Trenera Macieja Raczyńskiego po meczu z Legią Warszawa zapytaliśmy o jego status w klubie, odejście Luthera Muhammada i poszukiwania nowego gracza. Szkoleniowiec na konferencji prasowej skomentował również piątkowy pojedynek przegrany 75:81.
- W tym meczu byłem pełniącym obowiązki pierwszego trenera. Czy mi było trudno? Musiałem dostosować się do pewnych sytuacji, które zaszły w klubie. Przed pierwszym meczem w Toruniu też nie mieliśmy dużo czasu na przygotowanie się, ale chłopacy pokazali charakter i że naprawdę drzemie w nich potencjał. Przede wszystkim byli zespołem i to zwycięstwo na pewno było bardzo nam potrzebne. Wiadomo, w jakich okolicznościach udało się wygrać. Zespół z Torunia był na fali i wtedy zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie, jako zespół - zaznaczył Maciej Raczyński.
W pierwszym meczu prowadzonym przez dotychczasowego asystenta Andreja Urlepa PGE Spójnia wygrała 89:88 z Arrivą Polskim Cukrem Toruń. W pojedynku z Legią Warszawa sytuacja się zmieniła, bo PGE Spójnia po raz pierwszy w sezonie zagrała bez Luthera Muhammada. - W piątek była kolejna szansa. Bardzo żałuję, bo takie mecze bolą najbardziej, kiedy wiesz, że była szansa to wygrać. Zwłaszcza, że mieliśmy taki skład, jaki mieliśmy. Chłopacy wzięli to i pokazali, że można na nich liczyć do samego końca i walczyli do samego końca - powiedział Maciej Raczyński.
Stargardzki klub nie pozyskał jeszcze koszykarza, który miałby zastąpić najlepszego strzelca. Plan był jednak inny. - Luther dostał na pewno dobrą ofertę kontynuowania swojej kariery koszykarskiej w innym miejscu. Bardzo chciał z niej skorzystać, więc my jako klub nie blokujemy karier zawodnikom. Chcieliśmy dokonać szybkiej wymiany i taka była planowana. Byliśmy po rozmowach z graczem. Chcieliśmy to zrobić bardzo szybko, żeby zawodnik był na meczu przeciwko Legii. Wszystko skończyło się tak, że zawodnik jednak się rozmyślił i straciliśmy 3,5 dnia na negocjacje. Niestety nie udało się. Trwają dalej poszukiwania. Mamy pewną listę zawężoną i na pewno trzeba podjąć jakieś decyzje. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu wyjazdowym z Górnikiem będziemy wzmocnieni jednym graczem - wyjaśnił trener PGE Spójni Stargard.
Efekt był taki, że Biało-Bordowi przegrali z Legią 75:81. - Na wstępie gratulacje dla zespołu Legii za zwycięstwo. Zagrali dobre spotkanie. Chciałbym również podziękować moim zawodnikom za zaangażowanie w drugiej połowie, bo naprawdę po przerwie graliśmy zdecydowanie lepiej w obronie. Realizowaliśmy nasz plan, ale niestety pierwsza kwarta, gdzie straciliśmy 28 punktów, złe wejście w mecz i to też ustawiło trochę to spotkanie. W pierwszej połowie straciliśmy 46 punktów, a w drugiej 35, więc ta różnica jest naprawdę duża. Przy tym, że Legia zdobyła 26 punktów z szybkiego ataku i przy naszych 11 niecelnych rzutach wolnych nadal byliśmy w grze, co pokazuje, że w tym zespole jest potencjał i była szansa to wygrać. Niestety nie udało się - ocenił Maciej Raczyński.
Co było istotniejsze? Przegrana 17:28 pierwsza kwarta, czy 11 pudeł z rzutów wolnych (większość w czwartej kwarcie)? - Wiele składowych wpływa na to, że na końcu się wygrywa mecze albo się przegrywa. Mówi się, że początkiem meczu się nie przegrywa albo nie wygrywa, ale myślę, że ten start nie był udany. Jest wiele składowych. Często analizujemy naszą grę w obronie na pick'n'rollu. Oczywiście muszę zobaczyć mecz, ale nie wydaje mi się żebyśmy znowu przegrywali dużo takich akcji. Straciliśmy dużo łatwych punktów ze ścięć do kosza, drobnych złych komunikacji, gdzie przeciwnicy mieli łatwe rzuty spod kosza. To wynikało z tego, że trzeba być skoncentrowanym przez całe posiadanie, czyli 24 sekundy, bo ten najważniejszy moment może właśnie nadejść w końcówce i wtedy trzeba być gotowym na dobrą reakcję. Zbyt dużo łatwych punktów po naszych błędach i to na pewno też zaważyło - skomentował Maciej Raczyński.
Po piątkowym pojedynku PGE Spójnia Stargard z bilansem 8-13 zajmuje 11. miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi. Sytuacja jest jednak coraz trudniejsza. Po osiem zwycięstw mają również Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski i AMW Arka Gdynia, a trzy pozostałe ekipy (Orlen Zastal Zielona Góra, Tauron GTK Gliwice i MKS Dąbrowa Górnicza) wygrały już po siedem meczów. Praktycznie pół ligi, bo również zespoły z dziewięcioma zwycięstwami (Arriva Polski Cukier Toruń i Dziki Warszawa) jest, więc zagrożone spadkiem.
- W tym sezonie Orlen Basket Liga od początku pokazuje, jaka jest szalona i tak naprawdę każdy może wygrać z każdym. W każdej kolejce są minimum dwie niespodzianki. Zespoły, które nie są faworytami, jadą na wyjazd, grają pewnie i odnoszą zwycięstwa. To pokazuje, jaki poziom ligi jest wyrównany i trzeba bić się do końca o każdą lokatę. Liga robi się bardzo ciekawa, dlatego bardzo są potrzebne zwycięstwa zwłaszcza w takich meczach domowych - podsumował Maciej Raczyński.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany