Było „Pod Grunwaldem - 1410”, miało być „Pod Paryżem- 2016”. A jednak jeszcze nie. Data 16.06.16 nie zapisze się trwale w historii Polski. Bezbramkowe spotkanie trzeba uznać za udane z małym niedosytem.
Spotkanie Polski z Niemcami często było określane jako najlepsze z całej fazy grupowej turnieju – niestety poziomem trochę zawiodło. Tym spotkaniem interesowały się media na całym świecie. Nawet w Stanach było o nim głośno. To świadczy o rosnącej renomie naszej reprezentacji.
Trzeba przyznać, obie ekipy podeszły dość zachowawczo i skupiły się na defensywie. Świadczą o tym tylko 4 celne strzały na przestrzeni całego spotkania – wszystkie wykonane przez Niemców. O ile w pierwszej połowie dało się dostrzec delikatną przewagę Niemców jako mistrzów świata, o tyle w drugiej Polacy grali już jak równy z równym. Niejednokrotnie podnieśli ciśnienie narodowi Niemieckiemu, będąc o włos od strzelenia bramki. Czy to na początku drugiej połowy, czy po strzale z rzutu wolnego, czy przy nietrafieniu w piłkę przez Milika.
Remis musi nas zadowolić. W spotkaniu z triumfatorem mundialu 2016, ugrać taki wynik na imprezie rangi Euro, to naprawdę powód do dumy, a nie wstydu. Wynik jak najbardziej sprawiedliwy, mimo że każdy Polak czuje niedosyt po zmarnowanych szansach Milika. Znów piłka go szukała i szkoda tylko, że on tak rzadko trafiał w piłkę. Milik w niedzielę był bohaterem, po czwartku będzie wytykany palcami. Miał co najmniej 2 dogodne okazje do zdobycia bramki – wszyscy wiemy ile wykorzystał.
Na pochwałę zasługują Kamil Grosicki, który intensywnie niepokoił rywali na skrzydłach. Lewandowski walczył z całych sił jak na kapitana przystało, a największe pochwały należą się Michałowi Pazdanowi – bo to on najskuteczniej pracował w obronie. Przyćmił nawet Kamila Glika. Nie popisali się zmiennicy, którzy nie wnieśli nic znaczącego do gry. Co najwyżej Peszko kończył z żółtą kartką.
Polacy pokazali, że mogą coś w tym turnieju osiągnąć. Nie boją się żadnego rywala i przed nikim nie będą klękać. Skoro postawili się Niemcom, to mogą to zrobić każdemu. A że nie wygrali? No cóż, żeby wygrać z Niemcami trzeba zagrać nie tylko bardzo dobrze, a wręcz perfekcyjnie. Bardzo dobrze było, perfekcji zabrakło w sytuacjach Milika.
Niemcy zaś pokazali, że nie tacy straszni jak ich malują. Wciąż pozostają jednym z głównych kandydatów do tytułu, jednak muszą poprawić swoją grę. W dalszych fazach turnieju będą już tylko coraz trudniejsi rywale.
Awans jest bardzo blisko. Z niecierpliwością wyczekujemy teraz wtorku. Mamy dwie drogi: albo Niemcy nie przegrają z Irlandią, albo my wygramy z Ukrainą.
Spotkanie Polski z Niemcami często było określane jako najlepsze z całej fazy grupowej turnieju – niestety poziomem trochę zawiodło. Tym spotkaniem interesowały się media na całym świecie. Nawet w Stanach było o nim głośno. To świadczy o rosnącej renomie naszej reprezentacji.
Trzeba przyznać, obie ekipy podeszły dość zachowawczo i skupiły się na defensywie. Świadczą o tym tylko 4 celne strzały na przestrzeni całego spotkania – wszystkie wykonane przez Niemców. O ile w pierwszej połowie dało się dostrzec delikatną przewagę Niemców jako mistrzów świata, o tyle w drugiej Polacy grali już jak równy z równym. Niejednokrotnie podnieśli ciśnienie narodowi Niemieckiemu, będąc o włos od strzelenia bramki. Czy to na początku drugiej połowy, czy po strzale z rzutu wolnego, czy przy nietrafieniu w piłkę przez Milika.
Remis musi nas zadowolić. W spotkaniu z triumfatorem mundialu 2016, ugrać taki wynik na imprezie rangi Euro, to naprawdę powód do dumy, a nie wstydu. Wynik jak najbardziej sprawiedliwy, mimo że każdy Polak czuje niedosyt po zmarnowanych szansach Milika. Znów piłka go szukała i szkoda tylko, że on tak rzadko trafiał w piłkę. Milik w niedzielę był bohaterem, po czwartku będzie wytykany palcami. Miał co najmniej 2 dogodne okazje do zdobycia bramki – wszyscy wiemy ile wykorzystał.
Na pochwałę zasługują Kamil Grosicki, który intensywnie niepokoił rywali na skrzydłach. Lewandowski walczył z całych sił jak na kapitana przystało, a największe pochwały należą się Michałowi Pazdanowi – bo to on najskuteczniej pracował w obronie. Przyćmił nawet Kamila Glika. Nie popisali się zmiennicy, którzy nie wnieśli nic znaczącego do gry. Co najwyżej Peszko kończył z żółtą kartką.
Polacy pokazali, że mogą coś w tym turnieju osiągnąć. Nie boją się żadnego rywala i przed nikim nie będą klękać. Skoro postawili się Niemcom, to mogą to zrobić każdemu. A że nie wygrali? No cóż, żeby wygrać z Niemcami trzeba zagrać nie tylko bardzo dobrze, a wręcz perfekcyjnie. Bardzo dobrze było, perfekcji zabrakło w sytuacjach Milika.
Niemcy zaś pokazali, że nie tacy straszni jak ich malują. Wciąż pozostają jednym z głównych kandydatów do tytułu, jednak muszą poprawić swoją grę. W dalszych fazach turnieju będą już tylko coraz trudniejsi rywale.
Awans jest bardzo blisko. Z niecierpliwością wyczekujemy teraz wtorku. Mamy dwie drogi: albo Niemcy nie przegrają z Irlandią, albo my wygramy z Ukrainą.