Koszykarze PGE Spójni Stargard wygrali z Enea Zastalem BC Zielona Góra 82:77.
Biało-Bordowi przedłużyli w ten sposób swoje szanse na półfinał. Kolejny mecz rozegrają u siebie w środę (początek o 20:00). Jeżeli ponownie wygrają to piąty, decydujący mecz odbędzie się w Zielonej Górze w sobotę 10 kwietnia.
- Cieszymy się, ale gramy dalej. Fajnie, że mamy kolejną okazję, żeby się z nimi zmierzyć. Zrobimy wszystko, żeby wrócić do Zielonej Góry - mówił po poniedziałkowym pojedynku Kacper Młynarski.
Skrzydłowy zdobył 14 punktów. Trafił 4/6 prób z gry. Jego drużyna już po 20 minutach prowadziła 43:32, a później nawet 50:37. Podobna sytuacja była w drugim spotkaniu, ale wtedy skończyło się wysoką porażką (74:89).
- Zdarzało to się już w tym sezonie. Tym razem poradziliśmy sobie z tym. Powiedzieliśmy sobie pomiędzy zawodnikami, żeby o tym nie myśleć. Gramy swoje i tyle. Na pewno ciekawa statystyka, że mieliśmy 17 asyst, a oni 11. Drużynie z Zielonej Góry rzadko to się zdarza. Też mieli więcej strat od nas - analizował na konferencji prasowej.
Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić. PGE Spójnia straciła całą przewagę. Na początku czwartej kwarty przegrywała 61:62, ale wtedy nie było, jak zawsze. Stargardzianie nadal grali agresywnie w obronie, ale również w ataku, gdzie wymuszali sporo przewinień. Odskoczyli na 75:68. Pomimo kolejnych problemów (75:74) końcówka należała do nich.
- Udowodniliśmy sami sobie, że nie taki diabeł straszny w tych drugich połowach. Było nerwowo. Zastal nawet już prowadził przez chwilę, ale nie daliśmy się i wyciągnęliśmy ten bardzo ważny mecz. W przerwie powiedzieliśmy sobie żeby o tym nie myśleć. Skupiamy się na tym, żeby grać swoją koszykówkę i w ogóle nie zwracać uwagi na te dwa poprzednie mecze. Zostajemy w grze. Tutaj każdy mecz to osobna historia. Jest 2:1 i gramy dalej - podsumował Kacper Młynarski.
Biało-Bordowi przedłużyli w ten sposób swoje szanse na półfinał. Kolejny mecz rozegrają u siebie w środę (początek o 20:00). Jeżeli ponownie wygrają to piąty, decydujący mecz odbędzie się w Zielonej Górze w sobotę 10 kwietnia.
- Cieszymy się, ale gramy dalej. Fajnie, że mamy kolejną okazję, żeby się z nimi zmierzyć. Zrobimy wszystko, żeby wrócić do Zielonej Góry - mówił po poniedziałkowym pojedynku Kacper Młynarski.
Skrzydłowy zdobył 14 punktów. Trafił 4/6 prób z gry. Jego drużyna już po 20 minutach prowadziła 43:32, a później nawet 50:37. Podobna sytuacja była w drugim spotkaniu, ale wtedy skończyło się wysoką porażką (74:89).
- Zdarzało to się już w tym sezonie. Tym razem poradziliśmy sobie z tym. Powiedzieliśmy sobie pomiędzy zawodnikami, żeby o tym nie myśleć. Gramy swoje i tyle. Na pewno ciekawa statystyka, że mieliśmy 17 asyst, a oni 11. Drużynie z Zielonej Góry rzadko to się zdarza. Też mieli więcej strat od nas - analizował na konferencji prasowej.
Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić. PGE Spójnia straciła całą przewagę. Na początku czwartej kwarty przegrywała 61:62, ale wtedy nie było, jak zawsze. Stargardzianie nadal grali agresywnie w obronie, ale również w ataku, gdzie wymuszali sporo przewinień. Odskoczyli na 75:68. Pomimo kolejnych problemów (75:74) końcówka należała do nich.
- Udowodniliśmy sami sobie, że nie taki diabeł straszny w tych drugich połowach. Było nerwowo. Zastal nawet już prowadził przez chwilę, ale nie daliśmy się i wyciągnęliśmy ten bardzo ważny mecz. W przerwie powiedzieliśmy sobie żeby o tym nie myśleć. Skupiamy się na tym, żeby grać swoją koszykówkę i w ogóle nie zwracać uwagi na te dwa poprzednie mecze. Zostajemy w grze. Tutaj każdy mecz to osobna historia. Jest 2:1 i gramy dalej - podsumował Kacper Młynarski.
Materiał sponsorowany