Tym razem sprawdziło się powiedzenie "do trzech razy sztuka". Oczekiwania nie były wielkie, ale stargardzianie świetnie zaczęli mecz. Później mieli trudne momenty jednak wywalczyli cenny tryumf nad wicemistrzem Polski. PGE Spójnia Stargard pokonała Pszczółkę Start Lublin 70:65.
Trener Jacek Winnicki rotował ósemką koszykarzy, a w tym gronie był Szymon Walczak, który na parkiecie spędził tylko kilka minut. David Dedek wpuścił 11 graczy, ale przewagi to nie dało. Goście zaczęli od prowadzenia 5:1, ale później stracili aż 16 punktów z rzędu. Nie mogli przebić się przez świetną defensywę. Dobrze wyglądała też gra w ataku. Punktowali Ricky Tarrant, Wayne Blackshear, Baylee Steele, a trójkę dołożył Kacper Młynarski.
Później już tak dobrze nie było. Gra falowała, ale to Pszczółka Start bardziej się szarpała. Potrafiła mozolnie odrobić wszystkie straty, by po chwili ponownie mieć spory deficyt. Po 20 minutach było 42:32 dla gospodarzy.
Druga połowa okazała się tą trudniejszą. Faworyzowani lublinianie ciągle wracali do gry. PGE Spójnia jednak przetrwała trudne momenty. Nie dała się złamać i odskoczyć przeciwnikowi. Zawsze znalazł się koszykarz, który potrafił odzyskać prowadzenie.
W końcówce mogły się przypomnieć historie z ostatnich przedsezonowych spotkań. Stargardzianie byli blisko, ale nie potrafili ostatecznie przechylić szali na swoją korzyść. W czwartek było inaczej.
Ostatnie dwie minuty były wielką wojną nerwów. Decydujące punkty z rzutów wolnych zdobywał Tomasz Śnieg. Goście mogli jeszcze w ostatniej chwili wyszarpać zwycięstwo, ale przy wyniku 68:65 dwóch rzutów wolnych nie trafił Sherron Dorsey-Walker. Wtedy kibice fetowali sukces, bo wiedzieli, że nie da się tego przegrać.
Po meczu - na odległość mogli cieszyć się z drużyną z upragnionego zwycięstwa. To był zupełnie inny mecz niż obie drużyny rozegrały w marcu - wtedy bez udziału publiczności.
PGE Spójnia perfekcyjnie wykorzystała fakt, że również rywale mieli duży problem ze skutecznością. Biało-Bordowi trafili 6/24 prób za trzy punkty, a Pszczółka Start tylko 3/21. Ważne były też rzuty wolne - 18/24 do 12/24. Martwić może przegrana zbiórka (33:43). Ostatecznie sporo było też strat - 15 przy 19 rywali. Te elementy z czasem można poprawić, choć jakiś strzelec jeszcze chyba by się przydał.
Ricky Tarrant w 28 minut zdobył 19 punktów. Trafił 6/9 prób za dwa i 7/10 rzutów wolnych. Nie trafił jednak żadnego z czterech rzutów z dystansu i momentami grał zbyt indywidualnie. Parkiet opuścił cztery minuty przed końcem, bo popełnił pięć przewinień.
Kacper Młynarski zdobył 14 punktów (6/16 z gry). Tomasz Śnieg miał 13 punktów i sześć zbiórek, a Filip Matczak do ośmiu oczek dołożył pięć zbiórek i cztery asysty. Miał też trzy przechwyty i cztery straty. Do tego był bezbłędny na linii rzutów wolnych. Baylee Steele uzyskał po sześć punktów i zbiórek. Wayne Blackshear trafił 4/13 rzutów. Dało to 10 oczek. Nie był to dobry występ obwodowego koszykarza. Na szczęście ponownie włączył się do gry w końcówce.
W Pszczółce Starcie trudny do zatrzymania był Armani Moore. Do 19 punktów dołożył sześć zbiórek. Popełnił też pięć strat. Trafił 7/9 prób za dwa, ale na szczęście pudłował rzuty wolne. Często wymuszał przewinienia jednak wykorzystał tylko 5/10 swoich szans. Double-double skompletował Kacper Borowski - 14 punktów (6/10 z gry) i 11 zbiórek.
PGE Spójnia Stargard - Pszczółka Start Lublin 70:65 (21:18, 21:14, 13:17, 15:16)
PGE Spójnia: Ricky Tarrant 19, Kacper Młynarski 14, Tomasz Śnieg 13, Wayne Blackshear 10, Filip Matczak 8, Baylee Steele 6, Mateusz Kostrzewski 0, Szymon Walczak 0.
Pszczółka Start: Armani Moore 19, Kacper Borowski 14, Sherron Dorsey-Walker 12, Martins Laksa 7, Bartłomiej Pelczar 3, Mateusz Dziemba 2, Damian Jeszke 2, Adam Kemp 2, Lester Medford JR 2, Roman Szymański 2, Michael Gospodarek 0.
