XIII Spacer Historyczny „Stargard Tajemniczy i Nieznany”
W ciepłą, październikową niedzielę (1. 10. 2023 r.) zbieramy się obok krzyża pokutnego przy rozstaju dróg prowadzących do Gdańska, Nowogardu i Klępina.
Jako hasło przewodnie proponuję „Stargard w Hanzie. Hanza w Stargardzie”. Tym samym nawiązuję do wielkiego wydarzenia, które czeka nas w roku 2026. Będzie nim 46. Międzynarodowy Dzień Hanzy w Stargardzie. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że wówczas nasz gród, przez 3 dni, stanie się kulturalną stolicą północnej Europy.
Stargardzianie jako hanzeaci.
Więc opowiadam o Lidze Hanzeatyckiej i różnych jej śladach w mieście. Sama panorama grodu przedstawiona na tablicy obok krzyża już wiele mówi o wysiłkach stargardzian jako hanzeatów. Krzyż – zabytkowy, o kilku płaszczyznach znaczeniowych, powstał z wapienia gotlandzkiego. Ten kamień przypłynął ze szwedzkiej wyspy jako balast kogi a potem przeładowano go na płaskodenną łódź i przetransportowano w górę Iny do warsztatu kamieniarskiego. Inskrypcja, wykuta w 1542 r., z tyłu krzyża, jest zabytkiem lingwistycznym. Wykonano ją w języku dolnoniemieckim.
Nieopodal krzyża pani Emilia Chanczewska czyta pierwszą z czterech legend – o kasztelanie Huku. Jeszcze 78 lat temu dzisiejsza ul. Rolnicza nazywała się Huckfeldweg.
Od młyna, poprzez cmentarny skwer do „Bramy” w bramie.
Idziemy obok Hotelu Mały Młyn, więc płynie opowieść o niezwykłej rodzinie Karowów, którzy niczym łódzccy Scheiblerowie, dbali o swoich pracowników. Legendowego motywu młynarki, która miała konszachty z nieczystymi siłami, nie zabrakło.
Na skwerze z wielobarwnym totemem opowiadam o średniowiecznej kaplicy św. Jakuba i pochówkach odnalezionych tutaj przez archeologów. Podchodzimy do Bramy Wałowej. Posiada wyraźne cechy trzech stylów architektonicznych, domniemany wykusz latrynowy, ślady po ogrzewaniu w typie hypocaustum i … mieści niezwykle prężne i zasłużone towarzystwo twórców i miłośników sztuki „Brama” oraz galerię dzieł sztuki.
Spotkanie z pierwszym Gryfikiem.
Nieopodal znajduje się zgrabnie odtworzony w skali 1:1 budynek biurowy dawnej fabryki likierów Mampe, obecne SCN „Filary”. Zanim dojdziemy do Baszty Białogłówki spotykamy pierwszego Gryfika. Dzień wcześniej odbyła się inauguracja szlaku 16. Gryfików. Prawie wszystkie symbolizują miejsca „utracone” z planu miasta , ale przywrócone pamięci – „ocalone od zapomnienia”. Zatem pierwszy napotkany Gryfik siedzi sobie obok makiety grodu i podgrodzia.
Przy Bramie Wałowej popłynęła legenda o łańcuchach wiszących z obu stron. Spacerowicze dowiedzieli się o hanzeatyckim porcie wewnątrz miasta, o towarach spławianych miejskim ramieniem Iny, o spichlerzach nadrzecznych. Było o wojnie handlowej ze Szczecinem, pomocy lubeczan dla stargardzkich kupców i armatorów i kilka jeszcze wątków hanzeatyckich dziejów miasta.
Gołębie św. Jana i Gryfiki.
Przy siedzibie Świętojańskiego Klubu Seniora nadszedł czas na kolejną legendę o białych gołębiach św. Jana Chrzciciela, krążących nad kościołem podczas pamiętnego i tragicznego pożaru (1635), kiedy spłonęło prawie całe miasto. Tylko ta świątynia i 18 domów w pobliżu ocalały. Po opisaniu piękna architektury tego kościoła halowego omawiam również pochówki mieszczańskich rodów i jego historię. Potęga, bogactwo i prestiż Stargardu, jako uczestnika Hanzy, posiada materialny wyraz w tym pojoannickim kościele
Rondela, Morze Czerwone i … mieszczański splendor.
Pora na następne Gryfiki. Na rondeli pamiętającej wojnę trzydziestoletnią możemy pogłaskać Gryfika trzymającego w łapie kulę i stojącego obok armaty. Wszak właśnie na tym ogromnym, sztucznym, wzgórzu ustawiano onegdaj artylerię. A w dole – na murku kolejny Gryfik symbolizuje nieistniejącą Bramę Świętojańską.
Przez potężną i zarazem piękną Basztę Morze Czerwone spieszymy do kolegiaty. Tutaj spędzamy trzy kwadranse! Opis wszystkich wspaniałości tego dzieła sztuki, który dopiero co przeszedł „renowację stulecia” wymaga osobnej relacji. Wspomnę tylko, że oglądamy współczesne epitafium małżonków M. i P. Groening, supraportę wielkiego burmistrza (na zdjęciu sprzed 1945) oraz supraportę innego fundatora – burmistrza C. Moviusa. Architektura, koncepcja, elementy wystroju doskonale spełniają dwie funkcje: chwały dla Boga i demonstracji splendoru mieszczaństwa doby hanzeatyckiej.
Finał, to już finał?
Tradycyjnie kończymy w Piwnicy TPS. Po czterech godzinach wspólnych perygrynacji ujawniam tożsamość: jestem Martinem Wehrmannem – historykiem i byłym dyrektorem gimnazjum humanistycznego (Collegium Groeningianum). Dla mnie czas zatrzymał się na roku 1930. Ale dla rozmówcy – burmistrza Petera Groeninga (kreowanego genialnie przez dr hab. Marcina Majewskiego) jest to jednocześnie rok 1630. O dziwo! Dogadujemy się! Ze sporą porcją humoru, niebanalnej historii i lekkiej zabawy.
Liczna frekwencja i niekończące się brawa od uczestników przekonują, że warto za rok zaproponować kolejny spacer o rycie hanzeatyckim. Więc już dziś nań zapraszam. Do zobaczenia.
Jerzy Waliszewski
(Autorem jest dr n. farmaceutycznych, zastępcą kierownika Apteki Nowej)
Galeria zdjęć: TUTAJ