Dzisiaj jest: 21.11.2024, imieniny: Janusza, Marii, Reginy

Joanna Suleja: ?Początek moich podróży to pomysł albo po prostu marzenie?

Dodano: rok temu Autor:
Redakcja poleca!

Na co dzień jest aktywną i zaangażowaną Radną Miasta Stargard. Swoją energię poświęca działaniom kulturowym i charytatywnym oraz swojej wieloletniej pasji ? podróżowaniu.

Joanna Suleja: ?Początek moich podróży to pomysł albo po prostu marzenie?

Na co dzień jest aktywną i zaangażowaną Radną Miasta Stargard. Swoją energię poświęca działaniom kulturowym i charytatywnym oraz swojej wieloletniej pasji — podróżowaniu. Góry to jej drugi dom, gdzie oddaje się trekkingu. A od czterdziestu lat z zamiłowaniem kształci młodzież. Obecnie naucza obsługi turystycznej w Zespole Szkół nr 1 w Stargardzie. To praca z młodymi pozwala jej poczuć spełnienie nie tylko zawodowe, ale i życiowe jako kobiety. Na pytanie, czego nauczyła się od młodzieży, z dumą i uśmiechem odpowiada: „Dzieci i Młodzież pokazały mi jak żyć, po co żyć i dla kogo żyć”. Dla niej ograniczenia nie istnieją, bo w przyszłość patrzy pełna optymizmu. Joanna Suleja niejednokrotnie udowodniła, że moc i siła drzemie w kobiecie.

Julia Zygmuntowicz: Podróż, do której często wraca Pani wspomnieniami? 
Joanna Suleja: Hmm… Myślę, że trudno będzie wybrać tą jedną. Gdyby nie wyprawa w Himalaje, która jest dla mnie teraz „podróżą życia”, to nie ma takiej naj... Każda z moich podróży — te dalekie i te bliskie, mają w sobie coś interesującego, bo inaczej by się nie odbyły.

JZ: W ubiegłym roku (2023) udała się Pani do Nepalu, gdzie spacerowała Pani po najwyższych górach świata wśród nepalskiej natury i kultury. Co najbardziej urzekło Panią w himalajskiej cywilizacji?
JS: Himalaje to wyprawa marzenie! Planowałam ją na poważnie od 3 lat, a z tyłu głowy miałam ciągłe obawy, bo to jednak najwyższe pasmo górskie, które skrywa swe tajemnice. Nieustannie mówiłam do siebie: „Asia jak Ty chcesz tego dokonać? Z Twoim peselem bądź poważna!” Jednak udało się, co mnie bardzo cieszy. A co mnie urzekło? Tak naprawdę wszystko, a przede wszystkim: widok gór, egzotyka roślin i zwierząt — znanych dotąd z książek i filmów oraz cudownie kwitnące rododendrony, które spacerowały ze mną niemal na całym szlaku. Podczas tej podróży mogłam także zobaczyć zderzenie biedy i bogactwa Katmandu. Dotychczas dużo czytałam o stylu życia Nepalczyków, który mnie bardzo ciekawił, a wtedy miałam okazję go doznać na żywo. Myślę, że to niezwykłe przeżycie, o którym mogłabym opowiadać godzinami.

JZ: Warto wspomnieć, że tę himalajską wyprawę zadedykowała Pani Wandzie Rutkiewicz —pierwszej Polce, która zdobyła Himalaje. Za co Pani ją podziwia?
JS: Wanda Rutkiewicz była od zawsze moją idolką. Podziwiam ją za jej osiągnięcia sportowe, a w szczególności te górskie. Jednak z biegiem lat pojawił się podziw dla Niej jako Kobiety. Polubiłam ją bardzo za to, jak to Panowie po fachu mówią, jej „trudny charakter”. Uważałam, że zawsze była sobą, a w swoich działaniach nie wykazywała egoizmu, zawsze myślała o drugim człowieku. Walczyła o prawa kobiet w górach, i to jest bardzo cenne do dziś. Była piękną kobietą. Tak nieskromnie powiem — niech mi to będzie wybaczone — znajduję dużo wspólnego z Nią, zarówno w moich myślach, jak i zachowaniu.

JZ: Czy pamięta Pani swoją pierwszą wyprawę w góry? Skąd u Pani zamiłowanie do trekkingu górskiego?
JS: Pasja do trekkingu pojawiła się na studiach geografii, kiedy miałam zajęcia terenowe w Sudetach. Była to miłość od pierwszego wejrzenia (śmiech). Z czasem trekking stał się moją ulubiona forma relaksu, i tak zostało do dziś. Wcześniej jako dziecko nie miałam okazji być w górach. Za to uwielbiałam czytać książki podróżnicze, które były dla mnie największą inspiracją do wyjazdów, nie tylko w góry. Ciekawość świata miałam, odkąd pamiętam. Ogromny udział ma w tym mój Tata i moje obie Babcie, którzy tak bardzo chcieli, żebym pojechała tam, gdzie Oni być nie mogli.

