PGE Spójnia Stargard walczyła o jak najwyższe miejsce po rundzie zasadniczej Energa Basket Ligi. Ostatecznie w 30. kolejce nic się nie zmieniło i Biało-Bordowi przystąpią do play-offów z piątej pozycji.
To był ciekawy, ofensywny mecz, ale Biało-Bordowi przegrali z Polskim Cukrem Startem Lublin 99:106. Goście odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu jednak z bilansem 11-19 zajęli odległe 13. miejsce w tabeli. - Gratulacje dla Startu Lublin za zwycięstwo na koniec ich ciężkiego sezonu. Dziękujemy kibicom za cały sezon dopingu. Jeszcze kolejne mecze przed nami w play-offach - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej koszykarz PGE Spójni, Adam Brenk.
Gospodarze byli pewni awansu do play-offów. Mieli jednak szanse na miejsce w czołowej czwórce. Jak, zatem potraktowali ostatni pojedynek rundy zasadniczej? - Podeszliśmy do tego meczu zmotywowani, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak ważne każde miejsce wyżej w tabeli jest dla klubu. Robimy wynik najlepszy od awansu do Energa Basket Ligi i zależało nam na tym, żeby wygrać i każde miejsce wyżej było dla nas ważne - zaznaczył Adam Brenk.
Ten mecz jednak PGE Spójni nie wyszedł. Szczególnie w obronie było sporo mankamentów. Wpływ na to miały poważne luki w składzie. - Bez trzech podstawowych zawodników, którzy normalnie grają po 30 minut nie jest łatwo wygrać bez względu na to z jakim przeciwnikiem. Pewne rzeczy nie działają tak, jak na każdym meczu. To, czego czasem nie widać z trybun. Musimy się dostosować do takiej sytuacji w ataku i obronie. Każdy ma trochę inny profil. Nie jest łatwo tak szybko się dostosować. Szczególnie, że drużyna przeciwna postawiła opór i grała dobre spotkanie - przyznał koszykarz, który do ośmiu punktów dołożył sześć asyst.
Materiał sponsorowany