PGE Spójnia Stargard wygrała z Asseco Arką Gdynia 92:82. - Przede wszystkim cieszy zwycięstwo i to, że kolejny mecz udaje nam się wygrać w naprawdę fajnym stylu. Nasza gra naprawdę nieźle wygląda i wydaje się, że idziemy w dobrym kierunku - zaznaczył koszykarz Biało-Bordowych.
Tym razem stargardzianie długo się rozkręcali. Na pewno z mocniejszym przeciwnikiem, jakim będzie już we wtorek Polski Cukier Toruń muszą lepiej zaprezentować się w pierwszej połowie. Odrobienie nawet 15 punktów straty zajęło im sporo czasu i kosztowało też trochę sił tym bardziej, że na parkiecie pojawiło się tylko ośmiu koszykarzy.
- To nie było na pewno łatwe spotkanie. Pierwsza połowa nie była po naszej myśli. Były duże rezerwy. Przespaliśmy te pierwsze 20 minut. Dobrze zareagowaliśmy w szatni. Trener nas pobudzał, nakręcał do tego żebyśmy na drugą połowę wyszli aktywniejsi, mądrzejsi i wykorzystywali to, co nam daje drużyna Asseco Arki. Myślę, że to się nam udało - mówił na konferencji prasowej Filip Matczak.
PGE Spójnia przegrała pierwszą połowę 37: 44, ale w drugiej części była zupełnie innym zespołem. Potwierdził to też wynik (55:38 po zmianie stron). - Nie opuściliśmy głów. Wiedzieliśmy, że mamy jeszcze 20 minut żeby wygrać to spotkanie i wyciągnąć zwycięstwo, które było nam bardzo potrzebne. Udało nam się to. Cieszymy się z tego względu bardzo. Wracamy do gry i miejmy nadzieję, że nadal to będzie tak dobrze wyglądało - dodał koszykarz, który rozegrał wielkie spotkanie.
W samej drugiej połowie Filip Matczak zdobył 24 punkty. Łącznie miał niesamowite 33 oczka (11/17 z gry i 9/10 rzutów wolnych). Był aktywny i szukał swoich okazji. - Chciałbym podziękować chłopakom, bo drużyna naprawdę fajnie reaguje. We Włocławku bardzo dobry dzień miał Ray Cowels. Szukaliśmy go. To on nas pociągnął w tym spotkaniu. W piątek mi się udawało trafiać, zdobywać punkty i robić przewagi. Drużyna mnie szukała. Widać mądrość i wykorzystywanie tego, co mieliśmy na dany dzień. Cieszymy się z tego zwycięstwa i gratulacje dla naszego trenera - odniósł się do swojego występu i sukcesu drużyny.
Koszykarz pochodzi z Zielonej Góry, ale pierwszą poważną szansę na ekstraklasowych parkietach otrzymał w Asseco Arce Gdynia, w której grał w latach 2013-2017. To tam robił stały progres i finalnie rozegrał swój najlepszy sezon w Energa Basket Lidze. Czy na mecz przeciwko dobrym znajomym był specjalnie zmotywowany?
- Myślę, że w jakimś stopniu na pewno. Znam tutaj zawodników, trenerów, włodarzy tego klubu, a przede wszystkim te obręcze, parkiet i halę, w której spędziłem ponad 3,5 roku. Zawsze jest dobrze wrócić w miejsca, z których ma się dobre wspomnienia. Ja tutaj wracam zawsze z dużym uśmiechem na twarzy - tłumaczył Filip Matczak.
Nasi koszykarze mieli największy problem z zatrzymaniem Krzysztofa Szubargi, który zdobył 24 punkty i trafił 6/10 prób z dystansu. Przed meczem nie było jednak nawet pewne, czy kapitan gospodarzy w ogóle wystąpi w tym spotkaniu.
- To nie jest łatwy teren. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania. Trener Maciek wykonał kawał dobrej roboty, bo wiedzieliśmy, czego się spodziewać po przeciwniku. Wiedzieliśmy, że ostatnie mecze Gdynia grała bez Krzysia Szubargi. Nie byliśmy pewni, czy ich kapitan wróci na to spotkanie i jak będzie wyglądał ich skład. Przed meczem wiedzieliśmy już, że jest Krzysiu, więc przygotowaliśmy się na twarde granie, bo to jest ich generał i zawodnik, który prowadzi całą grę. Od niego dużo zależy - analizował koszykarz PGE Spójni, którego jak już pisaliśmy niestety wkrótce czeka długa przerwa w grze, bo na 18 listopada ma zaplanowaną operację kontuzjowanego kciuka.
