Wojciech Chmielarz jest jednym z najpoczytniejszych polskich twórców. Tworzy rozbudowane historie kryminalne, które w mgnieniu oka stają się bestsellerami, a na ich podstawie powstają słuchowiska, filmy i seriale. W postaci z jego opowiadań wcielają się cenieni polscy aktorzy i aktorki. Jedna z jego książek nie zdążyła ukazać się na półkach w księgarniach, a już rozpoczęły się prace nad jej ekranizacją — mowa oczywiście o „Wyrwie”. Co najważniejsze, jest posiadaczem prestiżowych nagród literackich takich jak: Nagroda Wielkiego Kalibru, którą otrzymał w 2015 roku za powieść „Przejęcie” czy nagrody Wielkiego Kalibru Czytelników za „Żmijowisko”.
Julia Zygmuntowicz: Pierwszą Pana książką jest „Podpalacz”. Ciekawi mnie, czy pamięta Pan swój pierwszy tekst fabularny z okresu dzieciństwa.
Wojciech Chmielarz: Pamiętam. Napisałem go w wieku kilku lat i był to kryminał. Chodziło w nim o zaginiony testament, był nawet trup i dzielny detektyw, który rozwiązywał zagadkę. W tekście były nawet moje ilustracje. Niestety, zaginął gdzieś w międzyczasie.
JZ: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że od dziecka wiedział Pan, że chce opowiadać ludziom dobre, wysmakowane historie. Czy już wtedy zdawał sobie Pan sprawę, że będą to kryminały?
WC: Chyba nigdy nie użyłem odnośnie moich tekstów słowa „wysmakowane”, ponieważ je po prostu za takie nie uważam. Nie, nie od razu myślałem, że to bbędą kryminały. Oczywiście, ten mój pierwszy tekst faktycznie był z tego gatunku, jeśli można tak powiedzieć o dziele kilkulatka. Potem jednak przez wiele lat byłem zafascynowany fantastyką i myślałem, że właśnie w tym gatunku będę tworzyć. Natomiast jakaś taka miłość do kryminału nieustannie się we mnie tliła. I kiedy zacząłem już pisać mocno na serio, to szybko przekonałem się, że najlepiej wychodzą mi właśnie takie opowieści i takie wątki. Ujmując to skrótowo, jeśli nie ma trupa, nie wiem, o czym pisać.
JZ: Co interesuje, fascynuje Pana w kryminałach?
WC: Bogactwo tego gatunku. Mnogość opowieści, którą da się w nim zmieścić. Od opowieści sensacyjnych, przez thrillery psychologiczne, komedie kryminalne, domestic noir, do klasycznej powieści policyjnej. A pewnie jeszcze o kilku podgatunkach kryminału zapomniałem. To z jednej strony. Z drugiej strony, lubię kryminały, bo w gruncie rzeczy to opowieści o sprawiedliwości. O tym, że każda zbrodnia zostanie kiedyś ukarana. Podoba mi się taka wizja świata.
JZ: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że od zawsze fascynowała Pana twórczość Dennisa Lehane i także, że chciałby Pan być takim autorem jak on oraz również stworzyć taką „Rzekę tajemnic” (która w opinii krytyków uchodzi za wzorzec kryminałów). Jak bardzo dorównał już Pan amerykańskiemu mistrzowi? Która pańska książka mogłaby być właśnie taką „Rzeka tajemnic”?
WC: To jest pytanie, na które zdecydowanie nie powinienem odpowiadać ja, ale czytelnicy i krytycy. Niemniej, osobiście uważam, że do Denisa Lehane jeszcze sporo mi brakuje. Może nawet więcej niż sporo. A "Rzeka tajemnic"... No cóż, to jest jakiś ideał. Bałbym się porównywać jakąkolwiek moją powieść do tej książki.
JZ: Którą twórczość ze świata kryminałów podziwia Pan bardziej: Agatha Christie czy Arthur Conan Doyle?
WC: Zdecydowanie Arthur Conan Doyle. Przypuszczam, że to dlatego, że to na niego najpierw trafiłem. Cenię pisarstwo Agathy Christie. Dużo zrobiła w kryminale, dużo osiągnęła, pchnęła gatunek do przodu. Jednak mimo to nie zdobyła mojego czytelniczego serca.
JZ: Jaka jest Pana ulubiona książka z dzieciństwa?
WC: „Kapelusz za sto tysięcy” Adama Bahdaja oraz „Pięć przygód detektywa Konopki" Janusza Domagalika. Jak widać — kryminały!
JZ: Z perspektywy, której postaci najtrudniej tworzyło się Panu jej historie. Która postać z pańskich książek okazała się sporym wyzwaniem?
WC: Każda postać i każda książka to osobne wyzwanie. Trudno mi teraz wskazać, którą mi się pisało najtrudniej albo która stanowiła największy wyzwanie. Nieustannie dużego wysiłku i skupienia wymagają ode mnie powieści o komisarzu Mortce. Mojej sztandarowej jednak postaci. Bo to jest taki kompetentny, uczciwy, rzetelny i inteligentny jednak glina. Ilekroć więc piszę o nim książkę, zastanawiam się, czy on na pewno postępuje, tak jak powinien, czy nie popełnia żadnego głupiego błędu i czy w jego zachowaniu nie ma żadnej logicznej dziury.
JZ: Co czyta Wojciech Chmielarz?
WC: Wszystko. Albo prawie wszystko. Fantastykę, literaturę piękną, reportaże, książki naukowe. Natomiast najwięcej czytam jednak kryminałów.
JZ: Zbliżają się święta. Czy to oznacza, że Pana najbliżsi dostaną książki kryminalistyczne? A może się mylę?
WC: Nie. Moich najbliższych raczej nie interesują książki kryminalistyczne tak mocno, jak mnie. Poszukałem więc dla nich prezentów, które będą im bardziej pasować.
JZ: Wiele miejscowości wręcz marzy, aby znalazła się o nich wzmianka w Pańskich książkach. Czy Stargard mógłby być miejscem akcji pańskich opowieści?
WC: Moich raczej nie. Z tego prostego powodu, że jednak tutaj nie mieszkam, a więc po prostu nie znam miasta. Może gdybym je poznał? Spodobał mi się Stargard. Widzę w nim potencjał. Także ten kryminalny.
Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Kultura i rozrywka
- Wojciech Chmielarz: kryminały, to opowieść o sprawiedliwości