W 5. kolejce fazy grupowej FIBA Europe Cup koszykarze PGE Spójni Stargard przegrali wyjazdowy mecz z Fotbal Club Arges 63:77. Licząc OBL i FEC łącznie była to czwarta porażka z rzędu. Wcześniej Biało-Bordowi przegrywali różnicą ośmiu i dwa razy 12 punktów.
Gospodarze wzięli srogi rewanż za porażkę w Stargardzie (62:65) i to oni awansowali na drugie miejsce w Grupie E. PGE Spójnia może jeszcze odzyskać pozycję wicelidera, jeżeli w ostatniej kolejce pokona u siebie BC Parnu Sadam, a niepokonany CSM CSU Oradea zwycięży w Pitesti. Trudno jednak liczyć, że nawet w takiej sytuacji Biało-Bordowi awansują do kolejnej rundy.
W Pitesti Arena koszykarze PGE Spójni Stargard byli wspierani gorącym dopingiem. Zadbali o to Żołnierze XV zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego Rumunia - głównie z 12. Brygady Zmechanizowanej ze Stargardu. Środowy mecz zaczął się optymistycznie, bo po "trójce" Luthera Muhammada było 5:0. Gospodarze jednak mocno odpowiedzieli, wygrywając kolejny fragment 11:2. Już w pierwszej kwarcie ekipa z Pitesti uzyskała siedem "oczek" przewagi (18:11), ale po 10 minutach prowadziła 23:20. Jak się później okazało, miejscowi wygrali wszystkie kwarty.
Najlepsze w wykonaniu PGE Spójni były cztery minuty na przełomie drugiej i trzeciej kwarty. Wtedy stargardzki zespół zdobył 11 punktów z rzędu, odwracając rezultat z 35:43 na 46:43. Niemoc gospodarzy "trójką" przerwał Radovan Djokovic, który w całym meczu zdobył 18 punktów i był jednym z pięciu koszykarzy rumuńskiej ekipy z minimum 11 "oczkami". Dla kontrastu pozostała piątka dołożyła łącznie tylko 10 punktów.
Koszmarne w wykonaniu PGE Spójni były ostatnie cztery minuty trzeciej kwarty przegrane 0:10. Siedem z 12 swoich "oczek" zdobył wtedy Austin Price, a "trójkę" dołożył Radovan Djokovic i to nagle miejscowi kibice zerwali się do gorącego dopingu. Ich drużyna prowadziła 62:50. Co ciekawe gospodarze aż 15 z 19 punktów zdobyli w tej kwarcie rzutami zza linii 6,75 metra (5/8).
Czwartą kwartę PGE Spójnia zaczęła od serii sześciu "oczek" jednak później znowu stanęła. Gospodarze też popełniali błędy (aż 22 straty przy 12 Biało-Bordowych w całym meczu), ale po kolejnej serii dziewięciu punktów z łatwością odjechali oni na 77:60. W całym meczu obie drużyny trafiły po 24 rzuty z gry, ale PGE Spójnia miała o 15 prób więcej (61 przy 46 rywala).
Różnicę zrobiły rzuty wolne (18/21 przy 9/9 Biało-Bordowych) oraz "trójki". Rumuńska ekipa trafiła 11/24 takich rzutów, a PGE Spójnia 6/20, ale w drugiej połowie tylko 1/9). Tym szczęśliwcem był Paweł Kikowski, który dał PGE Spójni prowadzenie 44:43. Trudno też przejść obojętnie obok potężnej różnicy w zbiórkach (37:20 na korzyść gospodarzy).
Luther Muhammad w pierwszej połowie zdobył 11 ze swoich 15 punktów. W tej części trafił 4/8 rzutów z gry, ale po zmianie stron już tylko 2/7 prób. Ta'lon Cooper dołożył 11 punktów (4/8 z gry), cztery asysty, ale też trzy straty. Wesley Gordon miał 10 punktów (4/4 z rzutów wolnych) i sześć zbiórek. W następnym meczu PGE Spójnia Stargard zmierzy się w niedzielę (godz. 17:30) w Warszawie z Legią. Łatwiej na pewno nie będzie.
Fotbal Club Arges - PGE Spójnia Stargard 77:63 (23:20, 20:19, 19:11, 15:13)
Fotbal Club: Radovan Djokovic 18, Corey Allen-Williams 15, Austin Price 12, Kyndahl Hill 11, Zachary Smith 11, Christian Jones 4, Tudor Fometescu 3, Vlad Nistor 3, David Antonescu 0, Bogdan Tibirna 0.
PGE Spójnia: Luther Muhammad 15, Ta'lon Cooper 11, Wesley Gordon 10, Jayden Martinez 6, Paweł Kikowski 5, Yehonatan Yam 5, Aleksandar Langović 4, Sebastian Kowalczyk 3, Kacper Borowski 2, Dawid Słupiński 2.
Materiał sponsorowany