WKS Śląsk Wrocław po raz drugi wygrał z PGE Spójnią Stargard i zajął trzecie miejsce w Orlen Basket Lidze.
Dla utytułowanego klubu był to czwarty z rzędu i 41. medal w historii. Różnica w tym dwumeczu była niewielka. W Stargardzie WKS Śląsk wygrał 88:83, a we wtorkowym rewanżu w Hali Stulecia 87:85. PGE Spójni Stargard na pocieszenie pozostał puchar za czwarte miejsce, czyli wyrównanie drugiego najlepszego wyniku w 75-letniej historii klubu.
Biało-Bordowi do końca walczyli o medal i to pomimo faktu, że byli w bardzo trudnej sytuacji. Przed wtorkowym pojedynkiem okazało się, że PGE Spójnia będzie poważnie osłabiona. Brakowało nie tylko kontuzjowanego od końcówki marca i meczu ze Śląskiem Adama Brenka. Nie zagrali również przeziębiony Wesley Gordon oraz Adam Łapeta (uraz kolana). To oznaczało, że sytuacja była bardzo nietypowa, bo Biało-Bordowym brakowało centra.
Pierwsze punkty zdobył Damian Krużyński, który po raz drugi z rzędu pojawił się w wyjściowej piątce. PGE Spójnia miała do odrobienia pięć "oczek", a W pierwszej kwarcie prowadziła maksymalnie 9:6. W tej części Devon Daniels IV zdobył osiem, a Stephen Brown Jr. oraz Alex Stein po pięć punktów. W końcówce pierwszej odsłony jednak WKS Śląsk wyszedł na prowadzenie 25:19. Gospodarze wykorzystali nieudane akcje w ataku Danielsa i przyspieszyli grę, a już 10 z 15 swoich punktów rzucił Jakub Nizioł.
Na początku drugiej kwarty był moment, kiedy PGE Spójnia prawie odrobiła straty i mogła nawet wyjść na prowadzenie. Po przewinieniu niesportowym Daniela Gołębiowskiego dwa rzuty wolne spudłował jednak Brown. Amerykanin od początku w tym elemencie miał duże problemy, trafiając w całym spotkaniu tylko 5/11 prób. Jeszcze gorzej było z gry (3/11). Rozgrywający w 31 minut zdobył łącznie 12 punktów. Miał też osiem asyst, pięć zbiórek i cztery przechwyty.
WKS Śląsk momentalnie to wykorzystał i po "trójce" Marka Klassena wypracował 10 punktów przewagi (38:28). Przede wszystkim Biało-Bordowi nie mieli w defensywie odpowiedzi na Dusana Mileticia, który zdobył w drugiej kwarcie 12 punktów. Center skończył pojedynek z double-double. Do 23 punktów (9/14 z gry i 5/6 rzutów wolnych) dołożył 10 zbiórek.
PGE Spójnia miała jeszcze serię 10 "oczek" i wróciła na prowadzenie 44:42. Trzy "trójki" w drugiej kwarcie trafił Benjamin Simons, który pod nieobecność podstawowych centrów zaczął mecz w pierwszej piątce obok przesuniętego na pozycję środkowego Aleksandara Langovicia. Skrzydłowy po przerwie nie był już skuteczny, pudłując cztery rzuty z dystansu.
Dynamiczna pierwsza połowa skończyła się prowadzeniem gospodarzy 49:47. To efekt rzutów wolnych. Trzy próby wykorzystał Saulius Kulvietis, a w odpowiedzi dwa razy spudłował Stephen Brown. Gospodarze mieli w tym elemencie 13/13, a w PGE Spójni oprócz Browna jeden rzut wolny miał i trafił tylko Aleksandar Langović. Stargardzianie w drugiej kwarcie trafili 4/6 "trójek". To znacząca poprawa w porównaniu z pierwszą odsłoną (1/7).
Na pierwsze punkty PGE Spójni w trzeciej kwarcie czekaliśmy ponad trzy minuty. Niemoc przerwał Alex Stein, który później był nie do zatrzymania dla rywali. Jego 12 punktów sprawiło, że PGE Spójnia wyszła na prowadzenie 64:61. Amerykanin po raz kolejny wniósł sporo energii i z 23 "oczkami" został najlepszym strzelcem PGE Spójni Stargard we wtorkowym spotkaniu, trafiając 9/14 rzutów z gry.
Na początku czwartej kwarty PGE Spójnia miała kilka szans żeby uzyskać potrzebną do medalu przewagę. Stargardzianie jednak marnowali kolejne okazje, a rywale, pomimo że nie grali nic specjalnego, wrócili na prowadzenie. Amerykanie z PGE Spójni do końca próbowali przynajmniej wygrać ten mecz, ale byli nieskuteczni i skończyło się porażką 85:87.
WKS Śląsk trafiający wcześniej 18/18 rzutów wolnych w końcówce wykorzystał tylko 2/6 prób. Gospodarze popełnili też 17 strat przy tylko siedmiu PGE Spójni. Przełożyło się to na punkty (11:4), ale Śląsk dominował w strefie podkoszowej (44:32). Wrocławianie mieli też przewagę w zbiórkach (48:33), ale co ciekawe na atakowanej tablicy lepsza była PGE Spójnia (13:10). To jednak efekt dużej nieskuteczności. Biało-Bordowi oddali 78 prób z gry przy 60 rywali, ale trafili tylko o jeden rzut więcej. Nie pomogła nawet przewaga w celnych "trójkach" (12/36 przy 7/19 Śląska).
W czwartej kwarcie świetny moment miał Dominik Grudziński. Wychowanek PGE Spójni Stargard trafił dwie "trójki" z rzędu kończąc wtorkowy mecz z dorobkiem 15 punktów (5/10 z gry) i czterech zbiórek. Devon Daniels IV zdobył 12 punktów (5/11 z gry), a Aleksandar Langović do dziewięciu "oczek" dołożył 11 zbiórek (cztery w ataku). Serb przy podkoszowych absencjach grał aż przez 33 minuty pomimo niskiej skuteczności (4/13 z gry).
WKS Śląsk Wrocław - PGE Spójnia Stargard 87:85 (25:22, 24:25, 14:19, 24:19)
WKS Śląsk: Dusan Miletić 23, Jakub Nizioł 15, Angel Nunez 12, Hassani Gravett 10, Marek Klassen 8, Daniel Gołębiowski 7, Saulius Kulvietis 5, Andrii Voinalovych 5, Łukasz Kolenda 2, Aleksander Wiśniewski 0, Mateusz Zębski 0.
PGE Spójnia: Alex Stein 23, Dominik Grudziński 15, Stephen Brown Jr. 12, Devon Daniels IV 12, Aleksandar Langović 9, Benjamin Simons 9, Sebastian Kowalczyk 3, Damian Krużyński 2, Karol Gruszecki 0.
Stan rywalizacji: 175:168 dla WKS Śląska Wrocław.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany