Dzisiaj jest: 29.3.2024, imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

Mariusz Malec - przy kawie w La Stradzie

Dodano: 6 lat temu Autor:
Redakcja poleca!

Kim jest Mariusz Malec, który biega w ramach akcji "Wybiegajmy dzieciom uśmiech"?

Mariusz Malec - przy kawie w La Stradzie
Materiał sponsorowany
Mówi o sobie, że jest zwykłym człowiekiem, ale nie każdy zwykły człowiek poświęca się i robi takie dobro, jak on.

Dariusz Górski: Kim jest Mariusz Malec?

Mariusz Malec: Zwyczajnym człowiekiem, pełnym wad, słabości. Normalny, zwykły człowiek z ulicy, który odkrył niedawno w sobie pasję sportową i chęć pomocy.

Jak u Ciebie było ze sportem? Czy bieganie to jest Twoja pierwsza dyscyplina sportowa czy w młodości zaczynałeś np. od piłki nożnej? Jak toczyły się Twoje koleje losu do tego ekstremalnego biegania?

Sport towarzyszył mi całe życie. Próbowałem bardzo wielu różnych rzeczy i bardzo krótko. Nie uprawiałem żadnego sportu długo i profesjonalnie. Nigdy nie biegałem, ale jako młody chłopak zapisałem się na aikido. Chodziłem na nie tylko pół roku, bo mi się nie podobało, było za mało intensywne, nie pasowało do mojego charakteru. Najdłużej trenowałem zapasy, bo trzy lata. Zacząłem je trenować dość późno, więc żadnych spektakularnych osiągnięć nie miałem. Kiedy zaczynałem szkołę średnią zapasy już mi nie towarzyszyły, ale w domu zrobiłem sobie też mini siłownię, trenowałem jak każdy. U każdego młodego chłopaka wisi przecież w domu drążek do podciągania. To nie były intensywne i systematyczne treningi, od czasu do czasu jak mi się przypomniało to się podciągnąłem albo potrenowałem.

Doszedłeś do momentu, kiedy trzeba to było usystematyzować?

Bardzo późno. W wieku 41 lat zapisałem się na siłownię w Szczecinie. Jeździłem na nią systematycznie, trzy razu w tygodniu, zanim rozpocząłem pracę. Siłownię otwierano o 6 rano, a stałem już tam przy drzwiach. Nie widać po mnie, żebym trenował kulturystykę albo chodził intensywnie na siłownię, ale jestem przeciwny wszelkim sterydom, wspomagaczom przy treningu. Nie chciałem mieć kulturystycznej sylwetki, ale chciałem być sprawny, tak ogólnie sprawny. Nie stosowałem też diety. Stąd nie mam budowy kulturystycznej. Dzięki temu mogę sobie teraz długo biegać. Mając dużo mięśni szybciej bym się męczył.

Kiedy pojawiło się bieganie? Co było impulsem?

Trzy lata temu, 15 sierpnia, zadzwonił do mnie mój kolega, i mówi: "Słuchaj Mariusz, jest taki bieg w Policach, nazywa się Dzikobieg. Na dystansie 5 km biegnie się przez las, są naturalne przeszkody. Jest możliwość stworzenia drużyny, żeby pobiec w tych zawodach. Przyłączyłbyś się do naszej drużyny?". Ja lubię wyzwania, nie trenowałem biegania, ale mówię: "5 km przez las, zapisuj mnie, zobaczymy". Pojechałem ze znajomymi, pobiegliśmy w tych zawodach, bez żadnych rewelacji, ale dobiegłem. Widziałem na trasie ludzi, którzy mieli charakterystyczne koszulki z napisem Runmageddon i zapytałem jednego z nich: "Co to jest ten Runmageddon?". Odpowiedział mi: "Słuchaj to są takie biegi z przeszkodami, wymyślone całkiem niedawno, odbywają się w wielu miejscach w Polsce. przeszkody są celowo poukładane, od lin, wspinaczki do czołgania. Można się zmęczyć, fajna sprawa". Cztery miesiące później zapisałem się na mój drugi bieg w życiu, w Sopocie. Bardzo mi się to spodobało. Czwartym biegiem już był maraton. Postawiłem sobie wysoką poprzeczkę. Po tych zawodach, gdy się przygotowywałem do Runmageddonu to już sobie troszeczkę biegałem, ale to były takie biegi na 10 km, może 12. Zacząłem wtedy trenować, ale nieświadomie, nie przygotowywałem się do tych zawodów, po prostu biegałem. Lubię sobie stawiać cele i je realizować, zawsze je zawyżam.

I nie wszystkie wychodzą.