Tym razem stargardzianie długo się rozkręcali. Na pewno z mocniejszym przeciwnikiem, jakim będzie już we wtorek Polski Cukier Toruń muszą lepiej zaprezentować się w pierwszej połowie. Odrobienie nawet 15 punktów straty zajęło im sporo czasu i kosztowało też trochę sił tym bardziej, że na parkiecie pojawiło się tylko ośmiu koszykarzy.
- To nie było na pewno łatwe spotkanie. Pierwsza połowa nie była po naszej myśli. Były duże rezerwy. Przespaliśmy te pierwsze 20 minut. Dobrze zareagowaliśmy w szatni. Trener nas pobudzał, nakręcał do tego żebyśmy na drugą połowę wyszli aktywniejsi, mądrzejsi i wykorzystywali to, co nam daje drużyna Asseco Arki. Myślę, że to się nam udało - mówił na konferencji prasowej Filip Matczak.
PGE Spójnia przegrała pierwszą połowę 37: 44, ale w drugiej części była zupełnie innym zespołem. Potwierdził to też wynik (55:38 po zmianie stron). - Nie opuściliśmy głów. Wiedzieliśmy, że mamy jeszcze 20 minut żeby wygrać to spotkanie i wyciągnąć zwycięstwo, które było nam bardzo potrzebne. Udało nam się to. Cieszymy się z tego względu bardzo. Wracamy do gry i miejmy nadzieję, że nadal to będzie tak dobrze wyglądało - dodał koszykarz, który rozegrał wielkie spotkanie.
W samej drugiej połowie Filip Matczak zdobył 24 punkty. Łącznie miał niesamowite 33 oczka (11/17 z gry i 9/10 rzutów wolnych). Był aktywny i szukał swoich okazji. - Chciałbym podziękować chłopakom, bo drużyna naprawdę fajnie reaguje. We Włocławku bardzo dobry dzień miał Ray Cowels. Szukaliśmy go. To on nas pociągnął w tym spotkaniu. W piątek mi się udawało trafiać, zdobywać punkty i robić przewagi. Drużyna mnie szukała. Widać mądrość i wykorzystywanie tego, co mieliśmy na dany dzień. Cieszymy się z tego zwycięstwa i gratulacje dla naszego trenera - odniósł się do swojego występu i sukcesu drużyny.
Koszykarz pochodzi z Zielonej Góry, ale pierwszą poważną szansę na ekstraklasowych parkietach otrzymał w Asseco Arce Gdynia, w której grał w latach 2013-2017. To tam robił stały progres i finalnie rozegrał swój najlepszy sezon w Energa Basket Lidze. Czy na mecz przeciwko dobrym znajomym był specjalnie zmotywowany?
- Myślę, że w jakimś stopniu na pewno. Znam tutaj zawodników, trenerów, włodarzy tego klubu, a przede wszystkim te obręcze, parkiet i halę, w której spędziłem ponad 3,5 roku. Zawsze jest dobrze wrócić w miejsca, z których ma się dobre wspomnienia. Ja tutaj wracam zawsze z dużym uśmiechem na twarzy - tłumaczył Filip Matczak.
Nasi koszykarze mieli największy problem z zatrzymaniem Krzysztofa Szubargi, który zdobył 24 punkty i trafił 6/10 prób z dystansu. Przed meczem nie było jednak nawet pewne, czy kapitan gospodarzy w ogóle wystąpi w tym spotkaniu.
- To nie jest łatwy teren. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania. Trener Maciek wykonał kawał dobrej roboty, bo wiedzieliśmy, czego się spodziewać po przeciwniku. Wiedzieliśmy, że ostatnie mecze Gdynia grała bez Krzysia Szubargi. Nie byliśmy pewni, czy ich kapitan wróci na to spotkanie i jak będzie wyglądał ich skład. Przed meczem wiedzieliśmy już, że jest Krzysiu, więc przygotowaliśmy się na twarde granie, bo to jest ich generał i zawodnik, który prowadzi całą grę. Od niego dużo zależy - analizował koszykarz PGE Spójni, którego jak już pisaliśmy niestety wkrótce czeka długa przerwa w grze, bo na 18 listopada ma zaplanowaną operację kontuzjowanego kciuka.
Materiał sponsorowany