To był lepszy mecz niż w piątek z GKS-em Katowice (0:5). - Na to się złożyły przede wszystkim zmiany, które dokonaliśmy w składzie. Zawodnicy wyglądali zdecydowanie inaczej. Uważam, że nie tylko broniliśmy, ale fajnie konstruowaliśmy akcje. Wiadomo w pierwszej połowie Górnik u siebie jest mocny. Jest też na dobrej fali. To też trochę niesie - powiedział w pomeczowym wywiadzie na kanale Górnika na Youtube trener Tomasz Grzegorczyk.
Trener dał szansę od początku między innymi Jakubowi Mosakowskiemu i Filipowi Karmańskiemu, czyli piłkarzom, którzy najpóźniej dołączyli do drużyny. Stargardzianie gola decydującego o porażce stracili w końcówce meczu. Oficjalnie za strzelca został uznany wprowadzony trzy minuty wcześniej Marek Opałacz jednak pechowo w tej sytuacji interweniował też jeden z piłkarzy Błękitnych.
- My mamy trochę niefarta. Konsekwencją tego niefarta była bramka samobójcza na 2:1. Uważam, że z przebiegu meczu nie byliśmy gorszym zespołem. Pokazaliśmy charakter. Były z jednej i z drugiej strony w drugiej połowie sytuacje podbramkowe - analizował Tomasz Grzegorczyk.
Górnik wykorzystał dwa rzuty rożne, zdobył trzy punkty i pozostał wiceliderem II ligi. Błękitni z 10 oczkami utrzymali 15. Pozycję w tabeli. Nadal są, zatem nad strefą spadkową, ale zmarnowali dobrą szansę na przynajmniej punkt. Tym bardziej, że końcówkę rozgrywali z przewagą zawodnika. Paradoksalnie jednak wtedy dali się najbardziej zdominować.
- W przewadze liczebnej w końcówce można było punkt wywieźć. Niefart. Bramka samobójcza na 2:1 pokazuje, że jak jest się na dole to ciężko z tego dołu wyjść - przyznał Tomasz Grzegorczyk.
- Mamy zaraz następny mecz u siebie z Pogonią Siedlce i spróbujemy powalczyć o trzy punkty - dodał trener Błękitnych Stargard. Wspomniane spotkanie odbędzie się w niedzielę o 13:00. Nadal nieznany jest natomiast termin zaległego meczu z Lechem II Poznań.
Trener dał szansę od początku między innymi Jakubowi Mosakowskiemu i Filipowi Karmańskiemu, czyli piłkarzom, którzy najpóźniej dołączyli do drużyny. Stargardzianie gola decydującego o porażce stracili w końcówce meczu. Oficjalnie za strzelca został uznany wprowadzony trzy minuty wcześniej Marek Opałacz jednak pechowo w tej sytuacji interweniował też jeden z piłkarzy Błękitnych.
- My mamy trochę niefarta. Konsekwencją tego niefarta była bramka samobójcza na 2:1. Uważam, że z przebiegu meczu nie byliśmy gorszym zespołem. Pokazaliśmy charakter. Były z jednej i z drugiej strony w drugiej połowie sytuacje podbramkowe - analizował Tomasz Grzegorczyk.
Górnik wykorzystał dwa rzuty rożne, zdobył trzy punkty i pozostał wiceliderem II ligi. Błękitni z 10 oczkami utrzymali 15. Pozycję w tabeli. Nadal są, zatem nad strefą spadkową, ale zmarnowali dobrą szansę na przynajmniej punkt. Tym bardziej, że końcówkę rozgrywali z przewagą zawodnika. Paradoksalnie jednak wtedy dali się najbardziej zdominować.
- W przewadze liczebnej w końcówce można było punkt wywieźć. Niefart. Bramka samobójcza na 2:1 pokazuje, że jak jest się na dole to ciężko z tego dołu wyjść - przyznał Tomasz Grzegorczyk.
- Mamy zaraz następny mecz u siebie z Pogonią Siedlce i spróbujemy powalczyć o trzy punkty - dodał trener Błękitnych Stargard. Wspomniane spotkanie odbędzie się w niedzielę o 13:00. Nadal nieznany jest natomiast termin zaległego meczu z Lechem II Poznań.
Materiał sponsorowany