Właśnie zazwyczaj wychodzą. Chodzi o charakter. Każdy, kto słyszy, że po czterech miesiącach biegałem maratony, to nie wierzy. Ja chyba siłą woli dobiegałem. W rok zrobiłem Koronę Maratonów, którą robi się przez dwa lata. Na szczęście nie złapałem żadnej kontuzji. Przez trzy lata miałem tylko jakieś drobne przeciążenia mięśni, ale nic takiego, co by mi nie pozwoliło biegać.

 Jesteś wręcz naturalnie przystosowany?

Mam wrażenie, że jakbym trenował bieganie od dziecka, to bym mógł mieć duże osiągnięcia. Ale przespałem 42 lata i szukałem różnych innych zajęć. Ja na rzęsach, ale będę dążył do osiągnięcia celu.

W tej chwili masz jakiś cykl treningowy?

Codzienne bieganie mi nie pozwala robić dystansów 40-50 km na treningu. Jeszcze przed wyzwaniem siedziałem w domu i postanawiałem, że mam ochotę przebiec jutro 40 km. Nosiła mnie energia i biegłem. Nie ma w tym logiki, miałem ochotę i biegłem.

Tak jakbyś się bawił tym bieganiem.

Tak można powiedzieć. 

Masz żonę?

Mam żonę i córkę.

One też biegają?

Moja żona też zaczęła biegać, od dwóch miesięcy. Wcześniej z bieganiem nie miała nic wspólnego, ze sportem też niewiele. Chyba nam oboje chęć do treningu przyszła po czterdziestce. Zaczęła od treningów na bieżni, gimnastyki, pilates. Myślę, że zmusiłem ją do biegania, bo jak chciała ze mną spędzać czas w weekendy to musiała zacząć ze mną jeździć. Mam wrażenie, że jej się to podoba.

Towarzyszy Tobie?

Tutaj blisko tak, bo wyjazdy w góry zajmują czasem nawet 5 dni. Kupiłem jej wieszak na medale, ma już ich chyba 11.

Żona biega z Tobą?

Nie, czasem się mijamy na szlaku. Ona ma inne tempo, inne dystanse i lubi biegać wieczorami, a ja rano.

Lubisz sam biegać?

Lubię biegać sam. Na zawodach 20-godzinnych biorę sobie słuchawki z mp3 i mam nagraną swoją muzykę, polską. Nie znam angielskiego, a mam wtedy dużo czasu do myślenia. Polskie teksty pozwalają mi się czymś zająć.

Jakiej muzyki słuchasz, jakie lubisz filmy, książki?

Jestem zwolennikiem muzyki rockowej i metalowej, ale słucham każdej poza disco polo, chyba, że na weselu. Z wiekiem zmieniają się te upodobania i jeśli chodzi o bieganie to słucham nawet poezji, np. Raz, Dwa, Trzy, trafiają do mnie ich teksty, Lubię obejrzeć filmy, najczęściej oglądam je w domu. Nie mam wybranego rodzaju kina, tylko zależy od nastroju. Czasami mam ochotę obejrzeć dramat, a czasami film akcji. Czytam też książki. Mam z tym problem, że książkę czytam w łóżku do snu i często się zdarza, że przeczytam 4-5 stron i po prostu zasypiam. Dużo czasu zajmuje mi smartfon, Facebook, ale są takie dni, że mówię, że mam dosyć telefonu i biorę książkę na ławkę. Marzy mi się mieć pokój, w którym jest ściana, albo cztery ściany w książkach. Zbieram książki i ich nie oddaje.

Co Mariusz robi w domu?

Nie jestem pracusiem, ale jak się za coś zabieram, to robię do końca. Myślę, że potrafię gotować. Jak robię obiad to zabieram się za to jak za dzieło sztuki. Z żoną dzielimy się obowiązkami. Dzielenie to polega na tym, że nie lubię czegoś robić, np. odkurzać, zmywać czy myć okien. Dotychczas miałem działkę, to ja kosiłem na działce, a żona odkurzała w domu.

Skąd się pojawiły u Ciebie tatuaże?

Staram się nie afiszować moich tatuaży. Uważam, że kiedy zacząłem akcję "Wybiegajmy dzieciom uśmiech" to mnie wypada już mniej. Zawsze staram się być sobą i wszystkim nie dogodzę, ale jak skoro biorę udział w akcji charytatywnej, to nie chciałbym być postrzegany jak bandyta. Każdy, który powstawał, to była manifestacja czegoś, taki krzyk, oznaczał coś istotnego w moim życiu.

Koniec części pierwszej

Wywiad przeprowadził: Dariusz Górski
Opracowanie: Michał Padiasek

 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Śladami Gryfików - spacer historyczny. Fotorelacja