Błękitni Stargard przegrali jednak z Górnikiem Łęczna 1:2. Co o tym zdecydowało? - Nie ustrzegliśmy się błędów tak, jak zawsze. Pierwsza bramka niepotrzebna, bo wyrzut z autu. Przeciwnik nie stwarza sytuacji i dochodzi do tego, że Hubert Krawczun niepotrzebnie wystawia nogę. Rzut karny, który w pewnym momencie ustawił mecz. W drugiej połowie powiedzieliśmy sobie krótko, że gramy za dobrze żeby ten mecz przegrać. Wyszliśmy skoncentrowani. Stworzyliśmy parę sytuacji. Zmiana dała efekt, bo Mateusz strzelił bramkę na 1:1 - analizował szkoleniowiec Błękitnych.
- Tak, jak z Pogonią Siedlce siedzimy na ławce i patrzymy, kiedy zdobędziemy następną bramkę, bo gra była płynna. Nie robiliśmy błędów w obronie. Defensywa zagrała naprawdę dobry mecz, ale bramka za szybko stracona po jakimś dalekim wykopie. Na gorąco można powiedzieć, że nasz młody bramkarz za szybko rzucił się, bo piłka poszła w środek. Można było to wytrzymać i piłkę złapać, ale uczy się na błędach i nie można mieć do niego pretensji. Stworzyliśmy jeszcze sytuacje, z których mogliśmy zdobyć bramkę. Myślę, że trzeba pochwalić nasz zespół. Przegraliśmy mecz, który powinniśmy przynajmniej zremisować - dodał Adam Topolski.
To nie był najlepszy powrót młodego golkipera do bramki. Poza meczową kadrą znalazł się doświadczony Mariusz Rzepecki, który w Elblągu zachował czyste konto. Tylko kontuzja mogła tłumaczyć taki ruch.
- To jest problem. Musimy wystawić tych piłkarzy, których mamy. Nie mam do nikogo pretensji, bo każdy zdobywa doświadczenie. Nie szukamy tłumaczenia, ale Mariusz powiedział, że naciągnął w kolanie coś. Nie był dysponowany. Nie mógł grać. Uważam, że jakby Mariusz był to już w ogóle gra obronna byłaby bardzo dobra - przyznał Adam Topolski.
Piotr Stolarczyk z portalu ligowiec.net zapytał na konferencji prasowej szkoleniowca o taktykę. Błękitni pomimo ofensywnej gry nie zdobyli punktu w trzech ostatnich domowych meczach. Akurat w środę mieli teoretycznie najtrudniejsze zadanie jednak znów mogli pokusić się przynajmniej o remis. Czy zespół grał zbyt ofensywnie?
- Wyciągnęliśmy wnioski. Dziwi mnie to pytanie, bo tak mocny przeciwnik nie stworzył sytuacji stuprocentowych. Trzeba też sobie zdawać sprawę, że to był najsilniejszy przeciwnik, z którym graliśmy. Nieraz my możemy dużo chcieć, ale drużyna Górnika Łęczna miała co najmniej siedmiu zawodników, którzy mieli bardzo dużo meczów w ekstraklasie. Nasz młody zespół gra fajną piłkę. Chcemy wygrywać, ale też są umiejętności, chociaż w tym meczu nie zabrakło nam tych umiejętności i pokazaliśmy naprawdę dobrą grę - tłumaczył Adam Topolski.
Górnik Łęczna w Stargardzie nie pokazał wielkiej piłki, ale dla trenera gości nie miało to znaczenia. Celem jest awans do Fortuna I Ligi i wyjazdowy sukces znacząco przybliżył do tego ekipę z Lubelszczyzny.
- Przede wszystkim bardzo trudny wyjazd z tej perspektywy, że gramy co trzy dni. Najważniejsza dla nas informacja to zdobycie trzech punktów nawet kosztem stylu i różnych środków na boisku, które pozwolą nam wygrać. Cel osiągnęliśmy. Nie będziemy bajek opowiadać, że zaprezentowaliśmy ekstra futbol. Były fragmenty, kiedy Błękitni się cofnęli i zdobyliśmy bramkę na 1:0. To jest moment, kiedy graliśmy w piłkę. Gospodarze groźnie nas kontrowali i szukali stałych fragmentów. Później po stracie gola Błękitni zaczęli grać swoim systemem, czyli piłkę ofensywną, nieobliczalną - powiedział Kamil Kiereś.
