Więcej argumentów mieli gospodarze i to oni zwyciężyli 99:90. Dla Biało-Bordowych była to trzecia porażka z rzędu. Obie drużyny mają po dziewięć zwycięstw. Stargardzianie są lepsi w bilansie bezpośrednich spotkań i rozegrali od przeciwnika o jeden mecz mniej.
PGE Spójnia na początku nieznacznie prowadziła, ale seria 10:2 odmieniła sytuację na korzyść gospodarzy. Stargardzianie nakręcali szalone tempo. Brakowało obrony, ale gdy po ultra szybkich często indywidualnych akcjach piłka wpadała do kosza utrzymywali się oni w grze. W drugiej kwarcie zdobyli nawet 11 oczek z rzędu i prowadzili 36:33.
Chwilę później koszykarze z Zagłębia odpowiedzieli taką samą serią uzyskując osiem, a nawet dziewięć punktów przewagi. Po 20 minutach było 56:50. W trzeciej kwarcie drużyny trochę zwolniły, ale dało to rekordową przewagę gospodarzom (67:54). PGE Spójnia starała się to jeszcze odrobić. W czwartej kwarcie kilka razy było blisko (78:75 i 83:80). Brakowało jednak chłodnej głowy, trafionych, przemyślanych i rozsądnych decyzji. MKS miał zawsze kogoś, kto wziął na siebie odpowiedzialność i ponownie odskoczył nawet na 10 punktów.
Jak pokazały końcowe statystyki obie drużyny zagrały w zbliżony sposób. Oddały po 70 rzutów z gry w tym również po 34 za trzy punkty. Rywale byli trochę skuteczniejsi trafiając o dwa rzuty więcej za dwa i o trzy „trójki” więcej (14 przy 11 PGE Spójni). Nasi koszykarze właśnie w końcówce, gdy mieli jeszcze szansę na zwycięstwo zbyt szybko chcieli doprowadzić do remisu, a rzuty z dystansu nie okazały się dobrym rozwiązaniem.
W PGE Spójni po prostu brakowało rozgrywającego. Zaczął Jerome Dyson, ale pierwsza połowa była fatalna w jego wykonaniu. Koszykarz, dla którego miał to być decydujący mecz lepiej spisał się w drugiej części, ale czy przekonał, że warto wiązać się z nim na dłużej niż do pozyskania kolejnego gracza? To oczywiste, że nie i nie zmienia tego 10 punktów (3/9 z gry), cztery zbiórki i dwie asysty. Potrzebny jest zawodnik, który nie tylko rzuci, ale pokieruje zespołem.
MKS miał takich kreatorów. Znakomity mecz rozegrał Andrzej Mazurczak, któremu niewiele zabrakło do triple-double. Rozgrywający skończył z dorobkiem 19 punktów, dziewięciu zbiórek i asyst oraz pięciu przechwytów. Tradycyjnie nie do zatrzymania był wszechstronny Lee Moore - 18 punktów, osiem zbiórek oraz sześć asyst. Najlepszym strzelcem z 21 punktami został Elijah Wilson. To koszykarz, który w pierwszej połowie zdobył 17 oczek (5/6 za trzy).
W PGE Spójni szalał Nick Faust. Zaczął od siedmiu punktów. Po pierwszej połowie miał ich 20, a skończył z 27 punktami (9/16 z gry), pięcioma zbiórkami i asystami. Baylee Steele dołożył 16 punktów i pięć zbiórek. W tej szalonej grze średnio odnalazł się Raymond Cowels III (12 punktów i cztery asysty). Trafił 4/13 prób z gry (0/4 za trzy).
Wracający po kontuzji Kacper Młynarski miał dziewięć punktów, sześć zbiórek i trzy asysty. Wielkim zaskoczeniem była natomiast szansa, jaką otrzymał Szymon Szmit. Wychowanek PGE Spójni na parkiecie spędził prawie osiem minut. Trafił trójkę, miał zbiórkę i asystę. W podobnym wymiarze czasowym pokazał się Szymon Walczak, który zdobył dwa punkty.
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Spójnia Stargard 99:90 (27:21, 29:29, 18:18, 25:22)
MKS: Elijah Wilson 21, Andrzej Mazurczak 19, Lee Moore 18, Michał Nowakowski 15, Vytenis Cizauskas 13, Milivoje Mijović 9, Malcolm Rhett 4, Michał Kroczak 0, Jakub Motylewski 0, Marek Piechowicz 0.
