Koszykarze PGE Spójni Stargard przegrali półfinałową rywalizację w Orlen Basket Lidze z Kingiem Szczecin 0:3. Nadal mają jednak szansę na brązowy medal.
- King Szczecin zagrał znowu na dobrej skuteczności. U siebie trafiali, u nas jak widać tak samo. Grali dobrze po dwóch stronach parkietu. My próbowaliśmy wszystkiego, żeby wygrać ten mecz. Wiedzieliśmy, o co gramy, jaka jest stawka, że chcemy wrócić. Niestety nie udało się to drugi raz. Mogę przysiąc, że każdy dał z siebie 100% i podeszliśmy naprawdę poważnie do tego meczu. Nawet w takich sytuacjach czasami się nie wygrywa. To jest właśnie świadectwo o czwartkowym meczu - mówił na konferencji prasowej, kilkanaście minut po zakończeniu czwartkowego spotkania Dominik Grudziński.
Wcześniej koszykarz PGE Spójni Stargard udzielił kilku wywiadów. Jak w rozmowie z naszym portalem ocenił ostatni pojedynek z Kingiem? - na czwórkę z minusem z uwagi na to, że naprawdę daliśmy wszystko z siebie. Widziałem, że każdy z chłopaków przygotował się do tego meczu, jak należy. Niestety moim zdaniem to jest aktualnie najlepsza drużyna w Orlen Basket Lidze. Oni idą na mistrza. Niestety nie udało się - powiedział wychowanek PGE Spójni Stargard, który w rywalizacji z Kingiem pokazał się z dobrej strony.
Przesadą nie będzie stwierdzenie, że był najlepszym polskim koszykarzem PGE Spójni Stargard w półfinałach Orlen Basket Ligi. W trzech meczach łącznie zdobył 24 punkty, co oznacza, że był trzecim strzelcem Biało-Bordowych. Więcej rzucili tylko Devon Daniels IV (62) i Alex Stein (43). Po 23 punkty uzyskali Stephen Brown Jr. i Wesley Gordon, a 19 "oczek" dołożył Aleksandar Langović. Pozostali Polacy zdobyli łącznie 21 punktów, z czego 14 uzyskał Karol Gruszecki.
Te liczby jednak tylko potwierdzają, jakie problemy z obroną Kinga mieli koszykarze PGE Spójni. - Tak, oni mają mocną obronę. Mocno zacieśniają, tam nie ma gdzie spenetrować. Dają nam rzuty, ale to też nie są rzuty otwarte, zawsze są z ręką. Poukładany zespół. Nie mieliśmy odpowiedzi na ich obronę i dlatego oni są w finale, a nie my - wyjaśnił Dominik Grudziński.
Półfinał skończył się porażką, ale w sezonie 2023/2024 Biało-Bordowi rozegrają jeszcze dwa mecze. Rywalizacja o brąz jest często trudna dla zespołów, które celowały w mistrzostwo Polski i wiedzą, że już tego nie osiągną. W tym przypadku jednak powinno być inaczej, bo dla PGE Spójni dopiero drugi medal w historii klubu byłby i tak sporym sukcesem, o który warto powalczyć.
- Tak, teraz wszystkie ręce na pokład. Wyczyśćmy głowę. Niestety nie udało się. Derby w play-offach miały być czymś super. Nie daliśmy tego, co z Anwilem. Może za dużo tej energii na Anwil? Nie wiem, nie będę kalkulował. Teraz już stojąc tutaj i rozmawiając na parkiecie, skupiam się na trzecim miejscu, bo ten medal nam się wszystkim należy - skomentował skrzydłowy PGE Spójni Stargard.
Czy dłuższa przerwa (dziewięć dni) pomoże Biało-Bordowym? Po ćwierćfinale czasu było mało i wymagająca seria z Anwilem mogła mieć wpływ na półfinały z Kingiem Szczecin, który po wygranej 3:1 z Legią Warszawa miał tydzień do pierwszego meczu z PGE Spójnią Stargard.
- Grać trzy mecze na takiej intensywności, jak my z Anwilem i wygrać wszystkie kosztowało nas naprawdę wiele. Wykrzesaliśmy wszystko z siebie, żeby obudzić się i pojawić się w półfinale. To nam się udało, ale niestety z Wilkami polegliśmy. Życzę im jak najlepiej. Życzę im złotego medalu w tym sezonie - podkreślił nasz rozmówca.
W pomeczowym wywiadzie Tomasz Jankowski z Polsatu Sport zapytał natomiast Dominika Grudzińskiego, w jakich elementach PGE Spójnia odstawała od Kinga? - Przede wszystkim skuteczność. W swojej hali naprawdę są groźni. Z taką drużyną jeżeli gra na takiej intensywności i na takiej skuteczności ciężko wygrać. U nas też się nie mylili i dlatego są w finale - wyjaśnił koszykarz PGE Spójni Stargard.
- Musimy dać energię, bo tym wygraliśmy z Anwilem. Tej energii zabrakło w ostatnich trzech meczach. Wilki mają poukładaną grę. Energii u nich było więcej. Ta sama energia, co w meczach z Anwilem i mamy trzecie miejsce - dodał Dominik Grudziński.
Materiał sponsorowany