Dla wychowanka PGE Spójni Stargard ostatni mecz rundy zasadniczej był poważnym sprawdzianem. Dominik Grudziński spędził na parkiecie prawie 28 minut.
Nigdy wcześniej tak długo nie grał w jednym meczu Energa Basket Ligi. Przyczyniły się do tego absencje innych podkoszowych. Nie zagrał Brody Clarke a ze względu na kontuzję tylko siedem minut na parkiecie spędził Barret Benson.
- To jest na pewno duża przyjemność, że jest się w wyjściowej piątce u takiego dobrego trenera, jakim jest Sebastian Machowski. To znaczy, że mi ufa. Mam nadzieję, że to zaufanie, które zdobyłem przez cały sezon, zaprocentuje w play-offach i będę ważną postacią - zaznaczył w rozmowie z naszym portalem koszykarz, który zdobył osiem punktów (3/3 celnych prób z gry i 1/2 z rzutów wolnych).
Dla Dominika Grudzińskiego był to czwarty mecz w tym sezonie, który zaczynał w pierwszej piątce. Spotkanie jednak od początku nie układało się po myśli gospodarzy, którzy przegrali 99:106 z Polskim Cukrem Startem Lublin.
- Przegraliśmy siedmioma punktami, ale cały mecz wyglądał źle. Tutaj przyjechali chłopaki z Lublina grać o nic, a my o miejsce w play-offach i zawiedliśmy totalnie. Przede wszystkim obroną przegraliśmy ten mecz. Ta obrona nie była taka, jak powinna być. Trzeba to poprawić przed najważniejszą częścią sezonu, jaką jest play-off - analizował na gorąco 25-latek.
Czasu na poprawę nie ma praktycznie w ogóle. W play-offach już się tylko gra, analizuje przeciwnika i podróżuje. Przekona się o tym PGE Spójnia, która w sobotę zagra w Warszawie z Legią. W rundzie zasadniczej dwa mecze wygrali Biało-Bordowi.
- Jedziemy już w piątek do Warszawy. Przygotowujemy się zapewne już w czwartek wieczorem. Nie ma dnia przerwy, ale tak wyglądają play-offy. Trzeba się skupić. Cały sezon graliśmy tak dobrze po to, żeby teraz w tych play-offach pokazać, na co tak naprawdę nas stać - podkreślił podkoszowy PGE Spójni Stargard.
Materiał sponsorowany