- „To przecież proste” – pomyślałem, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy po pierwszym „za” język mi się „zakałapućkał”, czyli zwyczajnie zaplątał. I tak to właśnie było przez te 40 lat mojej znajomości z Majką.
Przeszliśmy długą, życiową drogę pełną radości, satysfakcji i też właśnie takich „zakałapućkań”. Często razem, ale i również bez siebie. Pomimo wszystko, zawsze łączyły nas silne relacje.
Począwszy w 1980 roku od relacji: „Mistrzyni i uczeń” - kończąc w roku 2020 na: „Majka i ja”. Byłem jednym z tych pierwszych, który przed laty ponownie odwrócił Ją w stronę Teatru po życiowym dramacie, który przerwał Jej dobrze zapowiadającą się karierę. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy z tego – i Maja chyba też – że tak naprawdę pomagaliśmy sobie nawzajem.
Majka traktowała mnie trochę jak syna, a ja Ją trochę jak matkę. Często sobie z tego żartowaliśmy, ale była w tym jakaś magia, która nigdy nie pozwoliła nam obrazić się na siebie lub pozostać wobec siebie obojętnym. Nasze drogi niejednokrotnie się rozchodziły, ale i też zaskakująco się ponownie zbiegały. Bo wciąż trwała między nami ta niewidzialna, serdeczna więź i byliśmy sobie potrzebni.
Tylko, że teraz już tutaj się nie spotkamy… Już nie kupię Ci papierosów, nie zrobię kawy i już nie pogadamy jakbyśmy znali się od czasów Szekspira… Maju, ale mówię Tobie: „Do zobaczenia… kiedyś. Tam”.
Krzysztof Kopacki
Dyrektor Książnicy Stargardzkiej
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Kultura i rozrywka
- POŻEGNANIE NA DO ZOBACZENIA