„Taniej jest mieć 35 samochodów i jedną kobietę, niż 35 kobiet i jedno auto” - powiedział kiedyś JAY LENO - amerykański komik i prezenter telewizyjny. Podobnego zdania są członkowie Jaworskiego Stowarzyszenia Miłośników Motoryzacji, którzy zorganizowali „Rajd dla zuchwałych” i zawitali do Stargardu. Grupą kieruje komandor Andrzej Giera - miłośnik zabytkowych aut z pasji i wykształcenia.
B.Ł - Skąd Państwo do nas przyjechaliście i jaka jest idea „Rajdu dla zuchwałych”?
A.G - Przyjechaliśmy aż z Jaworzna, miasta położonego na Dolnym Śląsku. Idea tego rajdu polega na przemierzaniu długich dystansów. W tym roku przejedziemy 1350 kilometrów. Ten dystans podzieliliśmy na 7 etapów. Wystartowaliśmy z Niemiec, pierwszym przystankiem był Gorzów Wielkopolski, potem Stargard, Szczecinek, Toruń, Czerniejewo, Oława i na koniec nasz rodzimy Jawor.
B.Ł - Ile aut bierze udział w tegorocznym rajdzie i jakie to pojazdy?
A.G - W Stargardzie zameldowało się 27 kierowców. Przekrój aut mamy niezwykle bogaty. Począwszy od samochodów z lat 30 - tych aż po takie z lat 90 - tych. Youngtimery i oldtimery. Wszyscy, którzy lubią motoryzację na pewno coś dla siebie znajdą.
B.Ł - Czy auta z duszą wytrzymują tempo tego rajdu? Czy zdarzają się usterki?
A.G - Właśnie dzisiaj się zdarzyła (śmiech). Auto, które przyjechało do nas z Holandii, cadillac z 1955 roku miał awarię automatycznej skrzyni biegów. Mam nadzieję, że uda się naprawić auto i kolega zdąży do nas dołączyć.
B.Ł - Zostawiacie kolegów na trasie?!
A.G - Oczywiście, że nie! Jeśli tylko możemy pomóc, to zawsze to robimy. Drobne usterki naprawiamy sami i pomagamy sobie nawzajem. W tym przypadku niestety awaria była poważna i przerosła nasze możliwości i umiejętności.
B.Ł - Czy w rajdzie biorą udział kobiety, czy wykluczyliście płeć piękną?
A.G - Ależ skąd! Większość kierowców ma u boku partnerkę, czyli pilota. Dokładnie tak, jak w domu. Teoretycznie panowie prowadzą, ale tak naprawdę robią to, co karze pilot. Panie kierują kierowcami (śmiech).
B.Ł - Czy Waszą grupę łączą tylko podróże i rajdy?
A.G - Wyjazdy to tzw. wisienka na torcie. Przede wszystkim łączy nas zamiłowanie do renowacji tych pięknych pojazdów. Z reguły każdy właściciel auta zajmuje się jego naprawą. Część prac odbywa się również w specjalistycznych warsztatach, ale już składanie, uzbrajanie czy regulacje każdy z nas wykonuje sam. Często przy pomocy książek i internetu (śmiech).
B.Ł - Jakim autem przyjechał komandor?
A.G - Mercedesem W108. Mam trochę szybsze auto niż pozostali, bo moja funkcja zobowiązuje. Nie mogę się spóźniać, muszę służyć pomocą w razie potrzeby i witać wszystkich na mecie poszczególnych etapów.
B.Ł - Skąd u Pana miłość do aut zabytkowych?
A.G - Jestem z zawodu mechanikiem samochodowym i lakiernikiem. Pasja do motoryzacji przerodziła się w pasję do aut zabytkowych w momencie w którym znudziły mnie naprawy nowych aut.
B.Ł - Gdyby miał Pan wskazać najciekawszy model pośród tu zgromadzonych, które byłoby to auto?
A.G - Najstarsze i według mnie najatrakcyjniejsze to Opel Cabrio z 1932 roku. Ten pojazd otrzymał nagrodę Prezydenta Miasta Stargardu. Oznacza to, że nie tylko mnie się podoba (śmiech). Ten cabriolet jest odrestaurowany w sposób wyjątkowy. Piękny kolor i piękna renowacja. Dopieszczony blacharsko, mechanicznie i lakierniczo. Dzieło sztuki, które wciąż pokonuje tysiące kilometrów. Na tym właśnie polega piękno tej pasji!