- Cenię tę drużynę przede wszystkim za bezapelacyjne jesienne zwycięstwo z Wisłą Kraków. Spodziewałem się ciężkiego boju. Bardzo doceniam trzy punkty z tym trudnym rywalem. Jest to młody, wybiegany zespół także ciężko nam było - przyznał szkoleniowiec Górnika.
- Tak, jak z Pogonią Siedlce siedzimy na ławce i patrzymy, kiedy zdobędziemy następną bramkę, bo gra była płynna. Nie robiliśmy błędów w obronie. Defensywa zagrała naprawdę dobry mecz, ale bramka za szybko stracona po jakimś dalekim wykopie. Na gorąco można powiedzieć, że nasz młody bramkarz za szybko rzucił się, bo piłka poszła w środek. Można było to wytrzymać i piłkę złapać, ale uczy się na błędach i nie można mieć do niego pretensji. Stworzyliśmy jeszcze sytuacje, z których mogliśmy zdobyć bramkę. Myślę, że trzeba pochwalić nasz zespół. Przegraliśmy mecz, który powinniśmy przynajmniej zremisować - dodał Adam Topolski.
To nie był najlepszy powrót młodego golkipera do bramki. Poza meczową kadrą znalazł się doświadczony Mariusz Rzepecki, który w Elblągu zachował czyste konto. Tylko kontuzja mogła tłumaczyć taki ruch.
- To jest problem. Musimy wystawić tych piłkarzy, których mamy. Nie mam do nikogo pretensji, bo każdy zdobywa doświadczenie. Nie szukamy tłumaczenia, ale Mariusz powiedział, że naciągnął w kolanie coś. Nie był dysponowany. Nie mógł grać. Uważam, że jakby Mariusz był to już w ogóle gra obronna byłaby bardzo dobra - przyznał Adam Topolski.
Piotr Stolarczyk z portalu ligowiec.net zapytał na konferencji prasowej szkoleniowca o taktykę. Błękitni pomimo ofensywnej gry nie zdobyli punktu w trzech ostatnich domowych meczach. Akurat w środę mieli teoretycznie najtrudniejsze zadanie jednak znów mogli pokusić się przynajmniej o remis. Czy zespół grał zbyt ofensywnie?
- Wyciągnęliśmy wnioski. Dziwi mnie to pytanie, bo tak mocny przeciwnik nie stworzył sytuacji stuprocentowych. Trzeba też sobie zdawać sprawę, że to był najsilniejszy przeciwnik, z którym graliśmy. Nieraz my możemy dużo chcieć, ale drużyna Górnika Łęczna miała co najmniej siedmiu zawodników, którzy mieli bardzo dużo meczów w ekstraklasie. Nasz młody zespół gra fajną piłkę. Chcemy wygrywać, ale też są umiejętności, chociaż w tym meczu nie zabrakło nam tych umiejętności i pokazaliśmy naprawdę dobrą grę - tłumaczył Adam Topolski.
Górnik Łęczna w Stargardzie nie pokazał wielkiej piłki, ale dla trenera gości nie miało to znaczenia. Celem jest awans do Fortuna I Ligi i wyjazdowy sukces znacząco przybliżył do tego ekipę z Lubelszczyzny.
- Przede wszystkim bardzo trudny wyjazd z tej perspektywy, że gramy co trzy dni. Najważniejsza dla nas informacja to zdobycie trzech punktów nawet kosztem stylu i różnych środków na boisku, które pozwolą nam wygrać. Cel osiągnęliśmy. Nie będziemy bajek opowiadać, że zaprezentowaliśmy ekstra futbol. Były fragmenty, kiedy Błękitni się cofnęli i zdobyliśmy bramkę na 1:0. To jest moment, kiedy graliśmy w piłkę. Gospodarze groźnie nas kontrowali i szukali stałych fragmentów. Później po stracie gola Błękitni zaczęli grać swoim systemem, czyli piłkę ofensywną, nieobliczalną - powiedział Kamil Kiereś.
- Cenię tę drużynę przede wszystkim za bezapelacyjne jesienne zwycięstwo z Wisłą Kraków. Spodziewałem się ciężkiego boju. Bardzo doceniam trzy punkty z tym trudnym rywalem. Jest to młody, wybiegany zespół także ciężko nam było - przyznał szkoleniowiec Górnika.
Materiał sponsorowany