Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

Stargard to perełka. Ludzie tu są dobrzy i z otwartym sercem.

Dodano: 5 lat temu Autor:
Redakcja poleca!

Rozmowa z Aleksandrą Filą, Prezesem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Oddział w Kiczarowie, które zarządza Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt.

Stargard to perełka. Ludzie tu są dobrzy i z otwartym sercem.
Redakcja: Pani Prezes, jak Pani trafiła do schroniska w Kiczarowie?

Aleksandra Fila: Ja tutaj trafiłam, bo miałam rottweilerkę i potrzebowałam dla niej różnych dokumentów i badań. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami ma w Polsce setkę oddziałów, w Stargardzie działają dwa, drugi zajmuje się bardziej kotami.

Redakcja: Ile zwierząt jest w schronisku?

Aleksandra Fila: To jest stała liczba, w sumie około 200.
Psów około 150 i 50 kotów, bo mamy też koty. Taki zielony budynek na wprost to kociarnia, ale trzeba przyjechać w spodniach, bo rajstopy są tam jednorazowe. Wszystkie zwierzęta szczepimy, nie trzeba się bać, że kotek kogoś podrapie i coś się stanie, ale rajstop szkoda.

Redakcja: A w jakich okolicznościach trafiają koty do schroniska? Bezdomne?

Aleksandra Fila: Raczej chore.
Ludzie nie rozumieją, co to jest kocia bezdomność. Jak kot chodzi po ulicy, to nie znaczy, że on jest bezdomny. On jest wolnobytujący. Radzi sobie na wolności.
Kot bezdomny przybiega i łasi się do ludzi. On sobie nie da rady sam.

Czasem ktoś kota wyrzuci, albo właściciel umiera, to takiego kota zabieramy. On jest przyzwyczajony dostać jedzenie do miseczki i nie da sobie rady, wolnobytujący znajdzie sobie jedzenie i schronienie.

Redakcja: Jakie są w tej chwili potrzeby schroniska?

Aleksandra Fila: O cokolwiek poprosimy na naszym facebooku, odzew jest natychmiastowy.

Mieliśmy taką historię, że popsuła się pralka. Mamy tutaj dwie pralki automatyczne. W jednej pracownicy piorą swoje ubrania robocze, w drugiej pierzemy rzeczy dla zwierząt. Tak wymagają przepisy.
Jedna z tych pralek nam się zepsuła. Poprosiliśmy na fb i pani ze Szczecina kupiła nam nową w sklepie.

A inna historia, też z ostatniego czasu.
Chcieliśmy w styczniu kupić wannę groomerską. Taka wanna kosztuje ponad 4 000 zł.
Ogłosiliśmy na facebooku. Ludzie chcieli nam oddawać wanny z domów, ale to jest specjalna wanna. Zbiórka była błyskawiczna, już z tej wanny korzystamy.

Skończyły się puszki, poprosiliśmy, od razu mieliśmy odzew.
Czasem prosimy o ręczniki, koce, też mieszkańcy Stargardu i powiatu przywożą.

Mamy zarząd w Warszawie, często pytają jak u nas jest, zawsze powtarzam, że u mnie super.
Ludzie wpłacają nam też 1% podatku.

Stargard to perełka. Ludzie są bardzo dobrzy, mają otwarte serca, zdają sobie sprawę z tego, że zwierzak to nie przedmiot i nie można go tak traktować.

Redakcja: I nie zdarzają się przykre interwencje?

Aleksandra Fila: Oczywiście zbieramy zwierzęta. Mamy interwencje. To się zdarza, ale widzę wrażliwość ludzi w różnym wieku, również dzieci.
To nie zawsze jest przyjemna praca, czasem leją się łzy. Nie uratujemy całego świata.

Tutaj mamy shih tsu. Staruszek. Zabraliśmy go od pani, która go zaniedbała i na dodatek kijem łoiła.
Jak go przywieźliśmy tutaj, wykąpaliśmy, odpchliliśmy, nakarmiliśmy, to on dobę spał.
Chodzi sobie teraz tutaj, malutki jest, przez wszystkie pręty nam przechodzi. Dożywa sobie u nas swoich dni, na pewno nie ma tu gorzej niż u tej pani.

Przyjechał do nas jeden spory pies, jak go ostrzygli, okazało się że jest malutki. Miał kilka kilogramów skołtunionych kłaków. Przez przypadek była tu jedna kobieta, zobaczyła go i padła na kolana, okazało się że to pies jej rodziców. Jak zmarła mama, to on w tym żalu uciekł z domu i kilka lat się błąkał.

Czasem pies, czy kot wpadnie pod samochód, ludzie go przywożą. Operujemy, ratujemy, leczymy. To są czasem koszty rzędu 5 tysięcy złotych, a właściciele nie zgłaszają się po te zwierzęta, to zostają u nas.

