Materiał sponsorowany
- Gratulacje dla GTK i dziękujemy bardzo, że kibice ze Stargardu znowu przyjechali nas wspierać. Oni zagrali na szóstkę. Dziękujemy bardzo i walczymy dalej - powiedział koszykarz, który we wtorek zdobył dziewięć punktów.
Biało-Bordowi mieli w tym ważnym spotkaniu duże wsparcie. Według oficjalnych statystyk w małej hali Areny Gliwice było 507 widzów. W tym ponad 30 przyjechało ze Stargardu i pomimo kolejnej, już 20. porażki w sezonie do końca wspierało drużynę. Beniaminek Energa Basket Ligi ponownie jednak rozczarował.
- Zasłużone zwycięstwo GTK. Mieliśmy swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich. Straciliśmy 32 punkty w czwartej kwarcie. Znowu przygotowujemy się do meczu z myślą o tym żeby przede wszystkim zatrzymać szybki atak. Można powiedzieć szalone trójki w ich wykonaniu. One nie są szalone, to ich styl gry. Nie przeszkodziliśmy im w tym i Gliwice wygrywają - ocenił Piotr Pamuła.
- Znowu podstawowe przedmeczowe założenia nie są realizowane. Możemy tylko sobie pluć w twarz. Myślę, że każdy, jak postara się pomyśleć obiektywnie o tym, co zrobił na boisku to wyjdzie, że daliśmy naprawdę za mało w tym meczu. Wszystkiego: rzutów, energii, siły. Jak spojrzeć w statystyki to niby nie wygląda tak źle, ale naprawdę musimy się przegrupować na następny mecz, który nie jest ostatnią szansą, bo jeszcze jest kilka spotkań. Po prostu musimy wygrać. Potrzebujemy zwycięstwa, jak tlenu i tyle w temacie - kontynuował koszykarz Spójni Stargard.
Po tym spotkaniu nie mogło zabraknąć pytania o powtarzający się przestój w grze Spójni. Tym razem było to na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Ten fragment gospodarze wygrali 24:5. Dzięki temu nie tylko odrobili siedem punktów straty, ale uzyskali też 12 oczek przewagi i tego już nie roztrwonili. Czy w zespole jest jakiś pomysł na przyczynę takich wahań formy?
- Taka standardowa odpowiedź, że jakbyśmy mieli ten pomysł to byśmy go zrealizowali. Błędów może być dużo i musimy każdym się zająć. Czy to w głowie, czy na boisku. Każdy musimy przeanalizować i sobie z tym poradzić. Nie ma wielkiej filozofii. Jesteśmy zawodowymi sportowcami i musimy sobie radzić z takimi sytuacjami. Koncentracja, realizacja założeń. Tak, jak w zwykłej pracy. Szef coś mówi, trzeba zrobić i tyle, a my po raz kolejny nie wykonujemy wszystkich założeń - przyznał Piotr Pamuła.
Biało-Bordowi mieli w tym ważnym spotkaniu duże wsparcie. Według oficjalnych statystyk w małej hali Areny Gliwice było 507 widzów. W tym ponad 30 przyjechało ze Stargardu i pomimo kolejnej, już 20. porażki w sezonie do końca wspierało drużynę. Beniaminek Energa Basket Ligi ponownie jednak rozczarował.
- Zasłużone zwycięstwo GTK. Mieliśmy swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich. Straciliśmy 32 punkty w czwartej kwarcie. Znowu przygotowujemy się do meczu z myślą o tym żeby przede wszystkim zatrzymać szybki atak. Można powiedzieć szalone trójki w ich wykonaniu. One nie są szalone, to ich styl gry. Nie przeszkodziliśmy im w tym i Gliwice wygrywają - ocenił Piotr Pamuła.
- Znowu podstawowe przedmeczowe założenia nie są realizowane. Możemy tylko sobie pluć w twarz. Myślę, że każdy, jak postara się pomyśleć obiektywnie o tym, co zrobił na boisku to wyjdzie, że daliśmy naprawdę za mało w tym meczu. Wszystkiego: rzutów, energii, siły. Jak spojrzeć w statystyki to niby nie wygląda tak źle, ale naprawdę musimy się przegrupować na następny mecz, który nie jest ostatnią szansą, bo jeszcze jest kilka spotkań. Po prostu musimy wygrać. Potrzebujemy zwycięstwa, jak tlenu i tyle w temacie - kontynuował koszykarz Spójni Stargard.
Po tym spotkaniu nie mogło zabraknąć pytania o powtarzający się przestój w grze Spójni. Tym razem było to na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Ten fragment gospodarze wygrali 24:5. Dzięki temu nie tylko odrobili siedem punktów straty, ale uzyskali też 12 oczek przewagi i tego już nie roztrwonili. Czy w zespole jest jakiś pomysł na przyczynę takich wahań formy?
- Taka standardowa odpowiedź, że jakbyśmy mieli ten pomysł to byśmy go zrealizowali. Błędów może być dużo i musimy każdym się zająć. Czy to w głowie, czy na boisku. Każdy musimy przeanalizować i sobie z tym poradzić. Nie ma wielkiej filozofii. Jesteśmy zawodowymi sportowcami i musimy sobie radzić z takimi sytuacjami. Koncentracja, realizacja założeń. Tak, jak w zwykłej pracy. Szef coś mówi, trzeba zrobić i tyle, a my po raz kolejny nie wykonujemy wszystkich założeń - przyznał Piotr Pamuła.