PGE Spójnia: Nick Faust 27, Baylee Steele 16, Raymond Cowels III 12, Jerome Dyson 10, Kacper Młynarski 9, Mateusz Kostrzewski 7, Omari Gudul 4, Szymon Szmit 3, Szymon Walczak 2.
PGE Spójnia na początku nieznacznie prowadziła, ale seria 10:2 odmieniła sytuację na korzyść gospodarzy. Stargardzianie nakręcali szalone tempo. Brakowało obrony, ale gdy po ultra szybkich często indywidualnych akcjach piłka wpadała do kosza utrzymywali się oni w grze. W drugiej kwarcie zdobyli nawet 11 oczek z rzędu i prowadzili 36:33.
Chwilę później koszykarze z Zagłębia odpowiedzieli taką samą serią uzyskując osiem, a nawet dziewięć punktów przewagi. Po 20 minutach było 56:50. W trzeciej kwarcie drużyny trochę zwolniły, ale dało to rekordową przewagę gospodarzom (67:54). PGE Spójnia starała się to jeszcze odrobić. W czwartej kwarcie kilka razy było blisko (78:75 i 83:80). Brakowało jednak chłodnej głowy, trafionych, przemyślanych i rozsądnych decyzji. MKS miał zawsze kogoś, kto wziął na siebie odpowiedzialność i ponownie odskoczył nawet na 10 punktów.
Jak pokazały końcowe statystyki obie drużyny zagrały w zbliżony sposób. Oddały po 70 rzutów z gry w tym również po 34 za trzy punkty. Rywale byli trochę skuteczniejsi trafiając o dwa rzuty więcej za dwa i o trzy „trójki” więcej (14 przy 11 PGE Spójni). Nasi koszykarze właśnie w końcówce, gdy mieli jeszcze szansę na zwycięstwo zbyt szybko chcieli doprowadzić do remisu, a rzuty z dystansu nie okazały się dobrym rozwiązaniem.
W PGE Spójni po prostu brakowało rozgrywającego. Zaczął Jerome Dyson, ale pierwsza połowa była fatalna w jego wykonaniu. Koszykarz, dla którego miał to być decydujący mecz lepiej spisał się w drugiej części, ale czy przekonał, że warto wiązać się z nim na dłużej niż do pozyskania kolejnego gracza? To oczywiste, że nie i nie zmienia tego 10 punktów (3/9 z gry), cztery zbiórki i dwie asysty. Potrzebny jest zawodnik, który nie tylko rzuci, ale pokieruje zespołem.
MKS miał takich kreatorów. Znakomity mecz rozegrał Andrzej Mazurczak, któremu niewiele zabrakło do triple-double. Rozgrywający skończył z dorobkiem 19 punktów, dziewięciu zbiórek i asyst oraz pięciu przechwytów. Tradycyjnie nie do zatrzymania był wszechstronny Lee Moore - 18 punktów, osiem zbiórek oraz sześć asyst. Najlepszym strzelcem z 21 punktami został Elijah Wilson. To koszykarz, który w pierwszej połowie zdobył 17 oczek (5/6 za trzy).
W PGE Spójni szalał Nick Faust. Zaczął od siedmiu punktów. Po pierwszej połowie miał ich 20, a skończył z 27 punktami (9/16 z gry), pięcioma zbiórkami i asystami. Baylee Steele dołożył 16 punktów i pięć zbiórek. W tej szalonej grze średnio odnalazł się Raymond Cowels III (12 punktów i cztery asysty). Trafił 4/13 prób z gry (0/4 za trzy).
Wracający po kontuzji Kacper Młynarski miał dziewięć punktów, sześć zbiórek i trzy asysty. Wielkim zaskoczeniem była natomiast szansa, jaką otrzymał Szymon Szmit. Wychowanek PGE Spójni na parkiecie spędził prawie osiem minut. Trafił trójkę, miał zbiórkę i asystę. W podobnym wymiarze czasowym pokazał się Szymon Walczak, który zdobył dwa punkty.
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Spójnia Stargard 99:90 (27:21, 29:29, 18:18, 25:22)
MKS: Elijah Wilson 21, Andrzej Mazurczak 19, Lee Moore 18, Michał Nowakowski 15, Vytenis Cizauskas 13, Milivoje Mijović 9, Malcolm Rhett 4, Michał Kroczak 0, Jakub Motylewski 0, Marek Piechowicz 0.
PGE Spójnia: Nick Faust 27, Baylee Steele 16, Raymond Cowels III 12, Jerome Dyson 10, Kacper Młynarski 9, Mateusz Kostrzewski 7, Omari Gudul 4, Szymon Szmit 3, Szymon Walczak 2.
Materiał sponsorowany