Redakcja: Ale przecież nie wszystkie zwierzęta tutaj zostają. Oddajecie je do adopcji.

Aleksandra Fila: Staramy się, żeby psy miały domy. Sprawdzamy te domy zanim zwierzę oddamy. Nasz pies, który wychodzi ze schroniska, zawsze może do nas wrócić.
Jest takie założenie, że pies nie może mieć w domu gorzej niż w schronisku. Jak stwierdzamy, że jest gorzej, zabieramy.
Czasem zdarza się, że pies trafia do boksu, siedzi w ciasnocie i ktoś go odwiedza raz na 100 lat.

Redakcja: A w schronisku wszystkie psy są wyprowadzane na spacery?

Aleksandra Fila: Mamy dużo wolontariuszy. Jak w weekend przychodzą, to te pieski są tak wyhasane, że czasem sobie myślę, że zaczną się w budzie chować.
Bo psy tak dużo nie chodzą. Jak ktoś ma w domu, to wie, że pies śpi nawet po 16 godzin dziennie. Leży sobie, oko podniesie... jak jest czas jedzenia, to wtedy ożywa.
A tutaj wolontariusze wyprowadzają, te psy maszerują w prawo, w lewo.
Oczywiście oprócz tych psów, które się nie nadają do wyprowadzania.

Redakcja: Bo są chore?

Aleksandra Fila: Bo są „niepewne”.
Z tymi psami pracują inspektorzy. To są tacy ludzie, których specjalnie szkolimy w Szczecinie. Dowiadują się na tych szkoleniach, jakie są symptomy różnych psich zachowań. Poznają mowę psiego ciała.
Nie możemy puścić takiego „niepewnego” psa z wolontariuszem, bo by go zjadł, tylko buty by zostały.

Redakcja: Wolontariusze zajmują się tylko spacerami i zabawą ze zwierzakami?

Aleksandra Fila: Wolontariusze z Zakładu Karnego przychodzą do różnych prac pomocniczych. Teraz będą malować.
Jeden ze skazanych, po odbyciu kary, przyjechał do nas po kota, z którym zżył się w czasie wolontariatu.

Redakcja: Pomagają liczni wolontariusze, a władze miejskie?

Aleksandra Fila: Nasze miasto jest bardzo przyjazne i opiekuńcze. Proszę zobaczyć, jak opiekuje się starszymi osobami.
Ja mieszkam na Zachodzie, wszystko jest tak zorganizowane, że starsza osoba nie musi nigdzie daleko chodzić, na miejscu jest wszystko czego potrzebuje: lekarz, poczta, sklepy, skwerek, klubik emerycki.

Nam też miasto jest zdecydowanie życzliwe. Poprosiliśmy i kupili nam 60 arów ziemi na wybieg dla psów.
Psy jedzą trawę. Jak tutaj robili opryski, to baliśmy się je wypuszczać na spacery, żeby nam się nie potruły. Teraz mamy swoje miejsce.

Redakcja: Częściej jest to przyjemna praca, czy trudna i obciążająca psychicznie?

Aleksandra Fila: Żyjemy w symbiozie. Jesteśmy potrzebni zwierzakom, ale one są też nam potrzebne.
Dopóki człowiek pracuje, to ciągle jest w biegu. A jak kończy aktywność zawodową, to usiadłby w fotelu w dresach i zapadał się w depresję. A tak, mamy obowiązek.
Tutaj trzeba się nauczyć funkcjonować, bo tutaj zwierzęta są chore, stare, odchodzą...

Redakcja: … nie można się przywiązywać...

Aleksandra Fila: Zawsze człowiek się trochę przywiąże.
Czasem jest tak, że pies zdycha i natychmiast ktoś przychodzi po nowego, bo w domu jest pusto. A ktoś inny musi przeżyć żałobę.
Każdy sam musi ocenić, czy jest w stanie zaopiekować się zwierzakiem na całe jego życie.

Redakcja: … i tym stwierdzeniem chyba zakończymy naszą rozmowę.

Bardzo dziękujemy za poświęcony nam czas i ciekawe opowieści o zwierzakach i funkcjonowaniu schroniska.
Zachęcimy naszych czytelników do polubienia profilu na facebooku: Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Kiczarowie.

Czego życzyć schronisku?

Aleksandra Fila: Wielu udanych adopcji.

Redakcja: Życzymy udanych adopcji i dalszych przejawów ludzkiej życzliwości.

Wywiad z Panią Dyrektor schroniska Magdaleną Kleszko - TUTAJ




 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Retro Gaming w SCN FILARY. Fotorelacja