na pełnych obrotach.
 
PN: Czy płyną już sygnały z klubu, jakie będą cele i perspektywy przed Spójnią na nowy sezon?
 
MR: Samym wynikiem postawiliśmy sobie cel na przyszły sezon. Trzecie miejsce do czegoś zobowiązuje. Apetyty rosną w miarę jedzenia wśród zawodników, władz, ale również wśród kibiców. Będą oczekiwali sezonu co najmniej w czwórce. Trzeba jednak brać pod uwagę, że każdy sezon jest inny. Zobaczymy, jak będzie wyglądała nasza sytuacja kadrowa. Wiem, że władze klubu i trenerzy pracują ciężko żeby jak najszybciej zbudować zespół. Trzeba podchodzić do tego spokojnie. Był duży sukces i teraz trzeba pracować na kolejny.
 
PN: Myślę, że teraz będzie trudniej, bo trzeba potwierdzić to, co się osiągnęło. Tym bardziej, że Spójnia będzie wskazywana w gronie faworytów, choć zawsze w przedsezonowych rozważaniach był to zespół wysoko typowany.
 
MR: Z takich sytuacji tylko trzeba się cieszyć. Zespół pokazał, że potrafi grać pod presją. Przegraliśmy w Stargardzie cztery mecze. Przyzwyczailiśmy naszych fanów do zwycięstw. Jeżeli poprzeczka jest stawiana wyżej to trzeba się do tego dostosować i realizować wszystkie cele i założenia.

 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
PGE Spójnia Stargard - Enea Stelmet Zastal Zielona Góra. Fotorelacja