Foto: Jan Rybaczuk
Trener Jacek Winnicki rotował ósemką koszykarzy, a w tym gronie był Szymon Walczak, który na parkiecie spędził tylko kilka minut. David Dedek wpuścił 11 graczy, ale przewagi to nie dało. Goście zaczęli od prowadzenia 5:1, ale później stracili aż 16 punktów z rzędu. Nie mogli przebić się przez świetną defensywę. Dobrze wyglądała też gra w ataku. Punktowali Ricky Tarrant, Wayne Blackshear, Baylee Steele, a trójkę dołożył Kacper Młynarski.
Później już tak dobrze nie było. Gra falowała, ale to Pszczółka Start bardziej się szarpała. Potrafiła mozolnie odrobić wszystkie straty, by po chwili ponownie mieć spory deficyt. Po 20 minutach było 42:32 dla gospodarzy.
Druga połowa okazała się tą trudniejszą. Faworyzowani lublinianie ciągle wracali do gry. PGE Spójnia jednak przetrwała trudne momenty. Nie dała się złamać i odskoczyć przeciwnikowi. Zawsze znalazł się koszykarz, który potrafił odzyskać prowadzenie.
W końcówce mogły się przypomnieć historie z ostatnich przedsezonowych spotkań. Stargardzianie byli blisko, ale nie potrafili ostatecznie przechylić szali na swoją korzyść. W czwartek było inaczej.
Ostatnie dwie minuty były wielką wojną nerwów. Decydujące punkty z rzutów wolnych zdobywał Tomasz Śnieg. Goście mogli jeszcze w ostatniej chwili wyszarpać zwycięstwo, ale przy wyniku 68:65 dwóch rzutów wolnych nie trafił Sherron Dorsey-Walker. Wtedy kibice fetowali sukces, bo wiedzieli, że nie da się tego przegrać.
Po meczu - na odległość mogli cieszyć się z drużyną z upragnionego zwycięstwa. To był zupełnie inny mecz niż obie drużyny rozegrały w marcu - wtedy bez udziału publiczności.
PGE Spójnia perfekcyjnie wykorzystała fakt, że również rywale mieli duży problem ze skutecznością. Biało-Bordowi trafili 6/24 prób za trzy punkty, a Pszczółka Start tylko 3/21. Ważne były też rzuty wolne - 18/24 do 12/24. Martwić może przegrana zbiórka (33:43). Ostatecznie sporo było też strat - 15 przy 19 rywali. Te elementy z czasem można poprawić, choć jakiś strzelec jeszcze chyba by się przydał.
Ricky Tarrant w 28 minut zdobył 19 punktów. Trafił 6/9 prób za dwa i 7/10 rzutów wolnych. Nie trafił jednak żadnego z czterech rzutów z dystansu i momentami grał zbyt indywidualnie. Parkiet opuścił cztery minuty przed końcem, bo popełnił pięć przewinień.
Kacper Młynarski zdobył 14 punktów (6/16 z gry). Tomasz Śnieg miał 13 punktów i sześć zbiórek, a Filip Matczak do ośmiu oczek dołożył pięć zbiórek i cztery asysty. Miał też trzy przechwyty i cztery straty. Do tego był bezbłędny na linii rzutów wolnych. Baylee Steele uzyskał po sześć punktów i zbiórek. Wayne Blackshear trafił 4/13 rzutów. Dało to 10 oczek. Nie był to dobry występ obwodowego koszykarza. Na szczęście ponownie włączył się do gry w końcówce.
W Pszczółce Starcie trudny do zatrzymania był Armani Moore. Do 19 punktów dołożył sześć zbiórek. Popełnił też pięć strat. Trafił 7/9 prób za dwa, ale na szczęście pudłował rzuty wolne. Często wymuszał przewinienia jednak wykorzystał tylko 5/10 swoich szans. Double-double skompletował Kacper Borowski - 14 punktów (6/10 z gry) i 11 zbiórek.
PGE Spójnia Stargard - Pszczółka Start Lublin 70:65 (21:18, 21:14, 13:17, 15:16)
PGE Spójnia: Ricky Tarrant 19, Kacper Młynarski 14, Tomasz Śnieg 13, Wayne Blackshear 10, Filip Matczak 8, Baylee Steele 6, Mateusz Kostrzewski 0, Szymon Walczak 0.
Pszczółka Start: Armani Moore 19, Kacper Borowski 14, Sherron Dorsey-Walker 12, Martins Laksa 7, Bartłomiej Pelczar 3, Mateusz Dziemba 2, Damian Jeszke 2, Adam Kemp 2, Lester Medford JR 2, Roman Szymański 2, Michael Gospodarek 0.
Foto: Jan Rybaczuk
Materiał sponsorowany