JZ: Przyszedł czas na tradycyjne polskie pytanie: morze czy góry?
JS: Nazywam siebie „człowiekiem powietrza”. Lubię spędzać czas wśród natury, jaka by ona nie była. Jednak zawsze wybiorę wyprawę w Góry!

JZ: Co jest Pani bliższe: podróże w pojedynkę, czy wśród najbliższych?
JS: Szczerze to pierwsza i druga opcja są bliskie moim wyprawom w góry. Wanda Rutkiewicz w jednym z wywiadów powiedziała, że nie czuje się samotna w górach solo i u mnie jest tak samo!

JZ: Jakie są te przysłowiowe trzy rzeczy, bez których nie wyobraża sobie Pani rozpoczęcia podróży?
JS: Początek moich podróży to nie te trzy rzeczy. To zawsze jedna tylko. Pomysł albo po prostu marzenie.

JZ: W 2019 roku zdobyła Pani tytuł Korony Maratonów Polskich. Z jakimi trudnościami musiała się Pani mierzyć na trasie biegowej?
JS: Korona Maratonów na pewno ma większy aspekt sportowy. Tak pół żartem, pół serio, to pomysł wziął się z przeczytania informacji, że „Maraton Wrocław” to także „Mistrzostwa Polski Nauczycieli”. Pomyślałam, że jest to idealny pretekst, aby tam pojechać oraz dodatkowo to, że dawno mnie nie było we Wrocławiu. Na trasie biegło mi się cudownie, lekko, w zamierzonym tempie — pojechałam tam z zamierzeniem, żeby się nie ścigać, a ukończyć. Nie powiem, był lekki stress tak jak na każdym kolejnym maratonie.

JZ: Jak się Pani przygotowuje do maratonów sportowych?
JS: Przygotowania do maratonu to były długie systematyczne biegi do ok. 25 — 35 km dwa razy w tygodniu w tempie, które moje nogi znosiły.

JZ: Jest Pani bardzo aktywna. Spełnia się Pani na wielu płaszczyznach: zawodowo przy pracy z młodzieżą, a także jako Radna Miasta oraz pokonując kolejne wyzwania sportowe i podróżnicze. Jak udaje się Pani pogodzić te światy? W czym tkwi tajemnica?
JS: Moja aktywność sportowo-turystyczna była zawsze we mnie. Tata zabierał mnie, gdzie mógł i kiedy mógł, i tak to się zaczęło. Sport w naszej Rodzinie dotyczył prawie wszystkich. Turystyka to moja praca, która jest także moją pasją. Tysiące uczniów to tysiące kilometrów na szlakach. Oni mi dziś za to dziękują, ale prawdą jest, że gdyby nie uczniowie, to nie było takiego wymiaru turystyki, jaki mam za sobą. Moi synowie, sport i turystyka z nimi i dzięki nim, to obok uczniów równorzędny, choć w innym wymiarze cudowny rozdział, które podarowało mi życie. Kolejne obowiązki, które przyjmowałam, powodowały zawsze radość z życia, świata i ludzi, z którymi mogę się spełniać. To cała tajemnica.

JZ: Co uważa Pani za swój największy sukces?
JS: Mój sukces, choć nie wiem, czy to dobre słowo, to przede wszystkim uśmiech od ludzi i jedno magiczne słowo „dziękuję Pani Asiu”.

JZ: Co według Pani jest największą wartością w poznawaniu nowych miejsc? 
JS: Największa wartość to właśnie to poznanie nie tylko tych pięknych miejsc, ale i siebie, i swoich możliwości.

JZ: Gdyby miała Pani wybrać jedno miejsce, w którym naprawdę czuje się Pani jak u siebie, gdzieby to było? 
JS: Nie ma jednego, są trzy: górski szlak, spacer po lesie i plaży.

JZ: Jakie cele podróżnicze założyła sobie Pani na 2024 rok?
JS: Zamierzyłam? Z tym moim spontanem, to jednak trudno zamierzyć! (Śmiech) Chyba jednak spontany będą niezmiennie! Plan to: Gruzja i może kolejna „podróż życia” z Klubem Polskie Himalaje imienia Wandy Rutkiewicz. Bardzo polecam ich wyprawy.

JZ: Co daje Pani podróżowanie? 
JS: Podróżowanie to dla mnie wolność życia.

JZ: Jestem ciekawa, jak brzmi Pani życiowe motto? 
JS: Jest ich kilka i trudno mi wybrać jedno, niestety. Podzielę się tymi kilkoma: „Tańcz, jakby nikt nie patrzył”, „Kochaj, tak jak długo żyjesz”, „Żyj, tak aby niczego nie żałować”, „Ciesz się małymi rzeczami”, „Rób to, co cię uszczęśliwia” oraz „Śmiej się tyle, ile oddychasz”.

 


Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Retro Gaming w SCN FILARY. Fotorelacja