Niesamowity mecz ze szczęśliwym zakończeniem. PGE Spójnia Stargard w 20. kolejce Orlen Basket Ligi wygrała z Arrivą Polskim Cukrem Toruń 89:88. Bohaterem Biało-Bordowych został Luther Muhammad, który zdobył 34 punkty i w ostatniej sekundzie meczu trafił rzut gwarantujący ósme zwycięstwo w sezonie 2024/2025.
Po czwartkowej wygranej AMW Arki Gdynia z PGE Startem Lublin (102:92) PGE Spójnia Stargard spadła na 14. miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi. Biało-Bordowi odpowiedzieli, wygrywając zacięty mecz w Arenie Toruń. Było w nim 14 zmian prowadzenia i pięć remisów. Nieco dłużej przeważali gospodarze, którzy wygrali też trzy kwarty.
W piątkowym meczu PGE Spójnię poprowadził trener Maciej Raczyński. Czy tak będzie na dłużej, a może nawet do końca sezonu? Jak przekazał komentujący mecz w serwisie Emocje.tv Radosław Spiak decyzja ma zapaść po weekendzie. Fakt jest taki, że dotychczasowy asystent Andreja Urlepa już po raz trzeci w ostatnich pięciu latach przejął zespół w czasie sezonu i podobnie, jak w dwóch wcześniejszych przypadkach pierwszy mecz po takiej zmianie wygrał.
To była zdecydowanie najtrudniejsza przeprawa, a droga do zwycięstwa to prawdziwy rollercoaster. PGE Spójnia zaczęła od prowadzenia 7:2, a pięć z 10 swoich punktów zdobył w tym fragmencie Jayden Martinez. Koszykarz, który zaczynał na pozycji niskiego skrzydłowego, kończył mecz już jako silny skrzydłowy. Trafił 4/5 rzutów z gry i miał również pięć zbiórek.
Po "trójce" Pawła Kikowskiego PGE Spójnia prowadziła 17:12, ale pierwszą kwartę skończyła fragmentem przegranym 0:10. W tym czasie na boisku nie było podstawowego rozgrywającego, Malika Johnsona. Gospodarze trafili w tej części 8/12 rzutów z gry, a 11 ze swoich 22 "oczek" zdobył dla nich grający w reprezentacji Kosowa Amerykanin Divine Myles.
W drugiej kwarcie Twarde Pierniki nadal łatwo zdobywały punkty i wypracowały nawet 10 "oczek" przewagi (41:31). Po 20 minutach różnica była trochę mniejsza (48:42). Gospodarze w tej części trafili 11/16 rzutów z gry, a niemal bezbłędni (16/18) byli w pierwszej połowie w próbach za dwa punkty. PGE Spójnia też była skuteczna, trafiając w drugiej kwarcie 7/10 rzutów z gry i 10/11 rzutów wolnych.
Zwykle trudna trzecia kwarta w piątek była najlepszym fragmentem w wykonaniu PGE Spójni (25:12). Od siedmiu punktów tę część zaczął Luther Muhammad. Amerykanin już w pierwszej połowie zdobył 10 "oczek", ale w kolejnych minutach tylko się rozkręcał. Końcówka trzeciej kwarty należała do Malika Johnsona. Na jego "trójkę" odpowiedział jeszcze Michael Ertel, ale później rozgrywający dołożył rzuty wolne i trafił też na koniec kwarty.
Po jego rzucie było 67:60, a nieco ponad dwie minuty po rozpoczęciu czwartej kwarty po "trójce" Muhammada PGE Spójnia prowadziła nawet 72:63. Kolejne cztery minuty mogły wiele kosztować stargardzką drużynę. Gospodarze wygrali ten fragment aż 18:2 i prowadzili 81:74. Do tego 4,5 minuty przed końcem meczu po swoim piątym przewinieniu boisko musiał opuścić Johnson. Rozgrywający do 13 punktów (4/9 z gry) dołożył osiem asyst jednak w decydujących momentach nie mógł już pomóc drużynie.
Tym większe brawa, że w takiej sytuacji PGE Spójnia Stargard zdołała jeszcze się podnieść i wygrać. Odpowiedzialność wziął na siebie Luther Muhammad. Sygnał do odrabiania strat dał, trafiając w ostatniej sekundzie akcji. Później "trójkę" dołożył Martinez, a po akcji 2+1 najlepszego strzelca stargardzianie wrócili na prowadzenie 82:81.
Najwięcej zmian prowadzenia było w końcówce, a sześć sekund przed końcem czwartej kwarty gospodarze wygrywali 88:87 po trafieniu Dominika Wilczka. Maciej Raczyński miał jeszcze przerwę, a PGE Spójnia wystarczająco dużo czasu, żeby zadać decydujący cios. Arriva Polski Cukier nie dostał nawet szansy na odpowiedź, bo w ostatniej sekundzie meczu trudny rzut na zwycięstwo trafił zdobywca aż 34 punktów. Wszechstronny często Amerykanin tym razem skupił się na rzucaniu. Trafił 12/22 prób z gry i 9/10 rzutów wolnych. Miał też zbiórkę i asystę.
Piątkowy mecz przypomniał PGE Spójnię Stargard z poprzedniego sezonu. Emocje do ostatniej sekundy i zwycięstwo, a do tego kluczowa rola jednego z amerykańskich graczy. Co ciekawe obie drużyny trafiły po 32/58 prób z gry i po 18 rzutów wolnych. PGE Spójnia jednak trafiła 7/15 "trójek", a rywale mieli w tym elemencie 6/17, trafiając za to o jeden rzut więcej za dwa punkty. Biało-Bordowi mieli mniej asyst (18:21) i popełnili więcej strat (14:9). Potężną przewagę (35:21) osiągnęli jednak w zbiórkach.
W porównaniu z ostatnim meczem z Anwilem Włocławek sytuacja odwróciła się, bo tym razem PGE Spójnia miała więcej ofensywnych zbiórek (11:5), co przełożyło się na punkty drugiej szansy (15:6). Swój wkład w taką zmianę miał wracający po kontuzji Wesley Gordon. Center zaczął w pierwszej piątce i na parkiecie spędził ponad 26 minut. Zdobył sześć punktów (3/5), ale przede wszystkim pomagał w elementach, z których jest znany. Miał dziewięć zbiórek (pięć w ataku) i trzy bloki. Po raz drugi w pierwszej piątce i ponownie w starciu z Arrivą Polskim Cukrem pojawił się Kacper Borowski. Skrzydłowy zdobył 12 punktów i miał osiem zbiórek, pokazując że w nowym rozdaniu może być ważną postacią w PGE Spójni Stargard.
Arriva Polski Cukier Toruń - PGE Spójnia Stargard 88:89 (22:17, 26:25, 12:25, 28:22)
Arriva Polski Cukier: Divine Myles 22, Dominik Wilczek 15, Michael Ertel 14, Abdul Malik Abu 12, Viktor Gaddefors 12, Barret Benson 6, Wojciech Tomaszewski 4, Grzegorz Kamiński 3, Bartosz Diduszko 0.
PGE Spójnia: Luther Muhammad 34, Malik Johnson 13, Kacper Borowski 12, Jayden Martinez 10, Paweł Kikowski 7, Wesley Gordon 6, Dawid Słupiński 5, Yehonatan Yam 2, Sebastian Kowalczyk 0, Aleksandar Langović 0.
Materiał sponsorowany