Wychowanek PGE Spójni po trzech latach gry dla innych pierwszoligowych drużyn wrócił do Stargardu. W środę rozegrał pierwszy mecz o punkty przed własną publicznością i pomógł klubowi w przełamaniu długiej niemocy.
PGE Spójnia Stargard wygrała w środę z Kotwicą Port Morski Kołobrzeg 69:64. Gospodarze mieli nawet 17 "oczek" przewagi jednak o pierwszą w hali OSiR w 2025 roku wygraną musieli walczyć do ostatnich sekund.
- Dziękuję za mecz zespołowi z Kołobrzegu. Bardzo ważne zwycięstwo, bo pierwsze i odniesione w domu, co bardzo cieszy. Od początku graliśmy twardo. Myślę, że duża intensywność przełożyła się na niski wynik w pierwszej połowie. Dużo lepsza obrona niż w meczu w Pelplinie. Potencjał w ataku mamy ogromny. Jak będziemy dokładać taką obronę, jak w środę to będziemy te mecze przepychać. Mecz brudny. W drugiej połowie dużo strat, ale takie mecze też trzeba umieć wygrywać i cieszę się, że dowieźliśmy wynik do końca - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej koszykarz PGE Spójni Stargard.
Szymon Szmit na parkiecie spędził ponad 28 minut. W tym czasie zdobył sześć punktów, trafiając 2/4 rzutów z gry. Miał też po trzy zbiórki, bloki i straty. Statystycznie nie był to wielki występ jednak do zaangażowania w defensywie wychowanek Biało-Bordowych dołożył w końcówce dwa istotne trafienia. Po pierwszym PGE Spójnia prowadziła 63:53, a gdy trafił "trójkę" było już 67:59 i do końca pozostawało niewiele czasu, bo tylko 72 sekundy. Można było zakładać, że będzie to rozstrzygający rzut, ale okazało się, że trzeba było jeszcze trochę powalczyć o końcowy sukces.
- Też tak myślałem, że ta "trójka" zamknie mecz, jednak jeszcze Kotwica namieszała w końcówce. Każdy ma swoje zadania. Po defensywnej stronie parkietu myślę, że dużo dałem drużynie. Wiadomo, ten rzut cieszy, ale trzeba pracować po dwóch stronach. Mam nadzieję, że rzutów przyjdzie więcej i będą wpadać tak, jak ten ostatni - ocenił swój występ Szymon Szmit.
Dla wychowanka PGE Spójni był to wyjątkowy mecz. W Stargardzkim zespole grał kilka lat temu w Orlen Basket Lidze. Później zdecydował się na inną drogę i zbieranie doświadczenia na pierwszoligowych parkietach, grając dla AZS-u AGH Kraków i GKS-u Tychy. W ostatnich latach stał się solidnym pierwszoligowcem i teraz z takim statusem powrócił do klubu, w którym wszystko się zaczęło. Zapytaliśmy, jakie emocje towarzyszyły Szymonowi Szmitowi w związku ze środowym meczem.
- Bardzo duże emocje. Nie mogłem się doczekać tego pierwszego meczu w Stargardzie, bo doping tutaj jest naprawdę niepowtarzalny, szczególnie na parkietach pierwszoligowych. Po trzech latach wróciłem. Jestem ogromnie szczęśliwy. Tu jest mój dom. Tutaj chcę grać, wygrywać mecze i z tą drużyną walczyć do samego końca - podkreślił koszykarz PGE Spójni Stargard.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany